Reklama

"Listy od nieznajomego" [recenzja]: Ukryte pragnienia

Student lingwistyki, Boaz żyje w pozornie szczęśliwym związku z dziewczyną. Gdy jednak zaczyna dostawać miłosne listy od tajemniczego mężczyzny, powracają wspomnienia i ukryte pragnienia.

Debiutujący w kinie fabularnym izraelski dokumentalista, Yariv Mozer (w filmie w roli prof. Richlina) osadził adaptację jednego z opowiadań Yossi Avni Levy pod koniec lat 80. Swój wybór uzasadniał chęcią opowiedzenia historii sprzed ery Internetu, gdy listy wysyłano jeszcze tradycyjną pocztą.

Rzeczywiście motyw oczekiwania na kolejną kopertę w skrytce i miłosne wyznania wystukiwane na maszynie do pisania, nadają pewien rys urokliwej patyny "Listom od nieznajomego".

Lata 80. miały również uprawdopodobnić rozterki Boaza, który buduje heteroseksualny związek, mimo iż pragnie związku z innym mężczyzną. Tel Awiw określany dziś jako jedne z bardziej przyjaznych miejsc dla kultury LGTB jeszcze niemal 30 lat - jak niemal wszędzie na świecie - tak tolerancyjny jeszcze nie był.

Reklama

Boaz tłumi w sobie pragnienia, które najprawdopodobniej odkrywa po raz pierwszy w wojsku. Tam zaczyna fascynować się biseksualnym kolegą. W militarnej kulturze stanowiącej uosobienie machismo Boaz nie ma jednak odwagi, by przyznać się przed światem i sobą do swojej orientacji seksualnej.

Po powrocie do cywila zostaje studentem lingwistyki z szansą na prestiżowe stypendium. Jest w związku z śliczną Noa, która dla niego rezygnuje ze studiów architektonicznych, by grzecznie go wspierać, prowadzić dom i znosić upokorzenia ze strony "teściowej". Wszystko jednak zmieniają anonimowe listy, o których dowiaduje się także Noa, zaczynająca przeczuwać rozterki targające jej ukochanym.

Mozer rozgrywa "Listy..." jak gładko sfilmowany melodramat. Jest miłosny trójkąt, są piękne męskie ciała, romantyczne wyznania i niemożliwość spełnienia. W sumie ogląda się to bez bólu, choć uderzają miejscami uproszczenia i skróty, gdzie indziej z kolei znane i wyeksploatowane już metafory, raczej zabawnie rozdęte w swej powadze niż rzeczywiście trafiające do widza. Punktem kulminacyjnym jest ostatnia scena, która w wersji literackiej z pewnością się sprawdza, ale na ekranie wygląda co najwyżej dziwnie.

Mozer radzi sobie nieźle, ale nie potrafi wyjść ze schematów. Wojsko jako mieszanka homoseksualnych pragnień i udowadniania swojej męskości w przemocy i seksie, gaj umarłych drzew jako miejsce na przygodny, homoseksualny seks, pożądliwe spojrzenia mężczyzn na ulicy... Poprawnie zagrane, przyzwoicie sfilmowane, gładko rozegrane, ale jednak przez rewelacji.

5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Listy od nieznajomego" (Snails in the Rain), reż. Yariv Mozer, USA 2014, dystrybutor: Tongariro Releasing, premiera kinowa: 19 grudnia 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama