"Baby Bump" [recenzja]: Teledysk, reklama, komiks

Kacper Olszewski w filmie "Baby Bump" /Łukasz Bąk / Balapolis /materiały dystrybutora

Pełnometrażowy debiut Kuby Czekaja "Baby Bump" to wykorzystujący język wideoklipu i reklamy efektowny (i efekciarski) filmowy komiks. Kto traktuje komiks jako dzieło sztuki, nie zaś książkę dla dzieci, ten zrozumie, że dzieło Czekaja przeznaczone jest raczej dla dorosłego widza.

Zanim na ekranie pojawi się tytuł filmu, uderzy nas obuchem dynamicznie zmontowana sekwencja wprowadzająca w estetykę (i, przy okazji, tematykę) "Baby Bump". Szybko, nowocześnie, agresywnie, pomysłowo, modnie, subwersywnie... Czekaj nie zwleka, od razu ustala reguły filmowej gry przedstawiając zwariowany koncept: dość banalna historia przepoczwarzenia się 11-letniego chłopca z odstającymi uszami w świadomego siebie i swojego ciała nastolatka jest tu tylko pretekstem do odprawienia oryginalnego obrzędu przejścia. Sens tego seansu polega właśnie na pewnym bezczelnym przekroczeniu (albo wywróceniu do góry nogami): tradycji kinematograficznego opowiadactwa, konwencji bildungsroman, sielskiej idei dzieciństwa.

Reklama

Główny bohater jest jeden: Mickey House (Kacper Olszewski) jest mieszkającym z matką (Agnieszka Podsiadlik) jedynakiem, którego trapią typowe dla dojrzewającego chłopca problemy z seksualnym pobudzeniem na czele. Do wkroczenia w fazę buntu stymuluje go animowana postać z oglądanej wspólnie z mamą kreskówki: bezczelna Jerboa Mouse, która zawładnie wyobraźnią chłopca, jest jednak przeciwieństwem poczciwej Myszki Miki Disneya. Pod jej wpływem Mickey House przeobrazi się w kogoś na kształt superbohatera, grając na nosie walczącej z narkotykami dyrekcji szkoły. Proceder handlu moczem, który uczniowie muszą oddawać na wzór kontroli antydopingowej do specjalnych badań, zapewni mu nie tylko szacun wśród szkolnej gangsterki, stanie się też krokiem w stronę dojrzałości.

Jej najwyraźniejszym przejawem jest świadomość własnego ciała. Bohater "Baby Bump" jest kiełkującą seksualnością: poza oczywistym pierwszym wzwodem surrealistycznym stygmatem jego galopującego dojrzewania jest tytułowy wypucz. W jawnie przerysowanym, kolorowym i rozkrzyczanym świecie Czekaja absurdalna ciąża Mickeya House’a będzie symbolicznym początkiem nowego życia, zrzuceniem skóry, wykluciem się nowej tożsamości, przepoczwarzeniem chłopca w mężczyznę.

Znanemu dotychczas z serialowych epizodów Kacprowi Olszewskiemu (niedługo zobaczymy go na kinowych ekranach w biograficznym filmie o Tadeuszu Kantorze) pierwszorzędnie sekunduje w roli Mamuśki nominowana do Nagrody Cybulskiego Agnieszka Podsiadlik. Mimo iż obsada obrazu Czekaja skomponowana została niemal w całości z nieznanych szerzej aktorów, uważny widz dostrzeże w "Baby Bump" smakowite epizody: Rafał Maćkowiak w roli rozśpiewanego nauczyciela języka angielskiego dosłownie kradnie na moment show, małą rólkę Prawdziwej Kobiety reżyser powierzył też przewrotnie byłej dziecięcej gwieździe Wiktorii Gąsiewskiej (debiutowała pamiętnym występem w "Jasminum" Kolskiego).

Paradoksalnie, siła "Baby Bump" okazuje się też równocześnie największą słabością debiutu Czekaja. Napędzany eliptycznym montażem teledyskowo-reklamowy mariaż, pomimo niewątpliwej realizacyjnej inwencji, dość szybo zaczyna nużyć; nadmiar bodźców znieczula początkowy zachwyt, kolejne sceny przypominają ciąg mniej lub bardziej udanych skeczów, a finałowa przemiana Mickeya House’a sprawia wrażenie banalnej i mało odkrywczej puenty. Tylko tyle czy aż tyle?

6,5/10

"Baby Bump", reż. Kuba Czekaj, Polska 2015, dystrybutor: Balapolis, premiera kinowa: 3 czerwca 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Baby Bump
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy