Star Wars - Gwiezdne wojny
Reklama

"Gwiezdne wojny": Kosmiczna fabryka gadżetów

Całe dekady temu, przygotowując się do kręcenia "Gwiezdnych wojen", George Lucas podpisał umowę, idąc na daleko posunięte ustępstwa finansowe. Gdy w zamian otrzymał "tylko" prawo do całości zysków z filmowych gadżetów, jego przyjaciele z branży filmowej wymownie pukali się w czoło.

Całe dekady temu, przygotowując się do kręcenia "Gwiezdnych wojen", George Lucas podpisał umowę, idąc na daleko posunięte ustępstwa finansowe. Gdy w zamian otrzymał "tylko" prawo do całości zysków z filmowych gadżetów, jego przyjaciele z branży filmowej wymownie pukali się w czoło.
Tak wygląda sypialnia fana "Gwiezdnych wojen", fototapeta ze strony Starwalls.pl /materiały prasowe

Dziś majątek twórcy kosmicznej sagi liczony jest w miliardach dolarów, a lwią część tej kwoty zapewniły dochody ze sprzedaży licencji na produkcję i sprzedaż gadżetów z logo "Star Wars". Już na przełomie lat 70. i 80. były one popularne, gdy nadeszła trylogia prequeli, ich sprzedaż wystrzeliła w kosmos. Nijak się to miało, do tego, co dzieje się obecnie, w oczekiwaniu na "Przebudzenie Mocy", kiedy to produkty ze słynnym, złotym logo dotykają każdej sfery naszego życia - mamy starwarsowe akcesoria do grilla, kosmetyki do makijażu, pomarańcze, a nawet wibratory.

Reklama

O ile jednak takie akurat rzeczy nie każdemu są potrzebne, jest też sporo gadżetów, które każdy fan powinien mieć.

Na czoło wysuwają się tutaj koszulki i bluzy z filmowymi motywami. Wzorów i kolorów jest mnóstwo. Niezależnie od tego, czy jesteście zwolennikami klasyki, wolicie wzory humorystyczne czy też waszą słabością są mashupy (połączenia bohaterów i motywów dwóch różnych filmów i nie tylko), odmęty internetu dostarczą Wam tego, czego szukacie.

Ale ozdobienie samego siebie to jedno, ale po co na tym poprzestawać, skoro ozdobić można także swoje otoczenie. Idealne nadają się do tego plakaty (można bez trudno znaleźć naprawdę przepiękne serie), obrazy, a nawet fototapety - w końcu mieszkanie też może być przepełnione Mocą.

W domu każdego fana, a dokładniej w jego wideotece nie może oczywiście zabraknąć wszystkich sześciu części ukochanej Sagi. Najwięksi konserwatyści wyjątkowo cenią sobie Oryginalną Trylogię w wersji sprzed Edycji Specjalnej, jednak i nowsze, kolekcjonerskie wydania całej Sagi z pewnością cieszyć będą oko. Jak na przykład najnowsza, limitowana edycja Blu-ray w pięknych "steelbookach".

Jest jeszcze jedna rzecz, choć już nie tak oczywista, która znajduje się w niemal każdym rankingu na najlepsze gadżety, a mianowicie Sokół Millenium firmy Lego. Oczywiście powiedzieć możecie: "Lego? To dobre dla dzieci!", ale zapewniam, gdy tylko usiądziecie do budowania tego naprawdę sporego zestawu, bez względu na wiek, czeka Was kilka godzin niczym nieskrępowanej zabawy.

Przez długi czas był to mój absolutnie ulubiony gadżet, ale w którymś momencie ja i reszta fanów na całym świecie oszaleliśmy na punkcie czegoś innego...

Pierwszy zwiastun "Przebudzenia Mocy" przedstawił nam garść nowych postaci, w tym sympatycznego droida BB-8, ale dopiero gdy podczas pewnej prezentacji wjechał on na scenę dowodząc, że nie jest efektem komputerowym, z miejsca stał się ulubieńcem fandomu. Gdy firma Sphero wprowadziła na rynek swoją wersję BB-8  i stało się jasne, że każdy będzie mógł zabrać do go domu, fani z miejsca rzucili się do sklepów. Zresztą nic dziwnego, gdyż ów mały droid sterowany za pomocą specjalnej aplikacji, jest prawdziwym cudem techniki. Nieużywany, żyje własnym życiem patrolując dostępną mu przestrzeń i wydając radosne dźwięki, cały czas kształtuje on swoją osobowość sprawiając wrażenie niemal samoświadomego. Wobec takich rewelacji, zdolność wyświetlania hologramów wydaje się już tylko tanim bajerem.

Inną z rzeczy, która mi się marzy, choć już z zupełnie innej kategorii, jest bluza/kurtka, która upodabnia swego właściciela do najbardziej znanego wookiee galaktyki - Chewbaccy. Nie zapewni ona oczywiście przyjęcia do 501 Legionu (fanowska organizacja skupiająca właścicieli idealnie odwzorowanych strojów imperialnych szturmowców i innych postaci stojącej po Ciemnej Stronie Mocy) czy jego rebelianckiego odpowiednika, ale i tak wszystkim naokoło oznajmi ona naszą miłość do Star Wars.

Przez lata powstało także mnóstwo kuchennych akcesoriów spod znaku "Star Wars". Jako kucharz-amator z chęcią miałbym je w swojej kuchni. Wiem jednak, że niemal wszystkie cieszyłyby tylko oko, bo z ich użytecznością byłoby różnie. Jest jednak jeden gadżet, a mianowicie kuchenna miarka, którego brak odczuwam na każdym kroku, a jeśli dodatkowo przybrałby ona formę R2-D2, z miejsca stałaby się jednym z najczęściej używanych przyborów kuchennych.

Są oczywiście również takie gadżety z "Gwiezdnych wojen", które wywołują spore kontrowersje. Jednym z nich jest na pewno podajnik do taśmy samoprzylepnej z postacią C-3PO. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że taśma wysuwa się z okolic... krocza złotego droida. Chyba jeszcze gorszy był lizak stworzony na kanwie postaci Jar Jar Bingsa, gdzie to z jego głowy wysuwał się język przeznaczony do lizania. Jednak Oscar za najbardziej niestosowny (choć zaledwie fanowski) gadżet trafić musi za figurki wujka Owena i cioci Beru Larsów w postaci zwęglonych ciał (swoją drogą jest to jedna z najbardziej traumatycznych scen w całej Sadze).

A Wy o jakim gadżecie marzycie?

Wojciech Wiśniewski, autor bloga CountdownToAwakening

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gwiezdne Wojny | Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy