Sprawa Polańskiego
Reklama

Prokuratura nie zajmie się sprawą Polańskiego

Prokuratura w Los Angeles podała we wtorek, że nie postawi zarzutów reżyserowi Romanowi Polańskiemu w związku z oskarżeniami Marianne Barnard, która zeznała, że artysta molestował ją w 1975 r., gdy miała 10 lat. Według prokuratury sprawa uległa przedawnieniu.

Prokuratura w Los Angeles podała we wtorek, że nie postawi zarzutów reżyserowi Romanowi Polańskiemu w związku z oskarżeniami Marianne Barnard, która zeznała, że artysta molestował ją w 1975 r., gdy miała 10 lat. Według prokuratury sprawa uległa przedawnieniu.

Barnard o swoich zarzutach wobec Polańskiego poinformowała policję w październiku 2017 r. Jej zdaniem reżyser molestował ją podczas sesji zdjęciowej na plaży w Will Rogers w roku 1975. Barnard twierdzi, że reżyser najpierw nakazał jej pozowanie nago w futrze, a następnie ją molestował. Artystka zapoczątkowała także petycję on-line wnioskującą o usunięcie Polańskiego z Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Adwokat Polańskiego Harland Braun oświadczył, że zarzuty te nie są zgodne z prawdą. Jego zdaniem 84-letni Polański poinformował, że nie wie, kim jest ta kobieta. 

Reklama

Barnard powiedziała, że została ośmielona do opowiedzenia swojej historii, gdy w ostatnich miesiącach kilkadziesiąt kobiet ze świata filmu i mediów ujawniło przypadki molestowania seksualnego przez producenta filmowego Harveya Weinsteina.

Według "Los Angeles Times" co najmniej sześć kobiet oskarżyło dotychczas reżysera o molestowanie seksualne, z czego większość była w momencie popełniania przez niego zarzucanych czynów nieletnia. Sam Polański ma status zbiega i pomimo ciągłych wysiłków amerykańskiej prokuratury, by sprowadzić go do USA i postawić przed sądem, pozostaje aktywnym uczestnikiem branży filmowej. 

Polański, który otrzymał w 2003 roku Oscara za film "Pianista", jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości od 1977 roku, gdy zbiegł z USA przed ogłoszeniem wyroku w sądzie w Los Angeles w sprawie o gwałt na nieletniej. Jest oskarżony o podanie w 1977 roku środka usypiającego i alkoholu 13-letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Geimer) i doprowadzenie do stosunku seksualnego w domu aktora Jacka Nicholsona.

Zgodnie z ustawodawstwem stanu Kalifornia kontakt seksualny z nieletnią traktowany jest jako gwałt. Na mocy zawartej wtedy ugody Polański przyznał się - w zamian za oddalenie innych zarzutów ­- do uprawiania seksu z nieletnią. W ramach tej ugody spędził 42 dni w areszcie. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił jednak USA w obawie, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.

Roman Polański mieszka i tworzy obecnie we Francji i w Szwajcarii; często odwiedza również Polskę. Zarówno Szwajcaria, jak i Polska odrzuciły amerykańskie wnioski o ekstradycję reżysera do USA, z kolei Francja nie ma ze Stanami Zjednoczonymi umowy o ekstradycji. Reżyser kilkakrotnie próbował doprowadzić do zakończenia procesu bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie. Żadna z dotychczasowych prób nie powiodła się.
 

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy