Oscary 2008
Reklama

Kuna wraca do "Barw szczęścia"

Izabela Kuna od dziecka wiedziała, że chce być aktorką. "Mam dość nudny życiorys. Pojechałam na egzaminy do szkoły aktorskiej i się dostałam" - żartuje.

Niedawno po raz drugi została mamą. Nie planuje jednak zbyt długiej przerwy w pracy. Na ekrany kin wszedł niedawno jej najnowszy film "Galerianki", a wkrótce ponownie zobaczymy ją w serialu "Barwy szczęścia".

Artystka przyznaje, że nie robi jej specjalnej różnicy czy gra w przyciągających miliony widzów do kin komediach, takich jak "Lejdis", czy w poruszających poważne problemy społeczne dramatach.

"Jestem aktorką, czyli człowiekiem do wynajęcia" - przyznaje.

I dodaje, że ważne jest dla niej tylko to, czy dana historia jest dobrze napisana.

Reklama

Między innymi z tego powodu zdecydowała się zagrać w "Galeriankiach", dramacie poruszającym temat prostytucji dziecięcej.

"Bardzo podobał mi się scenariusz. Napisała go debiutująca reżyserka i scenarzystka Kasia Rosłaniec. Nie lubię filmów społecznych, ale ten jest inny. Gram w nim matkę głównej bohaterki" - opowiada Kuna.

Aktorka, podobnie jak wiele innych osób, które uprawiają ten zawód, twierdzi, że od zawsze interesowało ją tylko aktorstwo.

"Nie wyobrażałam sobie, że mogę robić coś innego. A potem okazało się, że jednak mogę - bo nie mogąc znaleźć pracy jako aktorka, musiałam sobie poradzić pracując w innych zawodach" - mówi artystka.

Kuna wróciła już na plan serialu "Barwy szczęścia".

"Nie mogę zdradzić, co się wydarzy w życiu Marii. To tajemnica" - tajemniczo przekonuje aktorka.

Artystka wyznaje, że lubi pracę na planie serialu.

"Czy gram w filmie, teatrze, czy serialu - podchodzę do tego bardzo sumiennie. W serialu jest mniej czasu na zrealizowanie pewnych rzeczy niż w filmie, jest większe tempo, ale to też ma urok" - tłumaczy.

Gwiazda przyznaje, że przygotowując się do roli "czerpie z siebie".

I dodaje: "Część rzeczy pochodzi z mojego życia, część z wyobraźni, część z obserwacji...".

Maria, którą gra w "Barwach szczęścia" nie mogąc wybaczyć mężowi zdrady, zostawiła dzieci i wyjechała do Anglii.

"Rozumiem ją, ale ja bym tak nie zrobiła. Lubię Marię i rozumiem, ale bez problemu mogłabym grać bohaterkę, której nie lubię. Jestem przeciwniczką bronienia postaci - jeżeli ktoś jest zły, to nie trzeba go za wszelką cenę usprawiedliwiać. Postać musi być wiarygodna. Tylko tyle" - kończy Kuna.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: kuny | aktorka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy