Katyń
Reklama

Mówią o "Katyniu" Wajdy

"Mistrzowskim dziełem, które przywraca prawdę o Katyniu", i "historią totalitarnej obsesji kłamstwa i śmierci" - nazywają francuskie media film "Katyń", zaprezentowany w piątek poza konkursem na festiwalu filmowym w Berlinie.

"Film, który przywraca prawdę o masakrze w Katyniu" - brzmi tytuł recenzji filmu w "Le Figaro". Kadr z filmu ze zdjęciem aktorki Mai Ostaszewskiej zajmuje całą pierwszą stronę dodatku kulturalnego tego dziennika.

"Andrzej Wajda sprawił na festiwalu w Berlinie sensację pokazem swojego najnowszego filmu o masakrze 22 tysięcy Polaków przez armię sowiecką" - pisze dziennik.

Według "Le Figaro", wraz z dziełem Wajdy "festiwal Berlinale odnalazł ducha konfrontacji historycznej i politycznej, który wyróżniał go przed upadkiem muru berlińskiego".

Reklama

"Z mistrzostwem i głębokim znawstwem historii i ludzkich uczuć Wajda, który sam stracił ojca w Katyniu, pieczętuje tragiczną kartę przemilczanej historii" - podkreśla "Le Figaro".

Recenzja "Liberation" skupia się przede wszystkim na historycznym wymiarze filmu. Zauważa, że film "kładzie akcent na tę wyjątkową chwilę złączenia dwóch największych totalitaryzmów XX wieku i na ich wspólną obsesję kłamstwa i śmierci". "Liberation" ubolewa przy tym, że - wyjąwszy jedną wzmiankę o Auschwitz - w filmie nie pojawia się wątek tragedii polskich Żydów pod okupacją niemiecką.

"Wajda nie unika melodramatu, a jego kamera trochę zbyt chętnie pokazuje umierających" - tak, w jednym tylko zdaniu, ocenia "Liberation" wartości artystyczne filmu.

Wszystkie włoskie gazety obszernie piszą o nadzwyczajnym pokazie filmu "Katyń" na festiwalu filmowym w Berlinie. W relacjach podkreśla się, że opowieść ta po raz pierwszy zwraca uwagę Zachodu na zapomnianą kartę historii.

Ponadto zauważa się w relacjach, że film jest głównym faworytem do Oscara.

"Corriere della Sera" wyraża przekonanie, że dzieło Andrzeja Wajdy to "wielka historyczna opowieść z niewielkimi emocjami".

Według największej włoskiej gazety odnosi się wrażenie, że celem wprowadzenia przez reżysera wielowątkowości było przede wszystkim "powstrzymanie emocjonalnego zaangażowania, by nakłonić widza do zastanowienia się nie tylko na temat prawdy historii (i odpowiedzialności za masakrę), ale także nad pilną potrzebą wyborów moralnych: do którego momentu ci, którzy ocaleli, mogli udawać, że nic nie wiedzą?"

W relacji z Berlina zwraca się uwagę na przedstawione w filmie postaci kobiet, granych przez Maję Ostaszewską, Danutę Stenkę i Magdalenę Cielecką.

"Powstał obraz różnorodny i w żadnym razie nie uproszczony, w którym odpowiedzialność sowiecka nie przysłania odpowiedzialności nazistów" - stwierdza dziennik. "Ale - dodaje - brakuje emocji, których można było spodziewać się przy takim temacie".

"Tak, jakby zadanie połączenia potrzeby dydaktycznej (...), złożoności historycznej i dylematów moralnych doprowadziło do zdławienia emocjonalnego zaangażowania po to, by przede wszystkim rzucić światło na okres zbyt długo ukryty w ciemności" - konkluduje mediolańska gazeta.

"Il Giornale" kładzie zaś nacisk na to, jak wyjątkowym wydarzeniem była obecność kanclerz Niemiec Angeli Merkel na projekcji filmu.

"Można zrozumieć pobudkę, jaką kierowała się Merkel: do 1992 roku Związek Radziecki przypisywał Niemcom tę masakrę" - podkreśla się w artykule. Według dziennika, polski film, opowiadający jako pierwszy obraz fabularny o zbrodni katyńskiej, "jeszcze bardziej zamrozi stosunki między Berlinem a Moskwą".

"Il Giornale" zwraca uwagę na tragiczny rezultat zbrodni w Katyniu dla historii Polski: "Eliminując polskie elity, ułatwiono asymilację w Polsce komunizmu, a zatem uległość wobec Rosjan".

"Trzeba było dziesięcioleci - dodaje dziennik - by w 1956 i w 1971, a potem od 1981 roku, kiedy elity się odrodziły - w Polsce powstała szeroka opozycja".

W relacji wyraża się przekonanie, że chociaż "Katyń" Wajdy nie wyróżnia się "wysoką estetyką", jaką cechował jego "Popiół i diament" oraz "Człowiek z marmuru", to film ten emanuje "siłą przywołanych wydarzeń".

"Widok żołnierzy w mundurach Armii Czerwonej, zabijających metodycznie więźniów, rzuca cień także na tych radzieckich żołnierzy, którzy 27 stycznia 1945 roku otworzyli bramy Auschwitz" - pisze włoski dziennik. Zadaje następnie pytanie: "Czy to są rosyjskie potwory, tak jak zostali przedstawieni Niemcy w tysiącach filmów?"

"Nie" - dodaje autor artykułu. Przytacza następnie odpowiedź, jaką usłyszał od Andrzeja Wajdy w Berlinie: "Każdy naród, także polski, popełnia błędy i okrucieństwa".

"Kiedy pozwala się na to, by pamięć wzięła górę nad historią, zaczyna się łańcuch rekonstrukcji, które oddając honor zapomnianym, wypartym z pamięci, otwierają na nowo stare rany i wywołują chęć odwetu" - zauważa sprawozdawca berlińskiego festiwalu.

Cytuje na zakończenie słowa Andrzeja Wajdy: "Przede wszystkim nie chciałem zrobić filmu na użytek polityczny".

"O święta naiwności" - konkluduje "Il Giornale".

Katolickie "Avvenire" podkreśla, że film, będący faworytem do Oscara, "po raz pierwszy zwraca uwagę Zachodu na potworność masakry, zapomnianej przez ponad pół wieku".

Gazeta włoskich biskupów zauważa, że polski artysta wykorzystał "wstrząsającą historię rodzinną, by przywołać kontrowersyjną i zapomnianą kartę historii, która wydarzyła się tuż przed tym, gdy rany drugiej wojny światowej zaczęły spływać krwią w całej Europie".

"La Repubblica" przytacza słowa Andrzeja Wajdy z Berlina o tym, że międzynarodowa premiera jego filmu to wielki dzień, na który czekał całe życie. Rzymski dziennik cytuje obszernie wypowiedzi reżysera, który podziękował za obecność kanclerz Angeli Merkel.

Gazeta odnotowuje, że Wajda powiedział również, że uważa swój film za ważny dla poprawy stosunków w zjednoczonej Europie.

Ponadto - podkreśla się w artykule - polski reżyser zapewnił, że nie chciał, aby "Katyń" był wykorzystywany jako element "propagandy wyborczej" ani w Polsce, ani w Rosji.

Warto przy okazji zauważyć, że gazeta, cytując wypowiedzi Wajdy, zamiast słowa Rosja używa błędnie sformułowania "ZSRR". W artykule zdanie przypisane Wajdzie brzmi: "Nie chcę, aby film był wykorzystany jako propaganda wyborcza, nie chciałem tego w Polsce, nie chcę, by go wykorzystano w ZSRR".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Wajda | Katyń | kłamstwa | Angela Merkel | Le Figaro | liberation | dziennik | film | Katyń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy