Reklama

Zakurzony Angelopoulos

Jest taki rodzaj kina, które pamięta się po obrazach. Szczegóły historii zacierają się, ale pozostają poszczególne kadry. Wyłaniające się z mgły drzewo, "zawieszony krok bociana" na granicy grecko-bałkańskiej, zdemontowany posąg Lenina - to sceny, które przywołuje w pamięci tylko jedno nazwisko, Theo Angelopoulosa.

Jak to zwykle z "horyzontalnymi" retrospektywami bywa, 73-letni grecki reżyser w Polsce raczej nie był szerzej znany. Czasem tylko pojedyncze tytuły pojawiały się w trakcie małych przeglądów. A Angelopoulos zalicza się dzisiaj do klasyków kina europejskiego, to jeden z ostatnich jego wielkich autorów. Teraz gości we Wrocławiu, gdzie prezentowana jest jego cała twórczość.

Podobno Harvey Keitel, który wystąpił w "Spojrzeniu Odyseusza", powiedział kiedyś, że w czasie, który Angelopoulos potrzebuje na zrealizowanie jednego ujęcia, Quentin Tarantino dawno zrobiłby już film. Kino greckiego twórcy z pewnością łatwe nie jest, ale gdy już raz widz rozsmakuje się w melancholijnym klimacie, pustych kadrach wypełnionych mgłą, malarskich scenach z krajobrazem w roli głównej i długich, leniwych ujęciach, jest już stracony. "Podróż komediantów", "Pszczelarz", "Pejzaż we mgle", "Zawieszony krok bociana" zachwycają, bo noszą na sobie autorskie piętno. Twórca nigdy nie umieszcza w swoich dziełach napisu "koniec". Każdy kolejny film to kontynuacja poprzedniego, zawierająca odniesienia do wcześniejszej twórczości.

Reklama

"Moja twórczość to raczej rozdziały jednego i tego samego filmu, który jest kontynuowany, ale nigdy nie dojdzie do końca, bo nigdy nie będzie ostatniego słowa" - mówił w jednym z wywiadów.

W czasie spotkania poświęconego twórczości Theo Angelopoulosa w czasie festiwalu "Era Nowe Horyzonty" z udziałem samego reżysera podkreślano znaczenie kontekstu dramatycznej historii Grecji XX wieku, wpływu malarstwa bizantyjskiego czy mitologii greckiej.

"Najistotniejsza wydaje mi się jednak poezja" - mówił Rafał Syska, filmoznawca i autor monografii twórcy, "Poezja obrazu. Filmy Theo Angelopoulosa" - "Na jego twórczość warto spojrzeć przez pryzmat nowożytnej poezji greckiej Konstandinosa Kawafisa czy Jorgosa Seferisa".

Sam bohater dyskusji przyznał, że do tej pory w swoich filmach umieszcza odniesienia do poezji, trawestacje znanych poematów, a i sam też nadal pisze.

O Angelopoulosie mówi się, że należy do bardzo silnych osobowości twórczych. Lubi dominować na planie. W kraju jest często krytykowany i atakowany za "blokowanie karier" innych twórców. Sam Angelopoulos od lat współpracuje z grupą stałych osób, jak operator Jorgos Arvanitis, pianistka i kompozytorka Eleni Karaindrou czy scenarzysta Petros Markaris. Wszyscy podporządkowują się wizji reżysera, bo każdy film jest filmem jednego autora.

"Angelopoulos sam wie, co ma być w scenariuszu" - mówił w czasie spotkania Markaris - "Rola współpracownika sprowadza się do tego, by na papierze zapisać wizję, którą on już ma w głowie".

Obaj panowie spotkali się w 1971 roku. Markaris wystawiał wtedy swoje sztuki w teatrze i ani myślał o kinie. Pewnego razu po spektaklu podszedł do niego Angelopoulos i zaproponował współpracę.

"Powiedziałem mu wtedy, że bardzo chętnie, ale ja nie wiem, jak pisać scenariusze do filmów. To Theo nauczył mnie wszystkiego".

Markaris przyznał, że wiele osób dziwi się ich przyjaźni. Angelopoulos oraz Markaris i Tonino Guerra - współtwórcy scenariuszy to zupełnie różne osobowości, a jednak odnajdują wspólną płaszczyznę porozumienia.

"Oni często pełnią rolę adwokata diabła" - przyznał reżyser - "To pozwala mi spojrzeć na swoje pomysły z innej perspektywy, a z dysharmonii często rodzi się coś wartościowego".

Podobno po obejrzeniu "Podróży komediantów" Andrzej Wajda przez Jerzego Andrzejewskiego, kazał przekazać Angelopoulosowi gratulacje i serdecznie go pozdrowić. Grecki twórca "Popiół i diament" umieścił teraz wśród wybranych przez siebie tytułów prezentowanych we Wrocławiu.

"Ten film, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy w Paryżu w 1961 roku, zrobił na mnie ogromne wrażenie" - wspominał Angelopoulos - "A faktycznie Wajda przesłał mi pozdrowienia, podobno powiedział, że "Podróż komediantów" oprócz pewnej powtarzalności, zawiera nieokreśloną tajemnicę. Ja wiem, jaka to tajemnica: ten film po prostu był nakręcony nie do końca legalnie".

Angelopoulos opowiedział, jakimi sposobami w czasie dyktatury starali się omijać cenzurę. Stąd "nielegalność" filmów.

"Należę do pokolenia, które wierzyło, że świat można zmienić. Konfrontacja z historią była dla nas bardzo bolesna i w końcu zostaliśmy wyrzuceni poza jej obieg. Gorycz tej porażki prześladuje wiele osób z mojej generacji zarówno w życiu osobistym, jak i twórczym".

"Według mnie dla twórczości Angelopoulosa najistotniejsze są trzy filmu: "Podróż komediantów", "Aleksander Wielki" i jego najnowszy projekt, który przygotowuje" - stwierdził Markaris.

Angelopoulos właśnie skończył zdjęcia do swojego najnowszego filmu, który prawdopodobnie będzie miał premierę zimą. Bruno Ganz, który pojawił się we wcześniejszej "Wieczności i jednym dniu", teraz wystąpi w "The Dust of Time" - "Kurzu czasu". Angelopoulos zapowiada swój najnowszy film, jako zupełną odmianę w swojej twórczości, która ma zaskoczyć niejednego widza zaznajomionego z wcześniejszymi filmami greckiego reżysera. A co nowego jest w "Kurzu czasu"?

Po chwili milczenia Angelopoulos uśmiechnął się szeroko i stwierdził: "Kurz".

Martyna Olszowska, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: twórczość | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy