Reklama

"Wojna domowa": PRODUKCJA

Zdjęcia do WOJNY DOMOWEJ, wystawnej adaptacji sztuki, EASY VIRTUE, Noela Cowarda trwały siedem tygodni i zakończyły się w lutym 2008 roku. Film w całości nakręcono we wspaniałych posiadłościach Anglii, głównie we Flintham Hall w Nottingham.

Postać Larity, awangardowej młodej kobiety, która szturmem zdobywa rodzinę Whittakerów gra amerykańska aktorka Jessica Biel (Iluzjonista, i Państwo młodzi: Chuck i Larry); w rolę zmęczonego wojną ojca rodziny Whittakerów wcielił się Colin Firth (Dziewczyny z St. Trinian, Dziennik Bridget Jones, To właśnie miłość, Dziewczyna z perłą); Kristin Scott Thomas (Kochanice króla, Angielski Pacjent, Gosford Park, Cztery wesela i pogrzeb), jego chłodną, lecz neurotyczną żonę, panią Whittaker, zaś Ben Barnes (Gwiezdny pył, Opowieści z Narnii: Książę Kaspian) występuje w roli świeżo poślubionego męża Larity, Johna Whittakera.

Reklama

WOJNĘ DOMOWĄ wyreżyserował Australijczyk, Stephan Elliott, znany chociażby z Priscilli, królowej pustyni oraz Oka obserwatora, a wyprodukował Barnaby Thompson, Joe Abrams i James D. Stern.

Autorem scenariusza do WOJNY DOMOWEJ, na podstawie sztuki Noela Cowarda pod tytułem EASY VIRTUE są Stephan Elliott i Sheridan Jobbins.

Wprowadzenie

??"To smutne, jak wiele osób jest zaszokowanych prawdą, a jak niewiele oszustwem." (Noel Coward)

Noel Coward napisał "Easy Virtue" w 1924 roku, w wieku zaledwie 23 lat i chociaż była to jedna z jego najmniej znanych sztuk, odniosła spory sukces.

Producent Barnaby Thompson mówi "Ta historia jest niezwykle interesująca, gdyż moim zdaniem ma uniwersalny charakter. Opowiada o mężczyźnie, który spotyka piękną kobietę, zakochują się w sobie i pobierają się, po czym on przywozi ją do domu, żeby poznała rodzinę. Wszystko zapowiada się świetnie, dopóki teściowa nie zaczyna pałać do dziewczyny natychmiastową niechęcią i zaczyna się wojna... a przecież wszyscy mamy teściowe."

O wyborze reżysera Thompson wypowiada się następująco "Stephan jest doświadczonym reżyserem, ale przez dłuższy czas nie stał za kamerą, więc w pewnym sensie wniósł do filmu entuzjazm początkującego, a jednocześnie poczucie, iż film wyszedł spod ręki uznanego reżysera. Zawsze odpowiadało mi jego upodobanie do anarchii i kiedy rozglądałem się za reżyserem, szukałem kogoś, kto wniesie do filmu odrobinę zuchwałości. Wtedy przyszedł mi do głowy Stephan. Otacza go interesująca i zaraźliwa aura, co było wyraźnie wyczuwalne na planie, w jego sposobie pracy oraz po tym, że wszyscy zdawali się świetnie przy tym bawić. To dobrze o nim świadczy.

"Po moim słynnym wypadku na nartach we Francji w 2004 roku, kiedy połamałem sobie kręgosłup, miednicę i nogi, co przykuło mnie do łóżka prawie na trzy lata " mówi Elliott, "miałem mnóstwo czasu do myślenia.

Wcześniej postanowiłem, że mam dosyć przemysłu filmowego. Wypadek dał mi bodziec potrzebny do szukania nowych pomysłów. Wtedy Barnaby podsunął mi tekst Noela Cowarda. Najpierw pomyślałem sobie "czemu, u diabła przynosisz Noela Cowarda akurat mnie?. Filmy kostiumowe zupełnie mnie nie interesują i chyba nigdy na żadnym nie wysiedziałem do końca! Jednak Barnaby oznajmił, że właśnie dlatego pokazał mi tę sztukę, więc przeczytałem ją i zacząłem się zastanawiać. Ten buntowniczy rys, widoczny zwłaszcza u nowoczesnej dziewczyny, jaką jest Larita, uwięziona w scenerii z epoki, co powoli doprowadza ją do szaleństwa? tu mogłem wykorzystać swoje umiejętności jako scenarzysta. Przyszło mi do głowy, że mogę się nawet dobrze przy tym bawić. Oczywiście nie mogłem posłużyć się moimi ulubionymi żartami o puszczaniu bąków, ani przebierać mężczyzn w sukienki, musieli mnie trochę ujarzmiać" przyznaje, śmiejąc się.

"Nie chcieliśmy kręcić filmu kostiumowego", mówi dalej Elliott, "tylko współczesny dla współczesnej widowni, więc staraliśmy się nadać mu prawdziwie nowoczesny wydźwięk, a wtedy pojawili się aktorzy i natychmiast włączyli tryb "Coward" Musiałem ich poprosić, żeby rozmawiali ze mną tak, jak robią to na co dzień i ostatecznie znaleźliśmy wspólny język. Zaszaleliśmy też kompletnie z muzyką, a ponadto w filmie znalazło się kilka wyjątkowych efektów specjalnych, które nie są standardem w kinie z epoki".

Wspominając współpracę ze Stephanem nad pisaniem scenariusza, Sheridan Jobbins mówi "Stephan jest bardzo zabawnym człowiekiem. To kawalarz o szatańskim poczuciu humoru. Prześmiewca, który ma dystans do siebie. Chociaż Coward jednoznacznie kojarzy się z ciętym językiem - Stephan jest nieco bardziej rubaszny! Zwróciłem na to uwagę podczas naszej pierwszej rozmowy o scenariuszu (turlając się po podłodze ze śmiechu ze słowami "Co? Ty? Pracujesz nad Noelem Cowardem?) Okazuje się, że nieświadomie rzuciłem rękawicę człowiekowi, który uważa Cowarda za jednego z najbardziej przenikliwych obserwatorów dwudziestego wieku. Oryginalna sztuka sceniczna to melodramat, a nie jedna z komedii, z których słynął Coward. Kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób stworzyć z tego tekstu komedię, nie tracąc nic z jego lekkości, Stephan sparafrazował Cowarda słowami 'Dowcip to przyprawa, a nie sos...' i to zadecydowało o stylu naszego scenariusza."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wojna domowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy