Reklama

"Trzynasty wojownik": O PRODUKCJI

"Trzynasty wojownik" to kostiumowy thriller przygodowy, ekranizacja bestsellerowej powieści Michaela Crichtona, autora "Jurassic Park", "Konga" i "Kuli", wyreżyserowana przez mistrza kina akcji Johna McTiernana, twórcę "Szklanej pułapki" i "Polowania na Czerwony Październik".

Film zrealizowano w efektownych plenerach, z wielkim rozmachem inscenizacyjnym i dbałością o najdrobniejsze szczegóły. W roli głównej oglądamy Antonio Banderasa, który od czasu sukcesu "Maski Zorro" należy do najbardziej rozchwytywanych aktorów światowego kina. Partneruje mu dawno u nas nieoglądany Omar Sharif ("Lawrence z Arabii" i "Dr Żywago" Davida Leana, "Biesy" Andrzeja Wajdy).

Reklama

Michael Crichton ukończył powieść "Trzynasty wojownik" w roku 1976. Źródłem inspiracji były dla niego fragmenty historycznego traktatu pióra Ahmeda Ibn Fahdlana. W dziesiątym wieku Ibn Fahdlan podróżował przez Azję Centralną i napotkał na swej drodze grupę wojowników z Północy - mówi Michael Crichton. - Fahdlan zasłynął jako komentator historyczny, bo jako jeden z nielicznych zawarł w swym dziele szczegółowy opis tych ludzi, których dane mu było poznać osobiście. Jego rękopis pokazuje, że był człowiekiem przebiegłym i - jak się wydaje - bystrym obserwatorem. Podróżników opisuje bowiem chłodnym okiem, szczerze i z zaciekawieniem. Informacje zaczerpnięte od Fahdlana zweryfikowałem na podstawie innych źródeł pisanych przełożonych na angielski z najróżniejszych języków świata. Zgromadziłem sporą bibliografię, która stała się kanwą trzech pierwszych rozdziałów powieści. Bagdad był jedną z najważniejszych kolebek cywilizacji. Nawet w tamtych czasach jego mieszkańcy należeli do prawdziwych kosmopolitów. Posiedli niezwykłą wiedzę i bogactwo, utrzymywali stosunki handlowe z wieloma innymi narodami, przyswajali więc sobie także elementy zaczerpnięte z innych kultur. Łatwo więc zrozumieć, dlaczego człowiek wywodzący się z tego kręgu uległ fascynacji kulturą potężnych wojowników, którzy nie rozstają się z bronią nawet podczas snu, cenią sobie poczucie humoru, ale potrafią być także nieokrzesani i brutalni. Fahdlan zawarł w swym dziele pasjonujący opis nordyckich wojowników, dzięki niemu wiele się nauczyłem o tych ze wszech miar niezwykłych ludziach. Cechowała ich zdumiewająca odwaga i zdolność do niesamowitych wyczynów. Byli ludźmi wielkiego ducha, kierowali się poczuciem humoru i głęboką filozofią życia. Nasze wyobrażenia o nich ukształtowały wieki anglosaksońskiej propagandy, a w końcu to nikt inny, jak oni złupili wszystkich naszych przodków.

Tysiącletnia historia dobiegła swego naturalnego końca, a wtedy do akcji wkroczył Michael Crichton zadając sobie pytanie: "Co by było, gdyby?" - mówi reżyser John McTiernan. - Sądzę, że wyczuł, iż klasyczna konwencja kryje w sobie materiał na porywającą i całkiem współczesną opowieść. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z historią kosmopolitycznego yuppie, który pakuje się w kłopoty natury politycznej, bo związuje się z nieodpowiednią dziewczyną. Jest młodym politykiem, za karę zostaje więc wysłany z misją dyplomatyczną do odległego kraju. Po drodze, w samym sercu Azji Centralnej, natyka się na obóz prawdziwych twardzieli. Ci porywają go i wywożą na północny kres półwyspu skandynawskiego, a wszystko za sprawą przepowiedni. Zawsze lubiłem tę opowieść, przekonałem więc Michaela Crichtona, by przenieść ją na ekran.

Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ktokolwiek porwie się, by przenieść moją książkę na ekran - mówi Michael Crichton. - Z punktu widzenia filmowca ma niejasną fabułę i brak w niej konsekwentnej linii narracyjnej, a jednak bardzo ucieszyło mnie, że John McTiernan wykroił z niej materiał na film.

Zrozumiałem, że oto nadarza się okazja, by zrealizować film akcji osadzony w oryginalnych realiach - mówi John McTiernan. - Jako dziecko fascynowało mnie to, że kino przenosi nas do innego świata, do czasów, których nie możemy poznać inaczej. Różnice pomiędzy różnymi częściami świata stopniowo się zacierają, a we mnie wciąż jest coś z dziecka, które uwielbia odkrywać niezwykłe miejsca.

Z dzieła Ibn Fahdlana zaczerpnęliśmy opisy wojowników i ich zachowań, wyposażyliśmy ich jednak w szereg współczesnych cech - mówi Michael Crichton opisując drogę, która wiodła od rękopisu do powieści i opartego na niej scenariusza napisanego pod kierunkiem Johna McTiernana przez Williama Wishera i Warrena Lewisa.

Kiedy Ibn po raz pierwszy spotyka wojowników, otwarcie okazuje im pogardę - mówi Michael Crichton. - Niewiele brakuje, by uważał stosunki z nimi za poniżej swojej godności, oni z kolei przyjmują go z otwartymi ramionami. Jest dużo skromniejszej postury, staje się więc dla nich rodzajem maskotki, ot mały człowieczek na koniku. W owych czasach liczyła się jednak przede wszystkim umiejętność posługiwania się bronią. Jeśli byłeś kupcem, miałeś do wyboru: walczyć albo zginąć. Większość ówczesnych ludzi utrzymywała się z rolnictwa, a czas zbiorów szybko mijał. Ich życie było trudne, los - niepewny, a średnia życia - krótka. Nawet wtedy jednak powszechna była tolerancja i zrozumienie dla obcych kultur. Czasem wydaje mi się, że współcześni żyją w błędnym przeświadczeniu, iż wielokulturowość jest wynalazkiem ostatnich dziesięciu lat.

Zafascynowało mnie to, że historia pozwala nam zrozumieć, kim jesteśmy. Kiedy spojrzymy, skąd pochodzimy, zrozumiemy, dokąd zmierzamy - mówi John McTiernan. - Warto przy tym przyjrzeć się nie tylko różnicom, ale i podobieństwom. Dla przykładu pozycja kobiety w społeczeństwie skandynawskim niewiele się zmieniła przez ten tysiąc lat, które upłynęły od wydarzeń pokazanych w naszym filmie. Kobiety są integralną częścią wspólnoty, a interesy i małżeństwa opierają się na układach partnerskich. Oblicze techniki zmienia się oczywiście bardzo szybko, ale przemiany w mentalności ludzkiej zachodzą dużo wolniej. Wyszedłem z założenia, że bohaterowie filmu to ludzie z krwi i kości, o sposobie myślenia i zachowaniach zbliżonych do naszych. Oczywiście sam Ibn Fahdlan patrzy na sprawy ze stosunkowo współczesnego punktu widzenia. Od samego początku widzieliśmy w tej roli Antonio Banderasa. To wszechstronny, przykuwający uwagę aktor. Sądzę, że przyda granej przez siebie postaci autentyzmu i sprawi radość kinowej widowni zabierając ją w niezwykłą podróż.

Spodobała mi się mgiełka tajemnicy spowijająca akcję naszej opowieści - mówi Antonio Banderas. - Naszych bohaterów jednoczy walka ze wspólnym wrogiem. Wywodzą się z różnych ras i mają inne wyobrażenia na temat życia, co uważam za jeden z najważniejszych wątków, który przewija się przez całą naszą opowieść. Doceniłem także to, że mamy do czynienia z filmem akcji, który porusza takie tematy jak sens życia i rola przyjaźni, nie rezygnuje więc z głębszych przemyśleń.

Ibn pochodzi z bogatej rodziny, ma jednak w sobie wiele z ulicznego cwaniaczka - mówi Antonio Banderas o swoim bohaterze. - Początkowo jest bardzo niedojrzałym człowiekiem, wszystko go denerwuje, reaguje więc przesadnie do okoliczności. Spotkanie z wojownikami pozwala mu ujrzeć samego siebie w niezbyt korzystnym świetle. Podróż to dla niego początek procesu inicjacji, który sprawia, że stanie się prawdziwym mężczyzną i lepszym człowiekiem. Jego przeżycia składa się na frapujący film. Ibnowi towarzyszy w podróży jego oddany sługa, Melchisidek. Tę ważną rolę twórcy powierzyli legendarnemu egipskiemu aktorowi Omarowi Sharifowi, który zyskał sławę rolami w filmach Davida Leana "Lawrence z Arabii" - w którym zagrał nagrodzoną Złotym Globem rolę Ibn el Kharisha, zaufanego towarzysza Petera O'Toole'a - i "Dr Żywago", w którym wcielił się w postać tytułowego bohatera. Podobnie jak Sharif Banderas wystąpił w 30 filmach w ojczystym kraju, zanim zyskał sławę na arenie międzynarodowej.

Kiedy patrzę na Antonio, przypominają mi się moje początki, a to wywołuje uśmiech na mojej twarzy - mówi Omar Sharif. - Czuję, jak wraca mi młodość i sądzę, że on czuje to samo, co ja czułem będąc w jego wieku. Obaj mówimy z akcentem, a zostaliśmy gwiazdami międzynarodowego kina, wiele więc nas łączy. Świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, choć dane nam było pracować razem bardzo krótko.

Pytany, co zadecydowało, że przyjął niewielką, choć znaczącą rolę Melchisideka, Omar Sharif odpowiada: Większe znaczenie przywiązuję do mniejszych ról w dobrych filmach, niż wielkich ról w złych filmach. Na planie naszego filmu spotkało się wielu doskonałych twórców. Nie ukrywam, że wspaniale mi się pracowało z Michaelem Crichtonem, Johnem McTiernanem i Antonio Banderasem. Melchisidek to dżentelmen w każdym calu. Jest sługą i mentorem Ibna, człowiekiem szlachetnym i oddanym nauczycielem porywczego młodzieńca, który ma wszelkie zadatki na bohatera. Jest człowiekiem wielkiej kultury, mówi kilkoma językami i posiadł wiedzę o świecie. Służy za pośrednika między Ibnem i wojownikami podczas ich pierwszego spotkania. Ibn uważa ich za dziwnych, a Melchisidek odpowiada: "Tacy już są, na świecie znajdzie się miejsce dla każdego".

Omar Sharif sam mówi kilkoma językami, a rola wymagała od niego znajomości greki i łaciny. Melchisidek i Ibn szukają sposobu, by nawiązać kontakt z wojownikami w nadziei, że w końcu znajdą wspólny język, aż okazuje się, że zarówno Melchisidek, jak i grany przez Dennisa Storhoi Herger the Joyous mówią trochę po łacinie. Nasz film to opowieść o facecie postawionym w obliczu sytuacji, w której czuje się kompletnie wyobcowany - mówi John McTiernan. - Chcieliśmy dochować stosunkowej wierności słowu i posłużyć się barierą językową, tak by bohater, a wraz z nim widzowie zrozumieli, że czeka ich niezwykła przygoda.

Przez pewną część filmu Ibn nie zrozumie, co mówią nordycy i musi uciekać się do pomocy tłumacza - mówi Michael Crichton. - W filmie nie ma napisów, są więc sceny, kiedy widz nie rozumie dialogów. W kinie rzadko stosuje się podobny zabieg, co jak sądzę przydaje naszemu filmowi odrobiny autentyzmu. Zaskoczył mnie humor obecny w filmie. Książka, jak sądzę, utrzymana była w poważnym tonie, ale relacje między naszym bohaterem a jego nowymi towarzyszami obfitują w zabawne sytuacje.

Jak na ironię najtrudniejsze w pracy nad scenariuszem było to, że nie mogliśmy używać wulgaryzmów i epitetów - mówi John McTiernan. - Czerpaliśmy nieco z języka współczesnego, tłumacząc trochę z greki, łaciny i norweskiego, ale nasi bohaterowie nie mogli przeklinać, co jak wiadomo stanowi podstawę dialogów w kinie akcji. Przystępując do kompletowania obsady założyliśmy sobie, że zaangażujemy tylu skandynawskich aktorów, ilu tylko uda nam się znaleźć. Dwie trzecie z członków naszej obsady pochodzi ze Szwecji, Danii czy Norwegii, wszyscy - podobnie jak większość Skandynawów - mówią po angielsku. Szukaliśmy utalentowanych aktorów o współczesnym emploi. Szczęśliwie udało nam się znaleźć kilku niezwykłych aktorów, z których większość specjalizuje się w repertuarze klasycznym. Nie bez znaczenia był przy tym wzrost i postura.

Sądzę, że przeciętny wzrost Skandynawów oscylował wokół dwóch metrów, podczas gdy nasi brytyjscy aktorzy szekspirowscy mierzyli ponad metr dziewięćdziesiąt. Antonio nie jest ułomkiem, ale chcieliśmy, by na tle innych wydawał się mniejszy.

Czułem się, jakbym pracował z koszykarzami NBA - mówi Antonio Banderas. - Dobrze, że nie mam kompleksów na punkcie wzrostu, bo nawet mój koń wydawał się mniejszy z porównaniu z ich rumakami. Nigdy nie widziałem tak wielkich ogierów.

Na planie spotkali się aktorzy ze Stanów Zjednoczonych, Środkowego Wschodu i najróżniejszych części Europy. Aby wcielić się w role niezłomnych wojowników na miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć przeszli oni intensywny trening, który obejmował szermierkę, jazdę konną i umiejętność obchodzenia się z większymi niż zwykle końmi. Aktorów, którzy nie znali norweskiego ani łaciny, zagoniono do szkolnych ław, gdzie pracowicie ćwiczyli wymowę i doskonalili akcenty, tak by nie odstawać potem od reszty grupy.

Mieliśmy szczęście, że nasi aktorzy mogli spędzić ze sobą trochę czasu przed rozpoczęciem zdjęć - mówi Michael Crichton. - Ćwiczenia pomogły im utworzyć jednolitą grupę, zanim jeszcze zaczęliśmy kręcić.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Trzynasty wojownik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy