Reklama

"Skazany na bluesa": EKSPLIKACJA REŻYSERSKA

Ryszard Riedel, wokalista zespołu Dżem w latach 1976-94 jest dzisiaj legendą.

W dziesięć lat po jego tragicznej śmierci, cmentarz w Tychach wciąż odwiedzają grupki fanów, na jego grobie zawsze leżą skromne wiązanki świeżych kwiatów i palą się świece...

Kiedy wraz ze współscenarzystą Przemkiem Angermanem zbieraliśmy materiały do scenariusza, poruszyło nas jedno. Wszyscy mówili o tym samym Ryśku, ale każdy opowiadał o innym człowieku. Jeden z jego przyjaciół skwitował to tak: “Powiedzą wam dużo, będą mówić to i owo, szczerze i do bólu, ale opowiedzą wam tylko o tej jasnej stronie, o tym co było widać, a Rysiek był jak księżyc i nikt nie powie wam o ukrytej stronie księżyca. Bo ludzi takich jak Rysiek, ludzi tak głęboko wewnętrznych i magicznych nikt nigdy dobrze nie zna”.

Reklama

To prawda... Ja też nigdy Ryśka dobrze nie znałem, choć w zasadzie znałem go od urodzenia. Urodziliśmy się w tym samym domu w Chorzowie, a właściwie w tym samym pokoju z kuchnią na pierwszym piętrze przy ulicy Truchana, przy czym ja urodziłem się trzy lata wcześniej. Kiedy moi rodzice zmienili mieszkanie na większe, zamieszkali tam Riedlowie i urodził się Rysiek. Ojciec Ryśka był moim stryjecznym bratem, choć ze względu na różnicę wieku nazywałem go „wujkiem”, bo był rówieśnikiem mojego ojca. Często odwiedzaliśmy Riedlów w Chorzowie, a potem w Tychach, dokąd przenieśli się pod koniec lat 60. Nawet w czasie tych krótkich i rutynowych wizyt dawało się odczuć specyficzny związek, który wykształcił się pomiędzy Ryśkiem i jego ojcem. Mało powiedzieć, że mieszkając razem - żyli w dwóch różnych światach, nie akceptowali się, robili sobie na złość, nie mogli i nie chcieli się porozumieć... Miałem wrażenie, że się nienawidzą. Ranili się wzajemnie, ale chyba nie mogli bez siebie żyć.

Kiedy postanowiłem zrobić film o Ryśku, wiedziałem już, że nie będzie to jedynie nostalgiczno-muzyczna podróż do czasów mojego dzieciństwa, do „swojsko-hipisowskich” czasów lat 70., do niepowtarzalnych klimatów imprez w Jarocinie lat 80. (na wspomnienie których łezka się w oku kręci)... Że przede wszystkim będzie to film o ludzkich namiętnościach i marzeniach, o poszukiwaniu wolności i walce z przeznaczeniem. Bo historia Ryśka Riedla to właśnie taka historia.

Jan Kidawa-Błoński

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Skazany na bluesa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy