Reklama

"Schmidt": REALIZACJA

Alexander Payne lubi kręcić swoje filmy w Omaha w Nebrasce. Lubi też realizować je ze sprawdzonym zespołem. Oprócz kierowniczki produkcji, Jane Ann Stewart, należą do niego autor zdjęć James Glennon, montażysta Kevin Tent, kompozytor Rolfe Kent, reżyserzy castingów Lisa Beach i John Jackson i spora część obsługi technicznej. Co bardziej spostrzegawczy miłośnicy filmów reżysera mogą nawet zauważyć na ekranie kilka znajomych twarzy. Payne czuje się wybrańcem losu mogąc pracować z ludźmi, którzy znają jego oczekiwania, rozumieją jego wizję całości przedsięwzięcia i specyficzny styl realizacji filmu.

Reklama

Wendy Chuck, projektantka kostiumów do filmów "Schmidt" i "Wybory" mówi – Alexander lubi, żeby wszystko wyglądało tak bardzo niehollywoodzko, jak tylko jest to możliwe. Zdecydowanie częściej niż inni reżyserzy lubi kręcić sceny z udziałem prawdziwych ludzi ubranych w prawdziwe ubrania.

Payne nie przejmuje się nie tylko kostiumami, ale także wieloma innymi aspektami wzorcowej produkcji z Hollywood. Aktywnie współpracuje z reżyserem castingów, Johnem Jacksonem – wiele ról w filmie obsadzonych jest przez ludzi mieszkających w mieście, w którym kręcony jest film – są to gospodynie domowe, agenci ubezpieczeniowi, studenci i inni mieszkańcy stanu Nebraska. Mówi o tym sam Payne – Sprawia mi dziwną satysfakcję, gdy myślę sobie o tych wszystkich zawodowych aktorach, desperacko pragnących zagrać w filmie z Jackiem Nicholsonem, podczas gdy tu, w Omaha, szansę na to mieli w mniejszym lub większym stopniu po prostu przechodnie na ulicy.

Zamiłowanie do realizmu najczęściej odziera samą produkcję z błyszczącej otoczki, o którą tak łatwo na planie innych produkcji. – Praca z Alexandrem Paynem oznacza – mówi producent Harry Gittes - że musisz pogodzić się z tym, że nie ma miejsca na jakiekolwiek sztuczne zachowania. Większość ludzi dałaby wszystko, by nie musieć tego robić, ale ci aktorzy po prostu chcą pracować właśnie w ten sposób.

Projektantka kostiumów Chuck, której praca rozpoczyna się na wczesnym etapie produkcji, wyjaśnia – Bardzo często zdarza się, że po raz pierwszy rozmawiam z aktorami, kiedy tylko zostaną obsadzeni. Mówię im, jak Alexander widzi różne rzeczy, jak pracuje. Mówię im też, że lepiej będzie, jeśli chwilowo powieszą swoje ego na kołku. Aktorzy muszą pożegnać się ze swoim wyobrażeniem tego co piękne lub tego co można zrobić, jeśli chcą z nim pracować. Cenię tych aktorów, którzy się na to godzą.

O postaci Joannie mówi grająca ją Hope Davis – Pracuje w firmie komputerowej. Nie jest kimś, kogo interesuje moda. Według Davis, która o swej postaci mówi, że „pasuje do niej bardziej Eddie Bauer niż Dolce & Gabbana” charakter tej postaci doskonale podkreśla jej garderoba. – Zakładasz na nogi puchate papucie, na głowę jakąś przepaskę i, proszę bardzo, masz już tę postać. Jak dla mnie wystarczają już same papucie – śmieje się aktorka.

Kariera Jacka Nicholsona to rzadki przykład tryumfu znaczenia nad stylem. – On po prostu nie przejmuje się tym, jak wygląda – o Nicholsonie wyraził się kiedyś tak Roman Polański. – U Jacka liczy się tylko rezultat pracy. Producent Harry Gittes mówi, że Nicholson wyznaje swoistą filozofię życiową, dotyczącą tego, co nieuniknione – To jedna z tych rzeczy, które u niego uwielbiam. Kiedy w młodości zdał sobie sprawę, że wcześnie straci włosy, po prostu przestał się tym przejmować, każdy to widział. Pokazywał to każdemu, podkreślał to, nie martwiło go to.

- Styl tych filmów kręconych w Omaha wymaga, po prostu, pewnej dozy realizmu, widać w nim to, co w prawdziwym życiu, to nie jest udawany realizm z innych filmów – mówi Payne. – Zależy mi na tym nie dla jakiegoś uporu, ale głównie dlatego, że chcę przeciwstawić się głupim schematom, mówiącym jak mają wyglądać amerykańskie filmy – w których fryzury zawsze muszą być idealne, samochody nowe i czyste, a wszystko ładne i gotowe do pokazania na filmie. Chcę pokazać, że nie chodzi jedynie o filmowanie „pozytywnych” spraw. Że bohaterów filmów niekoniecznie trzeba lubić, że zakończenie nie musi wszystkiego rozwiązywać lub bawić. Prawdę powiedziawszy, nie rozumiem tych zasad.

Payne bardzo stara się jednak stworzyć takie środowisko pracy dla aktorów, by czuli się w nim na tyle swobodnie, by nic nie stało na przeszkodzie ukazaniu przez nich skomplikowania natury ludzkiej. – To główne zadanie reżysera w każdym filmie – musi dbać o to, by każdy czuł się dobrze robiąc to, co do niego należy – mówi Payne. – Ciężko jest być sobą przy kamerze. Żywię wiele szacunku dla aktorów filmowych. Ci naprawdę dobrzy mają jakąś specjalną więź z kamerą. Wygląda to niemal tak, jakby mogli przekazać jej coś, co jest poza zasięgiem innych osób.

Pauline Kael powiedziała kiedyś o Jacku Nicholsonie: - Pozwala widzom zajrzeć w głąb siebie, nie nakazuje im oglądania czegoś konkretnego. Przyjaciel Nicholsona, Harvey Keitel, także aktor, zauważył: - w środku Jacka żyją setki ludzi, cały świat. Producent Harry Gittes, który obserwuje Nicholsona na ekranie i w życiu prywatnym od ponad 40 lat, mówi o Schmidtcie granym przez aktora – To naprawdę zadziwiające, kiedy po tylu latach przyjaciel wciąż potrafi cię czymś zaskoczyć. Znam go od tak dawna, widzę czasami w jego zachowaniach fragmenty granych przez niego postaci, ale tego konkretnego faceta - Warrena Schmidta – nigdy wcześniej nie widziałem. To Nicholson, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliście.

- Każdego dnia Jack zaskakiwał mnie swoim niesamowitym aktorstwem – mówi Payne. – Z całą pewnością to jeden z najwybitniejszych aktorów wszystkich czasów. Kiedy pracowaliśmy na planie, nie widziałem w nim postaci granych w poprzednich filmach. Widziałem jedynie aktora doskonale robiącego to, co do niego należy. Kiedy obserwuje się go grającego na planie, niemal widać jak myśli o swej roli. Każde mrugnięcie okiem, każde spojrzenie jest przemyślane, coś ze sobą niesie. To właśnie nagromadzenie takich chwil tworzy tę wspaniałą głębię granych przez niego postaci.

- Mój ulubiony fragment filmu to ten, w którym jest samotny, pogrążony w depresji – mówi reżyser. – Lubię przyglądać się samotnym ludziom. O wiele bardziej lubię kręcić scenę z kimś całkowicie samotnym, niż taką, w której toczy się jakaś interakcja pomiędzy dwoma osobami. Scenarzyści nie piszą zbyt wiele takich scen. Zawsze czują presję – O rany, on tu nic nie mówi, przejdźmy do jakiegoś dialogu. A ja lubię obserwować ludzi, kiedy są pozostawieni samym sobie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Schmidt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy