Reklama

"Przerwana lekcja muzyki": BOHATERKI

W roli Susanny oglądamy Winonę Ryder. Aktorka mówi: „Książka dosłownie zwaliła mnie z nóg. Żałowałam, że nie wydano jej kiedy byłam nastolatką. Obserwacje, które poczyniła Susanna bardzo by mi wtedy pomogły. Uważam, że ‘Przerwana lekcja muzyki’ porusza uniwersalne problemy, które nigdy nie stracą na aktualności. Jest to książka nadzwyczaj szczera, odważna, zdradzająca ogromną wrażliwość. Zdumiewa niezwykłe poczucie humoru, z jakim autorka opisuje najczarniejszy okres w swoim życiu”.

Aktorka twierdzi, że natychmiast zapragnęła przenieść na ekran książkę Kaysen, przyznaje bowiem, że gdy miała 20 lat, sama zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego. Jak mówi: „Byłam co prawda w zupełnie innej sytuacji niż Susanna, cierpiałam bowiem na ostre napady lękowe. Były kompletnie irracjonalne i okropnie frustrujące, bo nie mogłam ich wyjaśnić ani samej sobie, ani innym. Czułam się, jakbym traciła rozum. Coś takiego może się przytrafić każdemu. Możesz być biedny, bogaty, stary czy młody - choroba nie wybiera, może dotknąć każdego. To jeden z najciekawszych wątków książki Susanny”.

Reklama

Winona Ryder przesłała egzemplarz książki swojej agentce, Carol Bodie, która mówi: „Powiedziała mi: ‘Musimy zrobić z tego film’. Zaczęłam czytać książkę, którą mi przysłała i nie mogłam się od niej oderwać. Uderzyło mnie, że jeszcze tak niedawno, zaledwie pod koniec lat 60-tych, rodzice mieli pełne prawo zamknąć swoje dziecko w domu wariatów tylko dlatego, że nie zachowywało się ono według wzorów, które oni uważali za jedyne słuszne”.

Następnego dnia Carol Bodie zadzwoniła do wydawcy z pytaniem o prawa do sfilmowania "Przerwanej lekcji muzyki" i dowiedziała się, że zostały one sprzedane Douglasowi Wickowi: „Skontaktowałam się z nim i opowiedziałam mu o naszych planach. Spotkaliśmy się we trójkę i postanowiliśmy, że wspólnie nakręcimy ten film” - mówi.

„Od dnia naszego spotkania Winona zaangażowała się w ten projekt bez reszty” - mówi Douglas Wick. „Przez sześć długich lat za każdym razem, gdy proponowano jej rolę w kolejnym filmie, dzwoniła najpierw do mnie, by upewnić się, czy nowe zobowiązania nie staną na przeszkodzie realizacji ‘Przerwanej lekcji muzyki’. Wykazała się niezwykłą lojalnością, wspierała projekt ze wszystkich sił. Potem spotkaliśmy Jima Mangolda i jasne stało się dla nas, że to on powinien doszlifować scenariusz i wyreżyserować film. Zdawał sobie doskonale sprawę z pułapek, w jakie mogliśmy wpaść i świetnie rozumiał istotę dramatu”.

Susanna Kaysen nie angażowała się w pracę nad scenariuszem, ograniczając się do roli konsultanta, co sprowadziło się do dwóch rozmów z reżyserem, które określa jako "długie i soczyste". Jak mówi: „Nie czułam się na siłach, by napisać scenariusz. W przeciwieństwie do mnie Jim jest scenarzystą i to bardzo utalentowanym. Przeprowadziliśmy dwie długie, frapujące i zabawne rozmowy, które - jak sądzę - pomogły mu w pracy nad adaptacją. Nie sądzę co prawda, by potrzebował mojej pomocy, ale cieszyłam się, że mogę coś dla niego zrobić.

James Mangold szukał motywu przewodniego, na którym oparłby swą adaptację. Jego uwagę przykuł fakt, że Susanna Kaysen nigdy do końca nie poznała przyczyn, które wywołały u niej zamęt psychiczny”. Reżyser mówi: „Wiele filmów o ludziach cierpiących na zaburzenia psychiczne wyjaśnia ich stan uciekając się do motywu podobnego do słynnej "różyczki" z "Obywatela Kane". Historia Susanny wydaje się na tym tle jeszcze bardziej poruszająca. Sugeruje bowiem, że osoba z problemami psychicznymi nie pozna przyczyn swoich problemów nawet po latach terapii i tak zwanym "wyzdrowieniu". Tacy ludzie przekonują się tylko, że nie ma prostych odpowiedzi”.

Zarówno książka, jak i film stawiają pytanie, kogo można uznać za szalonego. James Mangold mówi: „’Szalony’ to słowo nieobce żadnemu z nas. Książka i film mówią, że każdy jest szalony, a to, czy społeczeństwo uzna cię za szalonego, zależy wyłącznie od tego, jak daleko się posuniesz. Jest w tym jakaś magia, niczym w "Czarnoksiężniku z krainy Oz". Rzeczywistość szpitalna, w którą wkracza Susanna, wydaje się w pierwszej chwili wręcz przytłaczająca. Szybko jednak przekonujemy się, że pacjentki są bardziej "normalne" niż otaczający je świat, częściej mówią prawdę i więcej wiedzą o sobie samych. To, czy uznani zostaniemy za wariatów, zależy w głównej mierze od tego, czy postępować będziemy tak, jak tego od nas oczekuje społeczeństwo, czy będziemy się ubierać jak należy, nawiązywać kontakty z innymi według ustalonych wzorców, odpowiadać na zadane pytania. Nasza poczytalność zależy od poszanowania przez nas pewnych reguł. Tak, sądzę, że Susanna miała problemy ze sobą, ale uważam także, że była zbuntowana, inteligentna i bardzo spostrzegawcza. Zwracała bowiem baczną uwagę na to, co dzieje się wokół niej, na zachowania rodziców, kolegów ze szkoły, czy przejawy radykalizmu lat 60-tych. Popełniała błędy, ale któż z nas w jej wieku ich nie popełniał. Nawet Dorotce z "Czarnoksiężnika z krainy Oz" zdarzało się zgubić drogę”.

Producentka Cathy Konrad mówi: „James Mangold zwrócił nam uwagę na analogie między "Przerwaną lekcją muzyki" a "Czarnoksiężnikiem z krainy Oz", na tym też oparliśmy pomysł naszej adaptacji. Nietrudno rozpoznać w Susannie dziewczynę, która stara się znaleźć drogę do domu i normalnego życia. Po drodze poznaje samą siebie, a jak się to często zdarza, spotyka innych podobnych sobie, którzy przyłączają się do niej. Niektórzy z nich skręcają nie tam, gdzie trzeba i kończą w ślepym zaułku, jak Lisa, innym nie starcza sił, jak Daisy, a jeszcze inni błądzą, jak Susanna”.

Jak Susanna Keysen, osoba czuła na punkcie swej prywatności, przyjęła fakt, że Hollywood przeniesie na ekran historię jej życia? „Sądzę, że nie trzeba być osobą czułą na punkcie swej prywatności, by wpaść w popłoch na myśl, że zobaczy się na ekranie swoje życie” - mówi. „Po namyśle doszłam jednak do wniosku, że nie jest to w pełni moje życie. Napisałam książkę, którą chciałam napisać i film, niezależnie od tego, jaki się okaże, nie będzie miał na to wpływu. Napisałam książkę, którą chciałam napisać, a teraz oni nakręcą film, który chcą nakręcić. Moja książka miała i wciąż ma spory wpływ na nastoletnie dziewczyny, młode kobiety, ich rodziny, przyjaciół i kochanków. Mam nadzieję, że doda im otuchy. Może się tak zdarzyć, że więcej ludzi obejrzy film, niż przeczyta książkę. Oczywiście będę bardzo szczęśliwa, jeśli film zachęci ich do przeczytania mojej książki. Jestem z niej dumna, podobnie jak dumna jestem z tego, że tak wielu wspaniałych ludzi dało z siebie wszystko, by przenieść ją na ekran”.


Zapewniwszy sobie udział Winony Ryder twórcy przystąpili do kompletowania obsady pozostałych ról. James Mangold mówi: „Winonę otacza aura prawdziwej magii, mógłbym o niej mówić bez przerwy i dopiero na końcu przyznałbym to, co wydaje się najbardziej oczywiste - że jest piękna. Gdyby bowiem w Hollywood liczyło się przede wszystkim piękno fizyczne, jedynymi gwiazdami kina byłyby supermodelki. Winona jest niezwykła, bo ma w sobie coś z gwiazdy niemego kina - nie potrzebuje bowiem słów. W pracy na planie kieruje się talentem i instynktem. Widząc jej zaangażowanie nie mogłem sam się nie zaangażować. Marzyłem, by pomóc jej zmierzyć się z rolą, którą sobie wybrała”.

„Wszyscy z Hollywood wiedzieli, że ten film to dziecko Winony” - mówi producent Douglas Wick. „Młode aktorki garnęły się do nas drzwiami i oknami. Każdy kto żyw chciał wystąpić w naszym filmie”.

James Mangold mówi: „Skompletowanie obsady zajęło nam sporo czasu. Zdawałem sobie bowiem sprawę, że jeżeli nie znajdę odpowiednich aktorów, nie pomogą żadne sztuczki - film poniesie klęskę. W naszym filmie znalazło się miejsce dla różnorodnych i ciekawych typów kobiecych. Susanna chce być pisarką - chce, by ją czytano. Lisa odrzuca wszelkie więzy, jakie nakłada na nią społeczeństwo. Georgina uwielbia snuć fantazje i opowiada o świecie takim, jakim chciałaby, żeby był. Janet rozpaczliwie pragnie być szczupła. Żaden z tych problemów nie jest obcy współczesnym kobietom. Każda z naszych bohaterek chce żyć w zgodzie ze swoim "ja", a dla aktora nie ma atrakcyjniejszej postaci”.


Kluczem do sukcesu filmu było trafne obsadzenie niezwykle efektownej, popisowej roli Lisy, wiecznej antagonistki. Powierzono ją aktorce słynącej z efektownych, popisowych ról, Angelinie Jolie, która za swą rolę otrzymała Złoty Glob i uchodzi dziś powszechnie za najpoważniejszą kandydatkę do tegorocznego Oscara.

„Rolę Lisy chciała zagrać każda aktorka z Hollywood”- mówi Cathy Konrad. „Angelina Jolie weszła do studia, w milczeniu usiadła na krześle i porwała nas wszystkich. Powiedziała kilka słów, a my wiedzieliśmy, że mamy naszą Lisę. Angelina jest urocza, seksowna, niebezpieczna i odważna. Nie sposób oderwać od niej oczu, działa bowiem jak magnes. Na tym nam właśnie zależało, bo Lisa musiała mieć wielki wpływ na Susannę. Angelina świetnie to pokazała”.

„Taak, Lisa jest zupełnie normalna” - mówi Angelina Jolie. „To najnormalniejsza socjopatka, jaką zdarzyło mi się spotkać. Jest zupełnie normalna, tyle że kieruje się instynktami i impulsami do n-tej potęgi. Ma dużą samoświadomość, problem w tym, że brak jej poczucia moralności i odrobiny racjonalizmu. Jest wolna jak ptak, mimo iż zamknięto ją w szpitalu. Uważam Lisę za geniusza. Nie obchodzi ją, co myślą o niej inni. Jest zdania, że trzeba bronić swoich przekonań za wszelką cenę i chce, by inni poszli za nią. Jej postać wiele dla mnie znaczy”.

„Angelina, podobnie jak Lisa, nie uznaje pozorów” - mówi James Mangold. „Zachowanie pozorów pozwala nad egzystować w rzeczywistości, dzięki nim nie mówimy szefowi w oczy, co o nim myślimy. Angelina odrzuca wszelkie pozory i to właśnie czyni z niej niezwykłą aktorkę. Zarówno ona, jak i Winona, odnalazły w swoich postaciach wiele z samych siebie. Zawsze staram się szukać aktorów, który mogą wnieść coś od siebie”.

Choć Winona Ryder przez sześć lat zabiegała o przeniesienie na ekran "Przerwanej lekcji muzyki", jej autorkę poznała dopiero na planie. Susanna Kaysen odwiedziła bowiem ekipę pracującą w Szpitalu Stanowym w Harrisburgu.

Susanna Kaysen mówi: „Nie wierzyłam własnym oczom. Miałam wrażenie, że znów znalazłam się w szpitalu McLean, dekoracje przedstawiające oddział, na którym leżałam, były bowiem niezwykle realistyczne, podobnie jak filmowa sala do hydroterapii. Przyglądałam się kręceniu sceny szalonej imprezy i czułam się, jakby czas się cofnął. Ze zgrozą patrzyłam za to na wszystkie przejawy mody lat 60-tych. Nienawidziłam ich wtedy i nienawidzę teraz. To prawda, że Winona i ja nigdy się wcześniej nie spotkałyśmy, ani nawet nie rozmawiały. Miałam ją odwiedzić na planie "Czarownic z Salem", które kręcono niedaleko miejsca, w którym mieszkam. Tego samego dnia jednak na plan wpadł Arthur Miller, a z kimś takim jak on nie mogłam konkurować. Dałam więc za wygraną. Później zrozumiałam, że Winona powinna zmierzyć się z rolą bez mojej pomocy. Nie chciałam się jej narzucać ze swoją osobą. Myślę, że było to z pożytkiem dla filmu. Kiedy się w końcu spotkałyśmy, na planie w Harrisburgu, powiedziała mi uroczą rzecz: ‘To ty... Ja jestem tobą, a ty jesteś mną... Dzięki tobie, jestem sobą’”.

Winona Ryder mówi: „Sądzę, że obie byłyśmy nieco onieśmielone, ja chyba nawet bardziej niż ona. Nie chciałam, by pomyślała, że jestem jakąś głupiutką hollywoodzką gwiazdką, która strywializuje sprawy, które były dla niej ważne. Dałam jej do zrozumienia, że cenię to, co napisała i identyfikuję się z nią. Przegadałyśmy kilka godzin, ale wiele z tego, o czym mówiłyśmy, zachowam dla siebie, bo poruszałyśmy bardzo osobiste tematy. Godząc się, bym wcieliła się w jej rolę, okazała mi zaufanie, którego nie zawiodę”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Przerwana lekcja muzyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy