Reklama

"Powrót": GŁOSY PRASY

Widownia potrafiła docenić największe odkrycie weneckiego festiwalu - dziesięciominutową owacją przyjęto na pokazie dla publiczności rosyjski debiut "Powrót" Andrieja Zwiagincewa. Jest to jeden z filmów przykuwających od pierwszej sceny, świadomych celu ukrytego gdzieś w głębi, poza filmem. "Powrót" ma dyscyplinę "Prostej historii" Lyncha, hitchcockowski suspens.

Tadeusz Sobolewski, Gazeta Wyborcza

Z filmowego punktu widzenia, wysoka wartość "Powrotu" jest niezaprzeczalna. Napięcie rośnie z ujęcia na ujęcie i osiąga punkt szczytowy w scenach, w których prócz kołysania traw na wietrze i szmeru drzew nic się nie dzieje. Także rozwiązania muzyczne i wizualne zachwycają, a używam tych staromodnych określeń zamiast „soundtracku” i „suspensu”, bo mamy tu do czynienia z prawdziwą sztuką. Film Zwiagincewa chwilami ogląda się jak thriller, częściej jak amerykańskie kino hiperrealistyczne w duchu wczesnego Scorsese i Van Santa, gdzie zupełnie realistyczny obraz przekształca się, nagle i bez wysiłku ze strony reżysera, w mit lub przypowieść.

Reklama

Andriej Płachow, „Kommiersant”

Zwiagincew potrafi opowiadać o spiętrzonych uczuciach, o ambicjach, o ranach duszy, o podstawowych wartościach, które uleciały gdzieś w chaosie świata, a które tworzą człowieka. Ta wzruszająca historia mogłaby się zdarzyć w każdym miejscu i w każdym czasie, bo sięga do archetypów. Wielkie brawa dla Rosjan i ich pięknego, magicznego obrazu. Byli największym odkryciem tego festiwalu i bardzo zasłużenie dostali najwyższe trofeum. Takie dzieła przywracają wiarę w kino.

Barbara Hollender, „Rzeczpospolita”

Jeśli jednak wartość Wenecji mierzyć wielkością nowych odkryć, nie było tak źle. Największe objawienie pochodzi z Rosji i nazywa się Andriej Zwiagincew. 38-letni debiutant z Moskwy zachwycił "Powrotem" - jak przed laty zachwycali jego rodacy Nikita Michałkow czy Andriej Tarkowski.

„Wyszedłem z kina na kolanach. Zapamiętajcie nazwisko Zwiagincew, bo będzie o nim głośno" - zachwycał się dziennikarz włoskiej „Cinemy". Amerykanie od razu nazwali "Powrót" rosyjską "Prostą historią". (...) Jest w tej historii sporo z dostojewszczyzny, ale i z przewrotności Gogola. Dużo poezji, ale też proza życia. Słowem - rosyjska dusza w całej krasie.

Justyna Kobus, „Wprost”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Powrót
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy