Reklama

"Ostatni król Szkocji": SZUKAJĄC BLIZN PRZESZŁOŚCI: UGANDYJSKA ODPOWIEDŹ NA OSTATNIEGO KRÓLA SZKOCJI

Chociaż Idi Amin opuścił Ugandę w 1979 roku i zmarł na wygnaniu w Arabii Saudyjskiej w 2003 roku, jego dziedzictwo nadal trwa. Niemal każdy Ugandyjczyk musiał zmienić swoje życie pod jego wpływem, toteż z początku Kevin Macdonald obawiał się dotykać emocji i wspomnień, które powinny pozostać nietknięte. Ale już podczas swej pierwszej wyprawy do Ugandy odkrył, że miejscowi są wręcz spragnieni rozmowy o Aminie. Każdy chciał wyrzucić z siebie wspomnienia i przekazać światu, co stało się w jego kraju.

"Obawiałem się zwłaszcza kontaktów z krewnymi ofiar tamtego okresu - mówi Macdonald. - Ale ku mojemu zdumieniu w Ugandzie okazało się, że ludzie są nie tylko otwarci na ten temat, ale i widzą go w sposób niezwykle kompleksowy - nie zaś monochromatycznie. Nikt nie powiedział nam, czemu kręcicie film o naszej historii, przecież jej nie znacie? Przeciwnie, każdy chciał się podzielić z nami swoimi doświadczeniami, co było dla nas bardzo pomocne. W Ugandzie wszelkie wątpliwości odpłynęły".

Reklama

Dzięki temu, że na ekranie pokazuje tak wiele miejsc w Ugandzie, na ekranie zapisał się duch tego narodu. Jedną z miejscowych gwiazd filmu jest Stephan Rwangyezi, który zagrał lojalnego lecz ostatecznie wyklętego ministra Wasswę. Rwangyezi prowadzi także trupę artystyczną, składającą się z młodych muzyków, tancerzy i aktorów. Realizację OSTATNIEGO KRÓLA SZKOCJI w Kampali powitał z entuzjazmem, bowiem stanowiło to jedyną szansę dla jego podopiecznych uczestniczenia w profesjonalnej produkcji filmowej.

Podobnie jak wielu rodaków Rwangyezi ma mnóstwo mrocznych wspomnień o latach 70., ale potrafi też opowiedzieć niejedną bardziej wielowymiarową historię o Idi Aminie. "Myślę, że ten film stworzy nowy obraz Amina i sił wokół niego - mówi. - Zawsze miałem problemy z ludźmi, którzy widzieli w nim tylko wariata. Myślę, że pierwszy rząd, jaki uformował, a do którego należał mój bohater, był pełen wykształconych profesjonalistów, którzy widzieli co się dzieje w kraju i mieli nadzieję na dokonanie koniecznych przemian".

Mówi dalej: "Idi Amin to nie przypadek, ale konsekwencja całej naszej historii. W czasach kolonialnych Uganda została w sposób nienaturalny podzielona, a Idi Amin był historyczną emanacją tego chaosu".

Obecnie w miarę politycznie stabilna Uganda znów z nadzieją patrzy w przyszłość. "Ugandyjczycy otwierają nowy rozdział - mówi Rwangyezi. - Mam nadzieję, że ten film będzie pierwszym, ale nie ostatnim dziełem, które mówi o Ugandzie. W naszym kraju jest wiele pozytywnych stron, a OSTATNI KRÓL SZKOCJI pokazuje Ugandę taką, jaka jest naprawdę".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ostatni król Szkocji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy