Reklama

"Na własną rękę": NA PLANIE ZDJĘCIOWYM

W filmie Na własną rękę pościg Gordy’ego Brewera za Wolfem prowadzi go do serca kolumbijskiej dżungli. Z powodów praktycznych kręcenie w Kolumbii nie było przez twórców filmu w ogóle brane pod uwagę. Potrzebna była lokalizacja, która dobrze oddałaby realia tych nieprzystępnych terenów. Ekipa wybrała na swoja bazę meksykański stan Vera Cruz. Zróżnicowana geograficznie strefa wybrzeża Zatoki Meksykańskiej jest prawdziwym topograficznym cudem, z jej bujną dżunglą, ogromnymi wodospadami, niesamowitymi równinami przybrzeżnymi, bielusieńkimi piaszczystymi plażami i mierzącym prawie 5 i pół tysiąca metrów wulkanem. Perfekcyjne tło dla podróży w nieznane głównego bohatera zapewniły miasta Veracruz i Xalapa oraz ich okoliczne wioski.

Reklama

Otoczenie pomogło podtrzymać pewien stopień napięcia. Schwarzenegger wyjaśnia – Już samo przebywanie w dżungli jest niebezpieczne, ze względu na węże, jadowite owady, zdradliwe rzeki a także strach przed pomyleniem drogi i zgubieniem się. Nietrudno zrozumieć przerażenie Gordy’ego, który nie dość, że znalazł się na nieprzyjaznym terenie, to jeszcze z bandą uzbrojonych wrogów na karku. To otoczenie dodało filmowi intensywności. - Tereny położone nieopodal miasta Xalapa są pięknie zalesione – wspomina reżyser Andrew Davis – zapewniło to odpowiednią atmosferę, niezbędną do odtworzenia kolumbijskich realiów. Zaangażowanie Davisa w możliwie jak najwierniejsze oddanie realiów zarówno na dużą jak i na małą skalę, dało się zauważyć w każdym aspekcie produkcji. – Musieliśmy sami wykreować środowisko – wyjaśnia reżyser – Musieliśmy od początku stworzyć strefę wojny, łącznie z guerillas, kolumbijską armią, paramilitarnymi oddziałami śmierci i cywilami, którzy nagle znaleźli się w środku wojny domowej. Kosztowało nas to wiele poszukiwań i zwracania uwagi na najmniejsze szczegóły.

Główne zdjęcia rozpoczęto 26 września 2000 roku w Veracruz, gwarnym mieście portowym położonym nad Zatoka Meksykańską. Z Veracruz ekipa przeniosła się do nad rzekę w mieście Alvarado, następnie do rybackiej wioski Antigua, a później w góry. Xalapa, miasto położone wśród porośniętych uprawami kawy wzgórz, a także w połowie drogi między górami, a oceanem, podczas finalizowania zdjęć w Meksyku stało się domem dla całej ekipy. Kręcenie filmu takiego formatu niezmiennie spotyka się z rosnącymi problemami natury logistycznej, które w tym wypadku były bardziej złożone, ze względu na nieprzystępność planu zdjęciowego, a także przyprawiający o zawrót głowy ogrom przedsięwzięcia z ekipą liczącą prawie tysiąc osób w Stanach i Meksyku, setek statystów i wielu ton sprzętu, który trzeba było wozić ciężarówkami, czasem przez kompletnie nieprzejezdne drogi. Upał, nieznośna wilgotność powietrza, surowe tereny, olbrzymie insekty i zagrożenie huraganem „Keith” – takie warunki można porównać do uruchomienia ogromnej produkcji na terenie gęstej dżungli, gdzie wiele dróg to po prostu ziemiste ścieżki, które gdy pada zamieniają się w błoto. A niestety padało.

- Na własną rękę było z wielu powodów ogromnym wyzwaniem, - wyjaśnia producent wykonawczy Hawk Koch – Niestety nie da się uniknąć problemów, kiedy ekipę tworzą ludzie wywodzący się z odmiennych kultur i mówiący różnymi językami – w tym przypadku byli to Amerykanie i Meksykanie, ale najtrudniejszym aspektem kręcenia w Meksyku był stan tamtejszych dróg. Żeby przewieźć sprzęt przez dżunglę musieliśmy praktycznie sami te drogi zbudować. To była naprawdę ekstremalna sytuacja.

Dla producenta Davida Fostera, który spędził już kiedyś kilka miesięcy w Meksyku pracując przy Masce Zorro z Antonio Banderasem i Catherine Zeta-Jones w rolach głównych, takie wyzwanie nie było zaskoczeniem. – To jest cena jaką się płaci za autentyczność- mówi.

- To nie była łatwa praca – wyznaje szczerze Foster – drogi były wyboiste, a w niektórych przypadkach nie było ich w ogóle. Musieliśmy wszędzie wozić ze sobą specjalnie dostarczaną wodę... ale wciąż jest to piękny kraj, z niewiarygodną ilością dziewiczych terenów, które do atmosfery, jaką chcieliśmy stworzyć w filmie pasowały jak ulał. Najpierw z Andym Davisem udaliśmy się do Veracruz na zwiady i natychmiast doszliśmy do wniosku, że dokładnie o takie miejsce nam chodziło. Tym, który docenił pozytywne strony planu filmowego był Cliff Curtis, który stwierdził – Uwielbiam to miejsce! Meksyk był dla mnie jak orzeźwiający wietrzyk. Mieszkałem w pięknej hacjendzie, wśród przyrody i świetnie się bawiłem, byłem w swoim żywiole. Miałem okazję obserwować jadowite pająki i węże w ich środowisku naturalnym – jaki inny zawód dał by mi taką szansę? Właśnie dla takich momentów nigdy nie chciałem pracować w biurze. Francesca Neri, pominąwszy epizod o wężach i pająkach, generalnie zgadza się z tą opinią. – Wspaniale jest pracować w naturalnych planach – mówi – daje to możliwość odwiedzania różnych krajów i rozmawiania z ludźmi, których w innym przypadku nigdy bym nie spotkała. Teraz mogę opowiadać, że mieszkałam i pracowałam w meksykańskiej dżungli. Prawdopodobnie najtrudniejsze zadanie należało do kierownika produkcji Phila Roserberga oraz dyrektora artystycznego Richarda Reseigne i jego ekipy w Los Angeles i Xalapa. Niektóre sceny wymagały pokazania na ekranie ulicznego karnawału w Xalapa, a także 200-letniej meksykańskiej hacjendy, która miała wyglądać jak typowa kolumbijska posiadłość. Starą, ale wciąż jeszcze uprawianą plantację kawy zaadaptowano na bazę operacyjną Wolfa, która posłużyła również jako ciemne i wilgotne więzienie, gdzie Gordy po raz pierwszy od eksplozji w Los Angeles staje twarzą w twarz z człowiekiem, którego ścigał.

Wiele lokacji, jak choćby baza kontaktowa, gdzie Gordy zostaje pojmany przez Claudia, czy obóz guerillas zostały zbudowane od podstaw. - Musieliśmy znaleźć miejsce z naturalną scenografią, w którym moglibyśmy dokonywać eksplozji, co ze względów bezpieczeństwa wcale nie było łatwe . – wyjaśnia Rosenberg – Miejsce musiało być tak zlokalizowane, żebyśmy swobodnie mogli kręcić sceny wybuchów uniknąwszy przy tym zniszczenia otoczenia. Meksykańska ekipa, która poszukiwała dla nas planów do filmu wykonała kawał znakomitej roboty. To prawdziwi perfekcjoniści. Samo wybudowanie bazy kontaktowej, dwupiętrowej hacjendy w małej górskiej miejscowości Xico, zajęło ekipie technicznej ponad 5 tygodni. Poświęcono dziesiątki godzin na przygotowanie planów, co wymagało ścisłej współpracy miedzy Rosenbergiem i Reseigne’m, a także nadzorującym efekty specjalne Tommy Fisher’em i szefem kaskaderów Billy Burton’em. Długie tygodnie planowania zaowocowały takim sposobem kreowania wymaganych w konkretnych scenach efektów dramatycznych, żeby nie narażać bezpieczeństwa ekipy kaskaderów. Budowanie planu na potrzeby scen w obozie guerillas miało jeszcze drastyczniejszy wymiar. Trzeba było wycinać drogi w gęstej dżungli i prawie pół hektara drzew i krzewów musiało zostać usunięte zanim jeszcze ekipa zaczęła pracę. Otoczony górami i surowymi terenami plan zdjęciowy składał się z kilku namiotów-baraków, kuchni pod gołym niebem, zagród dla inwentarza i terenu przeznaczonego na trening dla guerillas.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Na własną rękę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy