Reklama

"Miasto 44": SCENOGRAFIA

Odtworzyć Warszawę z tamtych lat

Scenograf Marek Warszewski do pracy przy "Mieście 44" przystąpił dwa lata przed rozpoczęciem zdjęć. Wraz z reżyserem spędził wiele godzin przeglądając bogate archiwalia, robiąc dokumentację, wybierając obiekty i lokalizacje. "Stworzyliśmy szkielet, który pozwolił spojrzeć nam na ten projekt jak na coś realnego. Poza tym wiadomo było, że kiedy ruszą zdjęcia, ogrom pracy nas przytłoczy, bo trzeba będzie jednocześnie budować dekoracje i doglądać plan zdjęciowy." - wspomina Warszewski. Czas mijał. Pierwszy klaps zbliżał się nieuchronnie. Z uwagi na olbrzymi rozmach filmu zapadła decyzja o stworzeniu duetu scenografów i połączeniu sił z Grzegorzem Piątkowskim. "Początkowo mieliśmy podzielić się obiektami i pracować niezależnie, ale w trakcie przygotowań uznaliśmy, że jest to nierealne, bo zależało nam na stworzeniu wspólnej wizji. Od listopada 2012 roku aż do rozpoczęcia zdjęć w maju 2013 wielokrotnie odwiedzaliśmy wcześniej wybrane obiekty. To, że mieliśmy czas na to i na analizowanie scenariusza bardzo pomogło nam w późniejszych etapach pracy." - uzupełnia Piątkowski.

Reklama

Część zdjęć realizowana była w Warszawie, ale tytułowego "Miasta 44" szukano również w innych miejscach i ostatecznie film był kręcony także w Modlinie, Łodzi, Wrocławiu, Walimiu i Świebodzicach. "Warszawy z tamtych lat już nie ma. Nie chcieliśmy jednak dopuścić do sytuacji, że efekty specjalne zdominują tę produkcję. Chcieliśmy mieć jak najwięcej żywej materii, a CGI tylko się wspomagać. Znaleźliśmy miejsca, które nie mają może idealnych detali architektonicznych, ale są bliskie oryginałom - pierzeje ulic, skrzyżowania. Miejsca może nieco zapomniane, ale dla nas odpowiednie z powodu swojej faktury czy koloru. Architektura przełomu wieków była inna w każdym mieście, ale nie na tyle, aby nie móc jej zaadaptować. Czasem wystarczyło zmienić tylko dachy, wysokość budynku, zróżnicować je." - wyjaśnia Marek Warszewski.

Reżyserowi bardzo zależało na odtworzeniu prawdziwej topografii poszczególnych miejsc. Największym wyzwaniem w tym zakresie okazały się Świebodzice, w których na terenach starych, częściowo wyburzonych fabryk powstała warszawska dzielnica Czerniaków. "Plany tego miejsca były słabe, bo obejmowały ten teren, gdy zabudowa jeszcze stała. Postanowiliśmy więc przygotować makietę architektoniczną, ale ktoś musiał tę kupę gruzu zwymiarować. Udało nam się stworzyć całą topografię, a następnie ustalić, co z tego będzie prawdziwą materią, a co będzie wygenerowane przez komputer." - mówi jeden ze scenografów. Obiekt, który przysporzył wiele emocji i wysiłku to także cmentarz ewangelicko-augsburski przy ul. Młynarskiej na Woli. Powstał w całości na placu pod Warszawą - w filmie nie ma ani jednej sceny, która zostałaby nakręcona na prawdziwym cmentarzu. "Poszukiwaliśmy specyficznego rodzaju zieleni, ni to parkowej, ni to przypałacowo-ogrodowej. Gdy już coś takiego udało nam się odnaleźć, to okazywało się, że kiedyś rzeczywiście był tam cmentarz i z oczywistych względów nie mogliśmy kopać." - tłumaczy Piątkowski. Takich miejsc i obiektów w całości wybudowanych specjalnie na potrzeby filmu było więcej (m.in. mina Borgward, która wybucha na Starówce, czy sklepowe szyldy), nie było miejsc w 100% gotowych, każde musiało zostać zaadaptowane. "Przywiązywaliśmy wielką wagę do tego, aby wszystko było spektakularne i atrakcyjne plastycznie. I jako opowieść o mieście ukazane raczej w szerokich planach" - podkreślają scenografowie.

Wyzwaniem dla ekipy, nie tylko pionu scenograficznego, była także cała logistyka produkcji. Podczas, gdy jedna lokalizacja była wymyślana, druga musiała być realizowana; były aż cztery budowy dekoracji, ekipy pracowały więc "na zakładkę". "Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, bo trafiliśmy na wspaniałych ludzi: dekoratorki wnętrz, rekwizytorów, ale każdy z nas miał też już swoich stałych współpracowników - zespół "Miasta 44" to miks tych dwóch ekip. Nasze obawy przed tym, czy ci ludzie się zgrają, okazały się na wyrost." - wspominają twórcy. Równie dobrze pamiętają współpracę z reżyserem: "Janek jest niesamowity. Jego po prostu nie da się nie lubić. Potrafi zarazić swoją ideą, a jednocześnie jest bardzo dociekliwy. Potrafi dopiąć swego, ale nie na zasadzie fanaberii, tylko konsekwentnego zmierzania do celu."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Miasto 44
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy