Reklama

"Kolekcjoner kości": ANGELINA JOLIE O SWOJEJ ROLI I O DENZELU

Angelina Jolie przyznaje, że scenariusz "Kolekcjonera kości" zrobił na niej ogromne wrażenie: „byłam sama w domu i bałam się jak diabli. Nie mogłam oderwać się od scenariusza, a kiedy dobrnęłam do końca, nie mogłam dojść do siebie. Byłam jak zaczarowana” - mówi. Aktorkę poruszył zarysowany w scenariuszu wątek miłosny: „naszych bohaterów łączy niezwykle piękna i głęboka więź” - mówi. - „liczą się ich umysły, instynkty, ich wymiar duchowy. Ich związek ma charakter wyłącznie platoniczny”.

Reklama

Aktorka przyznaje, że realizm pewnych scen wręcz ją porażał: „ pierwszy raz dotarło to do mnie, gdy byłam sama w podziemiach. Dałabym głowę, że słyszę głos mówiący: "Jestem tu, jestem tu, by cię dopaść". Wszystkim nam zdarza się znaleźć gdzieś zupełnie samemu, gdzieś, gdzie zdani jesteśmy wyłącznie na własne siły i nie możemy liczyć, że ktoś inny przyjdzie nam z pomocą, a wtedy słyszymy głos mówiący: "Jestem tu, by cię dopaść i nie odstąpię cię ani na krok". Nie sposób wyobrazić sobie większego wyzwania”.

Rola była dla aktorki nie lada wyzwaniem, musiała bowiem ograniczyć swobodę ruchów w scenach z Washingtonem: „kiedy przebywasz w towarzystwie kogoś, kto nie może się ruszać, w naturalny sposób ograniczasz swoje ruchy. Ja oczywiście nie dotykałam łóżka Lincolna i cały czas pozostawałam w polu jego widzenia. Bywały chwile, gdy czułam się jak w pułapce” - mówi.

„Denzel to wspaniały, niezwykle fascynujący aktor. Jest niesamowicie przystojny, no a ten jego uśmiech! Musicie wiedzieć, że kiedy po raz pierwszy uśmiechnął się do mnie, spłonęłam rumieńcem. Nie mogłam się odwrócić, nie pozostawało mi więc nic innego, jak stać tam, gdzie stałam. Gdy Denzel patrzy na ciebie, masz wrażenie, że przejrzał cię na wylot” – wyznaje Angelina.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kolekcjoner kości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama