Reklama

"Kamerdyner": O PRODUKCJI

W 2008 roku, w tygodniach poprzedzających historyczny wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych, dziennikarz i dawny korespondent zagraniczny Washington Post, Wil Haygood, postawił sobie za cel odnalezienie Afroamerykanina, który pracował w Białym Domu i miał okazję niejako zza kulis obserwować przemiany związane z ruchem na rzecz praw obywatelskich. Po wielu telefonicznych rozmowach Haygood odkrył, że ktoś taki mieszka tuż obok, w Waszyngtonie. Tą osobą był osiemdziesięciodziewięcioletni Eugene Allen, który był kamerdynerem w Białym Domu przez trzydzieści lat, służąc w tym czasie ośmiu kolejnym prezydentom. Kilkugodzinna rozmowa z Eugene'em i jego żoną Helen uświadomiła Haygoodowi, że ma do czynienie z kimś wyjątkowym, kimś, kto był bezpośrednim świadkiem najbardziej kluczowych momentów w historii kraju i znał osobiście ludzi, którzy na nie wpływali.

Reklama

Prezes Sony Pictures Entertainment Amy Pascal przeczytała wywiad z Allenem w Washington Post i przesłała go producentce Laurze Ziskin. Dziennik opublikował wywiad w piątek, tuż po zwycięstwie Obamy. Ziskin, współtwórczyni sukcesów takich filmów, jak "Pretty Woman", "Lepiej być nie może", czy "Spiderman" od razu spostrzegła, że historia Allena ma ogromny potencjał na wspaniały, epicki film. Haygood prowadził wprawdzie rozmowy na temat zakupu praw do ekranizacji historii Eugene'a Allena z innymi producentami, ale uznał, że pasja Ziskin i jej wizjonerskie podejście do tego tematu są wyjątkową wartością i postanowił z nią właśnie zrealizować film - tak szybko, jak to tylko możliwe.

Wytwórnia Sony kupiła prawa do filmu i rozważała współpracę z pisarzem Dannym Strongiem - autorem scenariusza do głośnego filmu HBO "Zmiana w grze". Jego zadaniem miało być rozwinięcie historii z artykułu Haygooda w scenariusz. Ostatecznie jednak wytwórnia nie zdecydowała się na realizację tego projektu. Wtedy Laura Ziskin, która niezachwianie wierzyła w sens ekranizacji historii Allena, postanowiła poszukać niezależnych źródeł na sfinansowanie produkcji.

Laura Ziskin chciała, żeby jej film wyreżyserował Lee Daniels, który właśnie świętował wielki sukces swojego nagrodzonego Oscarem obrazu "Hej, Skarbie". Kiedy nie wypalił projekt, nad którym Daniels właśnie pracował, pojawiła się okazja do współpracy. Jak się okazało, reżyser miał ogromne doświadczenie w realizacji filmów niezależnych, które okazało się pomocne również w poszukiwaniu pieniędzy na produkcję. Daniels, Ziskin i jej partnerka produkcyjna Pam Williams wspólnie rozwijali projekt, mimo poważnej choroby Laury. Gdy w czerwcu 2011 roku Laura Ziskin zmarła na raka, Williams przejęła stery, by doprowadzić projekt do końca.

Do zagrania Cecila i Glorii, głównych bohaterów filmu, producenci zaprosili Foresta Whitakera oraz Oprah Winfrey. David Oyelowo, który zagrał w "Pokusie", poprzednim filmie Lee Danielsa, zgodził się zagrać ich syna - upartego aktywistę Louisa. Niedługo potem obsada filmu została skompletowana i znalazły się w niej takie gwiazdy jak: Yaya Alafia, Mariah Carey, John Cusack, Jane Fonda, Cuba Gooding Jr, Terrence Howard, Elijah Kelley, Minka Kelly, Lenny Kravitz, James Marsden, Alex Pettyfer, Vanessa Redgrave, Alan Rickman, Liev Schreiber i Robin Williams. Większość aktorów zgodziła się na udział w tym filmie z czystej miłości do tego projektu. Wielu zagrało za dużo niższe stawki, niż normalnie; niektórzy musieli zrezygnować z innych zobowiązań, czy przesunąć termin trasy koncertowej. Zdjęcia do filmu powstawały w lecie 2012 roku w Nowym Orleanie. Lee Daniels nakręcił film w czterdzieści jeden dni, co, biorąc pod uwagę ilość aktorów na planie i historyczny charakter filmu, było imponującym tempem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kamerdyner
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy