Reklama

"John Tucker musi odejść": O REALIZACJI

Pomysł na scenariusz filmu naszedł Jeffa Lowella w chwili, gdy sam zastanawiał się nad możliwościami miłosnej zemsty: „Doszedłem do wniosku, że syndrom porzuconych rodzi się w okresie dojrzewania – przyznaje Lowell – i zacząłem myśleć o mojej szkole średniej, gdzie był taki boss na campusie, za którym oglądały się wszystkie dziewczyny, nie wyłączając mojej. Po latach odkryłem, że nie miałem na to żadnego wpływu. Nie można określać siebie przez osoby, z którymi się spotykasz.

Potem pomyślałem o tych najpopularniejszych dziewczynach w szkole, kim są i jak postępują – kontynuuje Lowell. – Pamiętam, że każda paczka miała swoją liderkę i – niezależnie od tego, co sobą ta grupa reprezentowała – była to zawsze najbardziej atrakcyjna dziewczyna w zespole. Nawet te najsprytniejsze oddawały przywództwo tym najładniejszej, choć nie zawsze na to zasługiwała”. Mając to wszystko w pamięci Lowell zaczął pisać scenariusz, który ostatecznie przyjął kształt filmu „John Tucker musi odejść”.

Reklama

Ostatecznie scenariusz Lowella trafił do rąk Boba Coopera, byłego szefa HBO i TriStar Pictures oraz byłego szefa produkcji DreamWorks, który obecnie kieruje Landscape Entertainment. „Kiedy przeczytałem ten tekst po raz pierwszy, pomyślałem: to jest to, jest świeży, zabawny i komediowy – opowiada Cooper. – Ale przede wszystkim ma bardzo nośny temat ze sporą dawką krytycyzmu. To opowieść o tym, że każdy w szkole średniej chciałby być kimś kim nie jest, aby tylko zostać zaakceptowanym przez otoczenie. A to, oczywiście, utrudnia poznanie swego ja. Trafiamy do niebezpiecznego kręgu”.

W ciągu dziewięciu miesięcy Cooper przedstawił scenariusz studiu 20th Century Fox, a studio dało projektowi „John Tucker musi odejść” zielone światło: „Dostrzeżono w nim materiał na duży, zabawny film” – stwierdza Cooper. Potrzebny był reżyser, który zrealizowałby tę wizję. Wybór padł na Betty Thomas, która reżyserowała tak istotne dla wytwórni filmy jak „Grunt to rodzinka”, „Części intymne” i „Doktor Dolittle”. „Betty miała bardzo specyficzną wizję filmu – wyjaśnia Cooper. – Chciała, by było to coś więcej niż przeciętna komedia młodzieżowa w stylu MTV. Chciała nadać filmowi „John Tucker musi odejść” szczególny wystrój, własną aurę i energię. Zawsze podziwiałem jej wyjątkowy talent komediowy i wiedziałem, że jej praca także teraz przyniesie efekty”.

Podobnie jak Coopera, Betty Thomas natychmiast wciągnął scenariusz. „Ta fabuła wydała mi się świeższa i prawdziwsza niż w większości komedii romantycznych – stwierdza reżyserka. – Poczułam, że nigdy wcześniej nie kręciłam takiego filmu jak ten: wkraczającego w świat romansu, próbującego pokazać, jak to oddziałuje i co to znaczy. Spodobał mi się pomysł ukazania ogółu gier towarzyszących zawieraniu znajomości – tych fałszywych jak i prawdziwych”.

Filmowcy dobrali utalentowany zespół aktorek do ról nastolatek, które zostały ofiarami campusowego łamacza serc Johna Tuckera. Wschodząca gwiazda Brittany Snow dostała rolę Kate - nowej dziewczyny w szkole, wynajętej, by dała posmakować własnej broni notorycznemu randkowiczowi Tuckerowi. Snow, która zostawiła dobre wrażenie zarówno po serialu „American Dreamers”, jak i filmie „Pacyfikator”, od początku była zaintrygowana rolą. „Niemal od razu zaczęłam się identyfikować z Kate – mówi aktorka. – Nigdy wcześniej nie czytałam scenariusza z rolą pisaną jak dla mnie. Poczułam, że to wielka szansa zagrać kogoś na straconej pozycji, choćby dlatego, że nieczęsto takie osoby grają role główne.

Kate i ja mamy podobne doświadczenia – kontynuuje Snow. – Obie często się przeprowadzałyśmy i obie – jako wiecznie nowe - byłyśmy zbywane przez rówieśników. Identyfikuję się też z jej dziwactwami i z tym, jak jej nie dostrzegano w szkole. Nastolatki ze szkoły średniej nie mają po prostu czasu na postrzeganie ludzi, którzy choć trochę różnią się od wytyczonych wzorców”.

Aktora do roli szkolnego uwodziciela Johna Tuckera szukano ze szczególną starannością. Wybór padł na Jesse Metcalfe’a z serialu „Gotowe na wszystko”. Mówi producent Bob Cooper: „Szukaliśmy aktora, który nie tylko pasowałby do roli, ale jeszcze nieźle grał w koszykówkę. Jesse spisał się na medal, nie tylko jako amant, ale także na boisku – nie potrzebował kaskadera”.

Z opinią Coopera zgadza się Betty Thomas: „Z Jesse mogliśmy się łatwo porozumieć. Owszem, jest przystojny, ujmujący, odprężony i świetnie zbudowany – to zalety szczególnie przydatne do tej roli – ale także daje ci ten szczególny komfort, jakbyś była jedyną osobą w pokoju. Na tym polega urok Johna Tuckera, to, co sprawia, że wszystkie dziewczyny chcą tylko jego. W pewnej chwili zorientowałam się, że Jesse nie miał nawet zdjęć próbnych, od razu wiedziałam, że to ten facet”.

A Jesse Metcalfe dodaje: „W szkole średniej wcale nie byłem Johnem Tuckerem. Byłem buntownikiem, który grał muzykę „alternatywną” i farbował włosy na różne kolory, sam sobie sterem i żeglarzem. Nie byłem nawet dość popularny, by należeć do jakiejś paczki. Miałem tylko jednego – za to prawdziwego – przyjaciela i trzymałem się na uboczu. Dlatego rola Tuckera dała mi taką frajdę – przez chwilę mogłem być krańcowo odmienny od siebie w tamtym czasie”.

Ale nie znaczy to, że Metcalfe nie traktował swego aktorskiego zadania serio: „Wiem, że grając postać taką jak John Tucker, trzeba być bardzo ostrożnym, aby nie zamienić jej w karykaturę. Obowiązkiem wobec widza jest ukazanie także wrażliwości takiej osoby, by nie stać się kolejnym świrem na ekranie”.

Trzy młode aktorki obsadzono w rolach spiskujących uczennic, które decydują się na podjęcie akcji przeciwko trzykrotnemu uwodzicielowi Johnowi Tuckerowi. Arielle Kebbel, która ostatnio wystąpiła w filmie „Akwamaryna”, miała zagrać ambitną Carrie. Kebbel określa swoją bohaterkę jako „ten typ dziewczyny, którą facet chciałby przedstawić rodzicom. Jest energiczna, sprytna i autentycznie inteligentna. Carrie ma także mnóstwo seksapilu i nie potrafi o tym zapomnieć!”.

Przebojowa piosenkarka Ashanti, która w zeszłym roku zadebiutowała w filmie „Trener”, zagrała szefową szkolnych czirliderek Heather. „Jak na ironię, w szkole średniej byłam czirliderką i należałam do paczki, więc między mną i moją bohaterką jest kilka podobieństw – mówi Ashanti. – Z drugiej strony, stąpałam po ziemi mocniej niż Heather i miałam więcej pokory. No i nigdy na nikim nie szukałam zemsty!”.

Sophia Bush, która zagrała Brooke Davis w popularnym serialu „Pogoda na miłość”, występuje jako Beth – ekscentryczna weganka i ekolożka. „Film przemawia do mnie na wielu poziomach – przyznaje Bush. – Podoba mi się sposób, w jaki opowiada o facetach, którzy zmieniają swoje zachowanie, aby być z kobietami, i jak kłamią, aby je przy sobie utrzymać. Scenariusz mówi też sporo o przyjaźni – o tym, że chłopcy przychodzą i odchodzą, a przyjaciele są na zawsze. To wspaniałe przesłanie i chciałam w nim uczestniczyć”.

Główną postacią dorosłą w filmie jest odjazdowa matka Kate, którą zagrała gwiazda kina i telewizji, Jenny McCarthy. „Zwykle grywałam takie zwariowane postacie z komedii, toteż propozycja zagrania matki z nastoletnią córką była dla mnie interesującą odmianą – mówi McCarthy. – Czekałam na taką możliwość, by pokazać ludziom, że mam nie tylko poczucie humoru, ale i serce”.

Zdjęcia do filmu kręcono w Vancouver. W tym pięknym kanadyjskim mieście powstaje wiele amerykańskich filmów, a jego plenery zwykle zastępują inne miasta. Akcja „Johna Tuckera” rozgrywa się na północno-wschodnim wybrzeżu Pacyfiku, więc wybór Vancouver był uzasadniony nie tylko względami wizualnymi, technicznymi i finansowymi, ale i samą fabułą.

Podczas dokumentacji szczęśliwy traf zaważył o wyborze najważniejszego planu filmowego, Heritage Woods Secondary School, która stała się miejscem filmowej akcji. Ta nowiutka szkoła, mieszcząca się w zamożnej dzielnicy Port Moody, około 30 minut od centrum Vancouver, została wybudowana z myślą o przyszłości i zgodnie z obowiązującymi tu nowoczesnymi zasadami zagospodarowania terenu. Filmowcy nie mogli uwierzyć w swoje szczęście, kiedy trafili do tego nowoczesnego obiektu.

„Ta szkoła miała wszystko, czego potrzebowaliśmy – przyznaje producent wykonawczy Marc S. Fischer. – Budynek umożliwiał realizację wszystkich ujęć, a do tego – ponieważ kręciliśmy latem, kiedy szkoła była pusta – mogliśmy zamienić jej aulę w atelier. Mieliśmy więc mini-studio na miejscu”.

Na terenie szkoły i przylegających do niej terenów można było wybudować 30 różnych planów filmowych – od biblioteki i pracowni fizyczno-chemicznej poprzez salę gimnastyczną, stołówkę, hall, szatnię aż po sypialnię Kate i sześć różnych pomieszczeń kuchennych. „Mogliśmy rozstawić sprzęt, przechowywać go w klasach i wracając następnego dnia po zdjęciach wszystko zastawaliśmy tam, gdzie pozostawiliśmy wieczorem – przyznaje Fischer. – To były idealne warunki pracy”.

„Betty Thomas szczególnie zależało na prawdopodobieństwie, więc użycie tak nowoczesnych zabudowań spełniało jej oczekiwania – mówi scenografka Marcia Hinds. – Tak dziś wyglądają nowoczesne szkoły średnie na amerykańskich przedmieściach. Nie ma tam czerwonej cegły... Jeśli jednocześnie chcieliśmy pokazać naszą inwencję plastyczną, trafiliśmy na właściwe miejsce, łączące beton z drewnem. Pierwszym krokiem było nasycenie przestrzeni kolorem i specyfiką. Wybraliśmy kasztan, bordo i odcienie szarości, co może brzmi subtelnie, ale właściwie wzbogacone dawało powiew prawdziwości”.

„Z jednej strony wzbogacaliśmy wystrój szkolnych wnętrz, z drugiej wykorzystaliśmy nazwę szkolnej drużyny i jej logo – kontynuuje Hinds. – Pasowało do filmu i pasowało nam, więc je zatrzymaliśmy. Współpracowaliśmy ze szkołą w wielu elementach, aby stworzyć jej trwały wizerunek na ekranie. Tylko to pozwoliło nam oszczędzić mnóstwo czasu i pieniędzy. Kiedy dzieciaki wróciły do szkoły we wrześniu, zobaczyli ją nie tylko całkowicie odmienioną, ale i profesjonalnie udekorowaną!”.

Dekoracja obejmowała także otoczenie, plac przed szkołą, wyposażenie klas oraz całkowicie odmienioną salę gimnastyczną. Wszystko to zostało po zdjęciach, podobnie jak wszystkie przygotowane na miejscu elementy dekoracji, które powędrowały do magazynów szkolnego teatru.

Hinds przyznaje, że największą satysfakcję sprawiła jej scena urodzinowej imprezy Johna Tuckera. „Pomyślcie: najbardziej odlotowe party dla najbardziej odlotowego faceta w szkole – opowiada o sekwencji, którą nakręcono w wielkim magazynie. – Wszystko musiało mieć rock&rollowy sexy feeling, co uzyskaliśmy dzięki oświetleniu planu przez operatora, Tony’ego Richmonda. Całą przestrzeń wypełniliśmy wielkimi balonami i fluorescencyjnymi freskami”.

Producent wykonawczy Marc S. Fischer dodaje: „To była naprawdę wielka scena. Mieliśmy 400 statystów, cztery kamery, dźwigi i zespół muzyczny. A wszystko trzeba było zorganizować w trzy dni”. Dotyczyło to także centralnego obiektu planu – bajeranckiego party-mobilu. Ten odjazdowy chevrolet Tahoe w kolorze metalu był wyposażony w płaski monitor telewizyjny o przekątnej ekranu 50 cali na dachu i ponad sto głośników. „To był zwariowany wehikuł, mieliśmy dość głośników, by nagłośnić koncert Bruce’a Springsteena w Coliseum w Los Angeles”.

Najtrudniejszą pod względem logistycznym sceną filmu okazało się ujęcie, które zajęło dwa dni zdjęciowe nad malowniczą cieśniną Burrard Inlet, a przedstawia pierwszą randkę Kate z Johnem Tuckerem. „Każde zdjęcia nad wodą są bardzo skomplikowane – twierdzi Fischer – a te nie były wyjątkiem”. Ta szczególna sekwencja, kiedy Heather, Beth i Carrie wynajmują ponton z silnikiem, by śledzić Kate i Johna na żaglówce, wymagała sporej pomocy ze strony miejscowych służb.

Aby zarejestrować to nocne ujęcie, ekipa podzieliła się na trzy pływające zespoły: jedna barka dla kamery, druga dla oświetlenia, trzecia zaś dla reżyserki Betty Thomas i jej aparatury wideo, na której mogła śledzić ujęcie. Wieczorna bryza zaczęła wiać w trakcie zdjęć, co wymagało ekipy nurków, która pod wodą próbowała utrzymać barki nieruchomo.

Jesse Metcalfe miał jeszcze jedną zniechęcającą scenę – i to raczej natury intymnej. John Tucker dostaje zaproszenie do hotelowego pokoju Kate pod warunkiem, że będzie odziany jedynie w czerwone koronkowe stringi, lecz nie wie, że realizacja tego życzenia będzie go niemal kosztować życie. „Miałem przejść po gzymsie na wysokość jej pokoju, a następnie opuścić się cztery piętra niżej – opowiada Metcalfe. – Kiedy wreszcie tam docieram, ubrany tylko w ręcznik, przykrywający stringi, i wchodzę przez drzwi balkonowe do pokoju, okazuje się, że jest to pokój nie Kate, ale jej nauczycielki gimnastyki, a ja staję przed nauczycielką i moim trenerem w otoczeniu całej reszty moich kolegów – oszukany przez Kate!

To była bardzo zabawna scena, wymagająca pewnego fizycznego wysiłku, tyle tylko, że gdyby miała być kręcona jeszcze raz, chętnie nie założyłbym stringów. Są bardzo niewygodne...”.

Metcalfe miał także scenę, w której popisywał się przed Kate akrobatycznymi wsadami piłki do kosza. Aktor, który sam wykonał większość swoich zadań kaskaderskich, skorzystał tym razem z pomocy trampoliny i sznurowej uprzęży, które przydały jego sportowym umiejętnościom nieco magii. Także Brittany Snow korzystała z lin w scenie, kiedy jako nowa czirliderka próbuje oczarować „Tucka” na szczycie dziewczęcej piramidy. Aktorka opowiada: „Jak wielu ludzi mam lęk wysokości i boję się upadku, więc w tej scenie musiałam pokonać obie te fobie. Gdybym tego nie zrobiła, Betty Thomas śmiałaby się ze mnie przez cały czas, a ja nie wiem, jakby to zniosła”.

W scenie urodzinowej imprezy Johna Tuckera debiutuje jest z najmodniejszych obecnie brytyjskich zespołów rockowych, People In Planes. Członkowie zespołu potraktowali swoją przygodę z filmem z pewnym przejęciem. Lider zespołu Gareth Jones, który napisał również piosenkę tytułową filmu, „Instantly Gratified”, wyznał po zdjęciach: „Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy. Owszem, nagrywaliśmy wideoklipy, ale to było milion razy większe. Choć czasami może wydać się to dziwaczne, to naprawdę wspaniałe, kiedy wiesz, że twojej muzyki wysłuchają miliony ludzi. Warto powalczyć dla takiej motywacji”.

Jesse Matcalfe sądzi, że film adresuje do młodych widzów jasne i wyraźne przesłanie: „Choć film potwierdza, że w szkole średniej tworzy się swoista hierarchia społeczna, to jednocześnie sugeruje, by tę hierarchię ignorować. Dostosowanie się do grupy nie zawsze przynosi dobre rezultaty, powiem więcej – rzadko bywa dobre. Lepiej już zawsze być sobą – przede wszystkim wobec siebie”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: John Tucker musi odejść
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy