Reklama

"Drobne cwaniaczki": STRESZCZENIE

Jak najszybciej zarobić kupę szmalu? Odpowiedź jest niezwykle prosta i ta sama od wieków, a przynajmniej odkąd wynaleziono banki. Czy napad na bank może być trudny? Ależ skąd, przecież większość westernów, filmów sensacyjnych, czy kryminalnych instruktażowo wręcz traktuje podejście do tematu. Wystarczy tylko wybrać jedną z metod i wzbogacić ją o element, przez niedopatrzenie którego wpadła filmowa szajka (bo przecież w filmie dobro, a więc i sprawiedliwość zawsze zwycięża).

Ray Winkler (Woody Allen) zmęczony ciągłym poszukiwaniem forsy. A tu latka lecą. Człowiek już by chętnie na emeryturkę poszedł, ale przez tyle lat nikt nie płacił składek na ubezpieczenie. Trzeba więc wymyśleć coś ekstra. Ray ma tylko jeden pomysł na to, jak szybko i niekoniecznie legalnie się wzbogacić- należy obrabować bank. Rayowi wpada w oko sąsiadujący z bankiem lokal. Jest pusty: kiedyś funkcjonowała tu knajpka, teraz miejsce aż samo się prosi, by je jakoś wykorzystać - oczywiście biznesowo. Ray opowiada o swym genialnym pomyśle żonie, Francis (Tracey Ullman). Ta niestety nie podchodzi z entuzjazmem do całego projektu. Poza tym, co oni mieliby w tym lokalu robić, skoro na niczym się nie znają? Ray skarży się jednemu ze swoich wspólników, że Francis nie widzi sensu w całym przedsięwzięciu. Wspólnik, chrupiąc świeżo upieczone ciasteczko podpowiada, że skoro Francis piecze tak znakomite ciasteczka, dlaczego by nie otworzyć cukierni? Pomysł jest prosty, a więc genialny. Ray udaje się więc do urzędu w celu załatwienia wszelkich formalności. I tu pierwszy cios: lokal jest już wynajęty - na kwiaciarnię. Ray jest bliski załamania: byli już przecież tak blisko! Nie poddaje się jednak, tylko podstępem zdobywa adres nowego najemcy. Na szczęście jest to kobieta, więc Ray z bukietem kwiatów i desperacją udaje się na negocjacje. Drzwi otwiera mu jednak... mężczyzna. Co więcej - jego szkolny kolega. Panowie od razu znajdują wspólny język. Co prawda, jest to kolejna osoba do podziału łupów, ale bez lokalu i tak nie mieliby szans się nim podzielić. Po wielu dniach doprowadzania lokalu do porządku cukiernia rusza. Podczas gdy na górze Francis uwija się z pieczeniem i sprzedażą ciasteczek, na dole wre praca: panowie kopią tunel, dzięki któremu zamierzają dostać się do banku.

Reklama

Temperatura rośnie jednak nie tylko na dole - lotem błyskawicy rozchodzi się wieść, że w nowootwartej cukierni sprzedają wspaniałe ciasteczka. Popyt zaczyna przerastać podaż. Biedna Francis już nie nadąża z pieczeniem słodkości, które rozchodzą się jak... świeże bułeczki. Zdesperowana oświadcza, że musi przyjąć pomoc do pracy. Ray jest oczywiście przeciwny - boi się zdrady, a poza tym, to kolejna osoba do podziału łupów. Ale Francis jest uparta. Ostatecznie zatrudnia swoją niezbyt rozgarniętą kuzynkę, May (Elaine May). Oczywiście, nikt jej nie mówi, co naprawdę dzieje się w piwnicy. May wierzy, że jest tak, jak mówi Ray: w związku z dynamicznie rozwijającą się działalnością Winklerowie muszą rozbudować cukiernię, a że miejsce jest tylko pod ziemią....

Sława ciasteczek Francis rozeszła się już po całym mieście. Po wizycie reporterów telewizyjnych do cukierni ustawiają się kilometrowe kolejki. Teraz już nie wypada jeść innych ciastek, niż te od Francis. Niestety, okazuje się, że May ma zbyt długi język.

Na nic się zdają tłumaczenia Raya, że to pomyłka, że oni wcale nie planowali podkopać się do... salonu odzieżowego. Policjant proponuje im układ- nie aresztuje ich pod warunkiem, że będzie miał udziały w... fabryce słodyczy. Trzeba tylko ją zbudować. Co oczywiście czynią. I tak oto drobni złodziejaszkowie i jeden policjant stają się potentatami w branży cukierniczej. Słodycze stają się prawdziwą żyła złota. Bogactwo leje się strumieniami, portfele pęcznieją, konta rosną, itd., itp. Na cóż jednak bogactwo, kiedy w duszy pustka? Na jednym z rautów Francis podsłuchuje rozmowę gości, którzy naśmiewają się z ich, Winklerów, braku ogłady i smaku. Francis postanawia, że ona i Ray nauczą się jak i o czym rozmawiać, jak pić dobre wina, jak oglądać obrazy, jak się ubierać. Na nauczyciela Francis wybiera dobrze ułożonego i przystojnego Brytyjczyka, Davida (Hugh Grant). Francis bardzo się stara i bardzo chce, by się jej ta nauka powiodła. Ray, od początku niechętny temu pomysłowi, z czasem co raz bardziej przekonuje się, że cała ta maskarada nie ma sensu.

Po prostu nie ma zamiaru zagłębiać się w głębi obrazów wybitnych mistrzów pędzla, skoro ten czas można miło spędzić w towarzystwie starych kumpli, objadając się pizzą i oglądając beznadziejne, a jednak swojskie programy telewizyjne. Ray i Francis, tak niegdyś sobie bliscy ludzie, teraz zaczynają się od siebie coraz bardziej oddalać. Kiedy Francis edukuje się w towarzystwie Davida, Ray zaczyna coraz więcej czasu spędzać z niezbyt rozgarniętą May. Poza tym Ray zaczyna tęsknić za starymi czasami, kiedy był po prostu drobnym cwaniaczkiem.

Woody Allen, który zapraszany jest na setki, tysiące, dziesiątki tysięcy różnych przyjęć i spotkań towarzyskich wytworne życie zna od podszewki. Zapewne nie raz jeden widział, jak zachowują się ludzie, którzy nagle "awansowali" do wyższej klasy. Ludzie, którzy z pucybuta stali się milionerami. Dla tak bystrego i wnikliwego obserwatora, jakim jest Allen scenariusz tego filmu dostarczyło samo życie. W tej komedii, oprócz humoru jest tez szczypta goryczy. Kiedyś, Francis i Rayowi do życia wystarczało chrupanie ciastek, wylegiwanie się w łóżku i oglądanie telewizji. Ale wówczas przynajmniej się kochali, byli sobie potrzebni. Teraz mają wszystko w złocie, ale są też sobie coraz bardziej obcy. Dopiero katastrofa przypomni im, że tak naprawdę mogą liczyć tylko na siebie nawzajem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Drobne cwaniaczki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy