Reklama

"Człowiek ze stali": BYĆ SUPERMANEM

JONATHAN KENT

Ty nie jesteś byle kim... Będziesz musiał zdecydować jakim człowiekiem chcesz zostać. Jakikolwiek on będzie, dobry czy zły, odmieni świat.

Aby osiągnąć warunki fizyczne wymagane do tej roli, Henry Cavill trenował pod kierunkiem Marka Twighta z centrum sportowego Gym Jones. Twight, który po raz pierwszy pracował z Zackiem Snyderem przy filmie 300 wspomina: "Zack przyszedł do mnie i mówi: >>Robię nowy film. Pewnie będzie trudniej, niż przy pierwszym. Chciałbym, żebyś kogoś zamienił w Supermana.<<"

Sam pomysł przeraził Twighta. "Ale Zack przyprowadził gościa, który nie bał się wysiłku. Dobra kondycja to nie tylko siła fizyczna lecz charakter i wytrwałość. Trzeba poświęcić bardzo wiele, by osiągnąć cel. Gdy oczekiwania są wysokie, osiągnięcia też mogą być imponujące" - mówi Twight.

Reklama

Korzystając z kombinacji różnych metod treningowych, Twight i jego zespół, w tym trener Michael Blevins pracowali z aktorem nad osiągnięciem umiejętności, siły i pewności siebie potrzebnych do pracy przy podwieszeniu, scenach walki i kaskaderskich.

"Gdy przekonał się, że jest w stanie podnieść ponad dwukrotność własnej wagi, uwierzył - mówi Twight - Henry osiągnął znakomity poziom dyscypliny i możliwości fizycznych."

Cavill osiągnął swój cel dodając prawie 7 kilogramów mięśni do masy ciała tylko dzięki ciężkiej pracy i dyscyplinie. "Henry powiedział, że chciałby wyglądać tak samo w stroju Supermana, jak bez niego - dodaje Twight - Nie potrzebował nawet makijażu ciała do scen bez koszulki, bo swoje zrobił i chciał, by było widać efekty."

"Trening był prawdziwym odkryciem - mówi Cavill - Przekonałem się, że jestem w stanie zrobić wiele rzeczy, o których mi się nie śniło. Mark wciąż stawiał mi nowe zadania i sprawił, że przekroczyłem własne granice. Potrafił mnie załamać, ale tylko na tyle, że nie byłem w stanie chodzić i czułem się chory... ale i tak wracałem" - uśmiecha się.

Intensywny trening doprowadzał do czegoś, co Cavill nazywał "chwilą olśnienia": "Człowiek wówczas myśli >>przecież dam radę, po pierwsze, nie umrę od tego, po drugie, jestem w dobrych rękach, po trzecie, to nawet przyjemne.<< No, może trochę bolało. Strasznie bolało. Ale fajny był moment, gdy przekraczało się pewną granicę i człowiek zdawał sobie sprawę, że jego ciało radzi sobie z tym bez najmniejszego problemu. Ta chwila jest cudowna."

W tym właśnie Twight widzi analogie pomiędzy aktorem i jego bohaterem. "Superman to opowieść o odkrywaniu samego siebie. Droga Henry'ego była w pewnym sensie podobna. Odkrywał własne możliwości i pewność siebie, którą niesie kondycja fizyczna i wiedza o tym, jak uzyskać dowolne rezultaty."

Roven dodaje: "Henry naprawdę przeszedł metamorfozę. Wcześniej miał świetne warunki fizyczne, ale do tego filmu osiągnął coś niebywałego."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek ze stali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy