Reklama

"Armia wilków": PRODUKCJA

Pisząc scenariusz "Armii wilków" Marshall przez cały czas zakładał, że wilkołaki będą postaciami ożywionymi za pomocą najnowocześniejszych technik animacyjnych. Jak sam zauważa: "Grafika komputerowa i cyfrowa obróbka obrazu są już niemodne, a ja i tak nigdy nie chciałem iść tą drogą. Szczytem tworzonych cyfrowo efektów był Park Jurajski, a od jego realizacji minęło już przecież wiele lat. Grafika komputerowa za bardzo przypomina kreskówkę i nigdy nie udało się jej dopracować do końca. Techniki animacyjne rozwijały się bardzo szybko, ale nikt tego tak naprawdę nie zauważył, ponieważ wszyscy byli zafascynowani technologią komputerową. Postanowiłem użyć tych sprawdzonych metod, ponieważ zależało mi na tym, żeby wilkołaki znajdowały się w tym samym kadrze co aktorzy, żeby właściwie reagowały na to co widzą. W ten sposób chciałem wywołać totalne przerażenie u oglądającej to z szeroko otwartymi oczami widowni".

Reklama

Stworzenie postaci wilkołaków do "Armii wilków" reżyser powierzył jednej z najbardziej doświadczonych firm w branży - Image Animation. Kierowany przez Boba Keena Image FX wydawał się być naturalnym wyborem, ponieważ firma ta współpracowała już z Christopherem Figgiem przy produkcji licznych filmów, w tym "Hellraisera".

Keen wspomina: "Chociaż zbudowaliśmy już wcześniej wilkołaka do antologii horroru Gabinet figur woskowych, to nigdy nie robiliśmy go do typowego filmu o wilkołakach. Praca przy Armii wilków była, więc dla nas z tego powodu atrakcyjna, ale główną atrakcją był błyskotliwy scenariusz Neila. Od razu wiadomo było, o co mu chodzi. Ani razu nie przerwał realizacji filmu, żeby popatrzeć na efekty specjalne, ponieważ wilkołaki były w nim tylko funkcją szybko rozwijającej się fabuły i integralną częścią większej całości".

Keen dodaje: "Rozmawiałem z Neilem wiele razy w ciągu półtora roku przed rozpoczęciem zdjęć, mieliśmy więc dość czasu żeby dokładnie ustalić jak mają wyglądać te istoty. Obejrzeliśmy wcześniejsze filmy z wilkołakami, aby określić co nam się podoba, a co nie i zaprojektowaliśmy zarośnięte, odrażające postacie, które wyglądały dokładnie tak, jak chcieliśmy. Wilkołaki miały być raczej przedstawicielami królestwa zwierząt niż postaciami ze świata fantazji, aby zachować ich maksymalny realizm. Dla Neila ważne było, żeby wilkołaki wyglądały jak stworzenia istniejące naprawdę; krwiożercze bestie, które mogłyby rozerwać cię na strzępy. Wiedział, że tylko wtedy uda mu się naprawdę przerazić widzów."

Dave Bonnywell z ekipy projektującej wilkołaki opisuje ich wygląd i mechaniczne możliwości: "Te bestie są szatańskimi hybrydami człowieka i wilka, emanującymi jednocześnie grozą i elegancją. Ich głowy zostały zaprojektowane tak, aby jak najbardziej przypominały wilka, a jednocześnie, aby kaskaderzy mogli je wygodnie zakładać. Podkreślający mięśnie kostium miał powiększone ręce i przedramiona, a klatkę piersiową i żebra wysunięte jak u wyścigowego charta. Nogi posiadały wbudowane szczudłowe przedłużenia, od kostek w dół, które podwyższały wilkołaki do 2 metrów i 25 centymetrów. Neil chciał stworzyć poczucie dodatkowego przytłaczającego zagrożenia, dlatego wilkołaki sięgały do sufitu. Ich głowy miały aluminiowe sekcje zawierające mechanizmy obsługiwane przez 24 siłowniki. Każdego wilkołaka kontrolowało dwóch operatorów mogących ruszać jego uszami, opuszczać szczękę, unosić nos, krzywić wargi, mrużyć oczy i obnażać zęby. Ogólnie rzecz biorąc robiły wrażenie jednocześnie strasznych i eleganckich, wręcz stylowych."

Główne, trwające półtora miesiąca zdjęcia do "Armia wilków" rozpoczęto 11 marca 2001 roku w Petite-Suisse w Luksemburgu gdzie postawiono elewację domu na farmie. Wnętrza filmowano w Carousel Studio gdzie zbudowano parter i piętra domu oraz las. Mówi Marshall: "Pierwsze dwa tygodnie zdjęć w plenerach były bardzo wyczerpujące, ponieważ przez cały czas lało. Kręciliśmy na zboczu, które zamieniło się w błotny tor zjazdowy. Wszyscy ślizgali się i przewracali, nikt jednak nie narzekał, ponieważ dodawało to tylko realizmu i dodatkowej energii aktorom, którzy nagle znaleźli się w typowych warunkach wojennych".

Sean Pertwee zgadza się: "Warunki w plenerach były okropne. Nawet stanie w miejscu było trudne. Ponieważ jednak mieliśmy na sobie cały ekwipunek wojskowy, mogliśmy reagować w sposób, w jaki robiłby to prawdziwy oddział żołnierzy. Stawianie czoła trudnym warunkom wcale nam nie przeszkadzało. Robiliśmy sobie wzajemnie uwagi na temat tego, czy dobrze leżą na nas mundury, czy mamy mocno zawiązane sznurowadła i czy prawidłowo trzymamy broń. Staliśmy się w tym czasie naprawdę zgranym zespołem, a właśnie takimi Neil chciał nas pokazać. Dawał nam wszystkim dużo swobody, ponieważ mieliśmy wspólną wizję filmu. To fantastyczny reżyser, skazany na wielkość. W każdej chwili mógłbym ponownie z nim pracować".

Neil Marshall podsumowuje: "Realizując Armię wilków miałem zamiar zrobić film, jakiego jeszcze w kinie brytyjskim nie było. Wilkołaki są naprawdę przerażające. Zdjęcia, za które odpowiedzialny był Sam McCurdy, nadają filmowi charakter jednocześnie epicki i kameralny, klaustrofobiczny i groźny. W ścieżce dźwiękowej wykorzystano wycie i warczenie wilkołaków dla wywołania maksymalnego wstrząsu u widzów, a sposób montażu utrzymuje bardzo szybkie i nie słabnące tempo filmu. Podobnie jak jazda kolejką górską w wesołym miasteczku, Armia wilków zapewnia dzisiejszej, wymagającej widowni niespotykany atak na zmysły ze specjalną premią w postaci potwornych dreszczy i makabrycznych emocji."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Armia wilków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy