Reklama

"W jego oczach" [recenzja]: Dorastanie nie boli

Leonardo, główny bohater "W jego oczach", to niewidomy chłopiec, który chodzi do liceum z przyjaciółką pod rękę i z maszyną do pisania pod pachą. Od kolegów z klasy nie różni go jednak wiele, podobnie jak oni Leo myśli o wyjeździe na wymianę zagraniczną, chodzeniu na imprezy i całowaniu się z dziewczynami. Pierwszą miłość odkrywa jednak dzięki Gabrielowi.

"W jego oczach" to fabularny debiut Daniela Ribeiro, ale i temat, z którym brazylijski reżyser mierzy się po raz wtóry. Dwa lata temu na Krakowskim Festiwalu Filmowym pokazywano zrealizowany przez Ribeiro krótkometrażowy film "Eu Nao Quero Voltar Sozinho" (2010) - w formacie siedemnastu minut opowiadający historię, którą reżyser wpisuje teraz w ramę półtoragodzinnej fabuły. Czy wychodzi mu to na dobre?

Opowieść wywołująca wcześniej nagłe rumieńce, teraz wydaje się pozornie mniej interesująca. Historia o miłości wiszącej w powietrzu, wyrastającej z serii niedopowiedzeń, czułych gestów i niewidzących spojrzeń, zamieniła się w typowy film inicjacyjny, ale jeden z tych, jakie kręcono przed laty. Fabuła zamknięta we "W jego oczach" opowiedziana jest bowiem z dużą dozą czułości, delikatnością i rozmysłem; bez szokowania, szukania dziury w całym i urządzania tanich skandali.

Reklama

Niewidomy Leonardo (Ghilherme Lobo) jest najsłabszym ogniwem w klasie, ale nie staje się kozłem ofiarnym. Ma wrogów i przyjaciół, jak każdy wrażliwy nastolatek. Jego kalectwo nie jest ogrywane w sposób, który wzbudza żal; raczej podziw. Stan chłopca przyjmuje się za status quo. Dzięki temu można się skupić na emocjach, których (sic!) nie widać - pierwszych zadurzeniach, nieśmiałych pragnieniach, wrażeniach wywołujących gęsią skórkę.

Bohaterowie Ribeiro biorą się za ręce, nie wstydzą swoich ciał, ale nie eksplorują ich tak, jak robiły to "Dzieciaki" (1995) w kultowym filmie Larry'ego Clarka czy licealiści z Mexico City w "Pragnieniu miłości" (2012) Michela Franco. Ograniczenie komunikacji wzrokowej między Leo a jego przyjaciółką Giovaną (Tess Amorim) powoduje, że oboje odnoszą się do siebie z dużą delikatnością. Ich relacja jest jednak mocna, jak żyłka do wędkowania. Nie przerwie jej zwykły podmuch wiatru czy ostre uwagi szkolnego łobuza. Zostaje nadwyrężona dopiero, kiedy w okolicy pojawia się Gabriel (Fabio Audi). Nowy uczeń z marszu szuka azylu w towarzystwie przyjaznej Giovany i spragnionego kontaktów z innymi Leo. Męska relacja szybko staje się alternatywą dla damsko-męskiej przyjaźni.

Między trójką bohaterów zaczynają się też rodzić uczucia, na jakie od dawna czekali, ale z którym nie umieją sobie radzić. Zauroczenie bije się o palmę pierwszeństwa z zazdrością; pytanie czy ważniejsza jest przyjaźń czy miłość domaga się jasnej odpowiedzi. Czy kiedy w grę zaczyna wchodzić erotyka nastoletnia dziewczyna zrozumie, że w oczach jej przyjaciela to nie ona, a inny mężczyzna może się stać przedmiotem pożądania?

Ribeiro kusi los, ale nie komplikuje dramaturgii; nie kręci tragedii rozpisanej na troje niedorosłych aktorów, więc narracja filmu ani na chwilę nie przestaje płynąć w tonie podobnym piosenkom Belle and Sebastian. Ribeiro udało się przejść do porządku dziennego nad zwyczajowo ogrywanymi w filmach dramatami (kalectwem i homoseksualizmem) i pokazać, że inicjacja w dorosłość jest rzeczą zwyczajną i uniwersalną - każdy przechodzi ją więc zarazem na swój własny sposób i dokładnie tak samo jak inni. I to jest w tej historii najpiękniejsze.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"W jego oczach" ("Hoje eu quero voltar sozinho"), reż. Daniel Ribeiro, Brazylia 2014, dystrybucja: Tongariro Releasing, premiera kinowa: 29 sierpnia 2014.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy