Oscary 2015
Reklama

"Teoria wszystkiego" [recenzja]: Małżeństwo pewnego geniusza

Na początku wszystko wygląda jak typowa historyjka z brytyjskiej braci uniwersyteckiej. W Cambridge wybitnie uzdolniony Stephen poznaje piękną Jane. Jego interesuje astrofizyka, ona studiuje historię sztuki i chce zrobić doktorat, w którym zajmie się hiszpańską poezją średniowieczną. Młodzi wpadają na siebie na studenckiej imprezie. Uśmiechy, pierwsze rozmowy, randki i w końcu romantyczny pocałunek.

Historia miłosna to początek małżeństwa Stephena Hawkinga (Eddie Redmayne) - jednego z najwybitniejszych i najsłynniejszych współczesnych fizyków, autora bestsellera "Krótka historia czasu" i jego żony Jane Wilde (Felicity Jones). Przyszli państwo Hawking biorą ślub już ze świadomością choroby Stephena. Pewnego dnia mężczyzna potyka się i rozbija sobie głowę. W trakcie badań wychodzi na jaw, że Hawking ma stwardnienie zanikowe boczne (ALS). Lekarze dają mu maksymalnie dwa lata życia. Jane wyciąga go z depresji, zakłada dom i rodzinę, w której z czasem pojawi się trójka dzieci.

Reklama

"Teoria wszystkiego" ma być filmowym portretem odważnego małżeństwa geniusza i jego oddanej i walecznej żony. James Marsh ("Kryptonim: Shadow Dancer") kreuje biografię tradycyjnej, brytyjskiej rodziny, w której wszyscy walczą o normalność dla astrofizyka uwięzionego w swoim ciele. Pokrzepiająca historia zjednoczonej rodziny, która nigdy się nie poddaje, przypomina telewizyjne produkcje z cyklu "urzekła mnie twoja historia". Sztuczny, papierowy świat małżeństwa Hawkingów to próby naśladowania "tych normalnych" za wszelką cenę. Przy okazji naukowiec cały czas prowadzi swoje badania. Osiąga sukces. Walczy z chorobą. Nie ma żadnych zgrzytów, tylko uśmiechy i ewentualnie łzy szczęścia albo nadziei w tych bardziej tragicznych momentach.

Problemy pojawiają się dopiero, kiedy Jane jest wyczerpana i umęczona wychowywaniem trójki dzieci i opieką nad mężem. Jej doktorat został gdzieś w dalekiej przeszłości. Uparty Hawking zgadza się ostatecznie na "pomoc", bo to w końcu on, mimo choroby, jest głową rodziny i podejmuje męską decyzję.

Trudno powstrzymać się tu od porównań z biografią Stephena i Jane Hawkingów, szczególnie że Jane napisała autobiografię, z której wynika, że jej mąż to raczej bardzo apodyktyczny i złośliwy pan. Obecnie Hawking jest już po rozwodzie także z drugą żoną Elaine, która w filmie ma być uosobieniem "tej, która rozumiała go najlepiej". Nie ma sensu rozwodzić się nad filmowością i strukturą narracyjną "Teorii wszystkiego", bo film Marsha jest po pierwsze dość nudną i tradycyjną biografią "z kolan", po drugie - formalnie opiera się jedynie na prostej wizualizacji tego współczesnego melodramatu.

Trzeba przyznać jednak, że twórcy starali się być konsekwentni w jednej kwestii. Eddie Redmayne i Felicity Jones są wręcz bliźniaczo podobni do swoich rzeczywistych pierwowzorów. Pytanie tylko, czy mieli odgrywać miłosno-tragiczną biografię, która miała uhonorować genialnego astrofizyka, czy chodziło o stworzenie hagiografii naukowca, który od lat dba o swój wizerunek.

4/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Teoria wszystkiego" [Theory of Everything], reż. James Marsh, Wielka Brytania 2014, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 6 lutego 2015

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy