Reklama

"Sekrety morza" [recenzja]: Skamieniały świat

Irlandczyk Tomm Moore powoli wyrasta na następcę Hayao Miyazakiego. Jego dwie nominowane do Oscara animacje - debiutancki "Sekret księgi z Kells" i wchodzące właśnie na polskie ekrany "Sekrety morza" - swobodnie łączą rozrywkę dla dzieci z wysokoprocentową sztuką. Są magiczne w sposób, który nie ma nic wspólnego z tanim hochsztaplerstwem.

Dawno temu, ale też zupełnie współcześnie, w baśniowym wszechczasie, w którym przeszłość od teraźniejszości oddziela jedynie umowna granica, nad brzegiem morza żyła sobie rodzina: ojciec, matka i syn. Matka była w ciąży i pewnej nocy dostała nagłych skurczy. Stało się wtedy coś złego i niespodziewanego. Kobieta zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się mała dziewczynka - blada i niema, zupełnie jakby w momencie narodzin była świadkiem jakiegoś przerażającego zdarzenia.

Kilka lat później wciąż trwa żałoba. Najbardziej zdruzgotany z całej rodziny jest ojciec, postawny facet, który całymi godzinami patrzy się w morze, przygnieciony i sparaliżowany przez melancholię. Cały świat także wygląda jak skamieniały. Nawet klify i głazy przypominają istoty, które zła siła przemieniła w posągi i które czekają na kogoś, kto przywróci je do życia.

Reklama

Jak to zazwyczaj bywa w baśniach, zmianę przynoszą dzieci: brat i siostra, którzy wikłają się w fantastyczną przygodę. Oboje przeczuwają, że pod podszewką smutnej codzienności ukrywa się coś więcej. Podpowiada im to cała rzeczywistość, którą nakreślono w równocześnie prosty i wyrafinowany sposób - taki, który wydobywa magię z pozornie zwyczajnego otoczenia. Tła są gęste od kresek i wzorów, święcących się jak rysunki zrobione kolorową kredą i tajemniczych niczym stare runy. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, aby odkryć drogowskazy prowadzące na drugą stronę. Z czasem młodzi bohaterowie przedostają się do alternatywnego uniwersum, gdzie spotykają śpiewające duszki, opiekuńcze foki i złowrogie sowy. Odkrywają też największy z sekretów morza - tożsamość swojej matki.

To wszystko może być prawdziwe lub całkowicie zmyślone. Moore mnoży aluzje i niedopowiedzenia, na zmianę sugeruje metaforyczne i dosłowne odczytanie. Konstruuje filmową rzeczywistość na wzór gabinetu luster, w którym melodramat odbija baśń i vice versa. Dezorientację wzmacnia transowy rytm opowieści, akcentowany przez eteryczną, folkową muzykę. W efekcie oglądanie "Sekretów morza" przypomina przebywanie w pół-śnie: mglistym stanie, który poprzedza ostateczne zaśnięcie i w którym nawet najbardziej szalone historie wydają się prawdopodobne.

Całkowicie realny i poważny pozostaje jednak cel przygody. Biorąc w niej udział, członkowie rodziny konfrontują się z przeszłością i godzą ze utratą bliskiej osoby. Dzięki temu mogą obudzić się z żałobnego letargu i ruszyć w dalszą drogę - przez świat, który jest na powrót pełen życia.

8,5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Sekrety morza" (Song of the Sea), reż. Tomm Moore, Dania, Irlandia 2014, dystrybutor: Vue Movie Distribution, premiera kinowa: 8 maja 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy