Reklama

"Rozumiemy się bez słów" [recenzja]: Bez dwóch zdań

"Rozumiemy się bez słów" nie jest komedią o niepełnosprawnych, choć na pierwszym planie dumnie pręży się trójka głuchoniemych osób. Film Erica Lartigau to lekka, zabawna, uroczo sprośna i niepoprawna politycznie historia o urokach dojrzewania.

Francuscy reżyserzy zawsze mieli rękę do lekkiego i zabawnego opowiadania o tragikomicznych ludzkich losach. Ostatnio wybornie idzie im kręcenie filmów z niepełnosprawnością w roli głównej.

Pisząc o "Rozumiemy się bez słów" trudno nie wspomnieć o równie znakomitych, co obraz Lartigau, "Nietykalnych" Oliviera Nakache i Erika Toledano. Twórcy obu produkcji w ułomnościach swoich bohaterów widzą niebywały potencjał komediowy. I dobrze, bo śmiech służy oswajaniu sytuacji, które w pierwszym momencie mogą wywołać dyskomfort. Nie powinnam jednak mówić o nim w kontekście filmu Lartigau, bo bohaterów bardziej samoświadomych, uznających niepełnosprawność za tożsamość i rzucających żartami jak z rękawa, niż członkowie rodziny Bélier, można w kinie ze świecą szukać.

Reklama

Radość życia i pewność siebie, którą epatują Gigi (Karin Viard), Rodolphe (François Damiens) i Quentin (Luca Gelberg) są owocami ich pozytywnego nastawienia do życia, nie efektem zewnętrznych poręczeń. Jeśli kryje się w tej rodzinnej historii jakiś ciężar, w całości spoczywa na ramionach Pauli (Louane Emera) - córki państwa Bélier, która jako jedyna w rodzinie urodziła się w pełni sprawna. Dziewczyna słyszy, chodzi do normalnej szkoły i pełni funkcję tłumaczki, która migi zamienia na słowa pośrednicząc w kontaktach rodziny ze światem. Mimo swojej odmienności, jest z nią niemal organicznie zrośnięta.

Dla większości nastolatków taka bliskość zaczyna być jednak problemem, a że Lartigau w niezwykły entourage ubiera najzwyklejszą codzienność, Paula, jak na jej wiek przystało, zechce opuścić rodzinne gniazdo, usamodzielnić się i powalczyć o własne szczęście. "Rozumiemy się bez słów" to nie tylko komedia rodzinna, ale i klasyczny film inicjacyjny. Lartigau portretuje dziewczynę, która uczy się podejmować własne decyzje i mierzyć z niespodziankami, jakie szykuje dla niej los. Córka głuchoniemych rodziców okazuje się mieć niebywały słuch i znakomity głos. Ironia losu? Najprawdziwsza. To dzięki jej obecności film tak dobrze się ogląda. Lartigau z gracją balansuje między wzruszeniem a tragikomicznym żartem. W obu przypadkach bazuje na prostych emocjach, które wywołują natychmiastowe reakcje.

Kiedy gra toczy się o najwyższą stawkę - wyjazd dziewczyny z rodzinnej farmy do liceum muzycznego w Paryżu, łzy kręcą się w oczach. Gdy na pierwszy plan wysuwa się sytuacyjny komizm - na sali wybuchają salwy śmiechu. Wątki splatają się znakomicie nie tylko dzięki świetnemu scenariuszowi, ale i znakomitemu aktorstwu. Chociaż doświadczeni aktorzy trochę za bardzo ogrywają swoje postaci, to w debiutującej na ekranie finalistce francuskiej edycji programu "The Voice" - Louane Emerze - jest mnóstwo naturalności, swobody i dojrzałości. Taki zestaw cech daje piorunujące efekty na ekranie. Lartigau zestawił przeciwieństwa - dźwięk z ciszą, doświadczenie z niewinnością, lęk z miłością - i nakręcił film tak ciepły, zabawny i mądry, że nie powinien dziwić fakt, iż pobija on rekordy popularności.

8/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Rozumiemy się bez słów" (Le familie Belier), reż. Eric Lartigau, Francja 2014, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 29 maja 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy