Setny raz
"Pierwszy raz", reż. Barbara Topsře-Rothenborg, USA, Dania 2009, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 22 lipca 2011
Nie ocenia się książki po okładce, ale z drugiej strony - co z oczu, to serca. Victor, bohater "Pierwszego razu" Barbary Topsře-Rothenborg, wygląda na prawiczka, zachowuje się jak prawiczek i prawiczkiem zaiste jest. Pozostaje on ponadto zaborczy w stosunku do cudzego życia seksualnego, a w szczególności tego prowadzonego przez Anyę, starszą od niego dziewczynę, którą chce zdeflorować cyniczny laluś. To właśnie jemu Victor próbuje pokrzyżować plany, powodując kolejne katastrofy i budząc zażenowanie - swojego otoczenia i widzów.
Rok produkcji wiele zmienia. "Pierwszy raz" to remake duńskiej komedii z 1999 roku i gdyby powstał tuż po premierze oryginału, napisałbym o nim coś w stylu: "jest to dość infantylny, pozbawiony własnego stylu, ale sympatyczny utwór z kategorii coming-of-age movie, który możesz obejrzeć razem z mało wybredną dziewczyną, aby potem sprawdzić, czy i ona ma ochotę na swój pierwszy raz". Niestety, amerykańska wersja powstała w 2009 roku, a na polskie ekrany wchodzi ponadto z dwuletnim opóźnieniem. Przez ten czas nakręcono przynajmniej jeden film, nie pozwalający mi być tak pobłażliwym. Po 2007 roku nie może być już litości.
Ów magiczny próg to data premiery "Supersamca" Grega Mottoli. Data niesamowicie ważna, bo pokazująca, że da się tchnąć jeszcze życie w opowieść o nastolatkach, którym sperma wylewa się uszami, a którzy wciąż mają problemy z wiązaniem butów i zapinaniem rozporka. Trzech głównych bohaterów - neurotyczny nerd (Michael Cera), tłusty jebaka-gawędziarz (Jonah Hill) i freak z podrabianym dowodem (Christopher Mintz-Plasse) - egzystowali na styku prawdziwego życia i popkultury. Victor z "Pierwszego razu" funkcjonuje tylko w jednej z tych sfer i nie jest to bynajmniej rzeczywistość - jego świat posklejano z klisz, które oglądaliśmy tyle razy, że nie sposób myśleć o zaludniających go postaciach jak o ludziach: to manekiny przenoszone przez lata z planu na plan kolejnych młodzieżowych komedii. Jeśli w recenzowanym również przeze mnie "Naznaczonym" Jamesa Wana wtórność urasta do rangi porozumiewawczego mrugnięcia między reżyserem-fanem a również kochającymi daną konwencję widzami, to tutaj pozostaje ona jedynie toporną, beznamiętną kalkomanią.
Myślę, że moje zdanie podzielali zatrudnieni przy filmie aktorzy. Wcielający się w role Victora i jego ukochanej, Devon Werkheiser i Scout Taylor-Compton, wydają się zagubieni, jakby odtwarzając kolejne sceny ze scenariusza, czuli déja vu i zastanawiali się, czy reżyserka naprawdę chce komuś wcisnąć takie banały, czy to wszystko tylko błąd w Matriksie. Jeśli chodzi o mnie, to wolałbym doświadczyć bardziej intertekstualnego flashbacku i zobaczyć, jak pewnego dnia szkołę z "Pierwszego razu" odwiedzają młodociani mordercy ze "Słonia" Van Santa i po kolei rozwalają czaszki tym wszystkim nieśmiałym romantykom, bezczelnemu młodszemu rodzeństwu, wyluzowanym kumplom, wrednym nauczycielkom i roztargnionym rodzicom.
Nie ocenia się filmu po plakacie, ale z drugiej strony - czemu nie? Skoro dana pozycja ma tytuł "Pierwszy raz", a na reklamującym ją obrazku widać całujących się na białym tle nastolatków, to każdy średnio rozgarnięty kinoman powinien poczuć się ostrzeżony. A jeśli nie, to istnieje szansa, że w swoim gatunku komedia Topsře-Rothenborg będzie dla niego "pierwszym razem".
3/10
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!