Reklama

"Gra tajemnic" [recenzja]: Sekrety Alana Turinga

"Wszyscy sądzą, że Enigmy nie da się złamać" - w Bletchley Park słyszy Alan Turing. "Dajcie mi spróbować i wtedy będziemy wiedzieli na pewno" - odpowiada bez zająknięcia ustami Benedicta Cumberbatcha. "Gra tajemnic" to zdecydowanie nie nudna, laurkowa biografia, a film z pomysłem i werwą.

"Gra tajemnic" ("The Imitation Game") na pewno nie usatysfakcjonuje polskich widzów, jeżeli chodzi o nasz wkład w rozwiązanie jednej z największych łamigłówek II wojny światowej. Dokonania Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego potraktowane zostały, delikatnie rzecz ujmując, zdawkowo.

Film Mortena Tylduma, wedle tekstu młodego scenarzysty Grahama Moore'a (na podstawie książki "Alan Turing: The Enigma" Andrew Hodge'a), to jednak porywająca opowieść o fascynującym człowieku - pięknym umyśle i przygniecionej ciężarem wielu sekretów duszy, geniuszu, któremu bardzo dużo zawdzięczamy i o którym bardzo mało wiemy. O wiele za mało!

Reklama

Jest w "Grze tajemnic" wiele z klimatu "Sherlocka" Stevena Moffata. Chodzi nie tylko o Benedicta Cumberbatcha, który zresztą znakomicie różnicuje obie postaci i ani przez chwilę w czasie seansu filmowego nie chce się zadać pytania: "A gdzie beret i doktor Watson?". Obie produkcje łączy jednak pewna przekora, popkulturowy ząb, dynamizm, szeroko pojęta "brytyjskość" i sprawne zarysowanie intrygi. W obu przypadkach historię niesie nieprzeciętny bohater.

Fikcyjny Sherlock i prawdziwy Turing to geniusze niedopasowani do reszty społeczeństwa, z trudem zdobywający przyjaciół i mający spore problemy z okiełznaniem szarych czynności dnia codziennego. To ludzie całkowicie pochłonięci swoją pracą oraz niepohamowaną żądzą rozwikłania zagadki.

Sześćdziesiąt lat po śmierci matematyka Moore nie śmie spekulować czy cierpiał on na zespół Aspergera, wręcz wzbrania się przed stawianiem tego typu hipotez. Mocno jednak podkreśla to, że ponadprzeciętna inteligencja, ukrywany przed światem homoseksualizm (którego publiczne ujawnienie zaprowadziło Turinga przed oblicze sądu i przyczyniło się do jego samobójczej śmierci w wieku 42 lat), a także objęta najwyższą tajemnicą wojskową i decydująca o losach tysięcy ludzi praca, odseparowywały naukowca od "normalności".

Prowadzona wedle hollywoodzkich i gatunkowych prawideł narracja, stopniowane napięcie, szczypta humoru, a przede wszystkim charyzmatyczna kreacja Cumberbatcha (niemal pewniak do oscarowej nominacji) i równie udana gra partnerujących mu Marka Stronga i Matthew Goode'ego czy Keiry Knightley łatwo wzbudzają sympatię widza. W tle toczy się wojna, polityka i wywiadowcze rozgrywki.

Oglądając "Grę tajemnic" widz naprawdę dobrze się bawi, czasem śmieje, trochę wzrusza. Z seansu wynosi się jednak coś więcej: tragiczny portret człowieka, któremu system za wkład w zakończenie II wojny światowej, rozwój nauki i postęp świata "podziękował" procesem i skazaniem na kastrację chemiczną. Rozrywkowy film może dla pamięci Turinga, ojca komputera, Testu Turinga i sztucznej inteligencji, uczynić więcej niż pośmiertne honory i przeprosiny rządu i królowej. Pora najwyższa!

8/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Gra tajemnic" (The Imitation Game), reż. Morten Tyldum, USA, Wielka Brytania 2014, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 16 stycznia 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gra tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy