Reklama

"Dary Anioła: Miasto kości": Szkielet filmu

Cassandra Clare, autorka literackiego pierwowzoru "Darów Anioła", zaczynała swoją przygodę z pisaniem od fanfików "Harry'ego Pottera". W opartym na jej debiucie i wyreżyserowanym przez Haralda Zwarta filmie wciąż można usłyszeć lekkie echa prozy J. K. Rowling. Oto zwyczajna dziewczyna odkrywa nagle, że za fasadą codzienności kryje się zupełnie inny, magiczny świat, i że ona jest dla tego świata postacią kluczową.

Wszystko toczy się niesamowicie szybko: jednego dnia Clary (obdarzona najpiękniejszą twarzą w szołbiznesie Lily Collins) chodzi jeszcze po zatłoczonych ulicach Manhattanu, a drugiego zstępuje już do podziemia, gdzie trwa odwieczna walka Dobra ze Złem. Bohaterka pochodzi bowiem z rodziny Nocnych Łowców - wojowników i skrytobójców, którzy od stuleci polują na demony. Kiedy jej matka (Lena Headey), będąca w posiadaniu potężnego artefaktu, nagle znika, grunt ucieka spod nóg Clary, a ona spada w dół króliczej nory, w samo centrum Narnii i krainy Oz, do Strefy Mroku, gdzie zwykłe rzeczy nie dzieją się zbyt często.

Reklama

Trudno jednak powiedzieć, co te niesamowite odkrycia i epifanie zmieniają w życiu dziewczyny, poza tym, że, oczywiście, zmieniają wszystko. Trudno, bo jej w ogóle nie znamy, nie wiemy, jakie ma codziennie nawyki i plany na przyszłość. W ciągu pierwszych minut dowiadujemy się tylko tyle, że wychowuje się bez ojca, i że ma ciapowatego, beznadziejnie w niej zakochanego przyjaciela (Robert Sheehan, wyglądający jak James Franco w roli Allena Ginsberga ze "Skowytu" Epsteina i Friedmana). Reszta to zaledwie charakterologiczny obrys: szczątki wspomnień, przywoływanych wraz z kolejnymi przewrotkami, i zestaw sztampowych, "dziewczyńskich" cech. Dla Harry'ego Pottera prawda o jego magicznym rodowodzie była ratunkiem przed szarym i pełnym poniżeń życiem przygarniętego przez krewnych sieroty. Dla Clary to tylko zaproszenie do pędzącego przez nocne miasto, niewidzialnego dla zwykłych obywateli rollercoastera.

Jej współpasażerowie to menażeria rodem z gotyckich i metalowych klipów: ubrani w skórę i lateks młodzieńcy o bladych licach i tatuażach pokrywających anorektyczne ciała, widmowi mnisi z zasznurowanymi ustami, wysmarowani samoopalaczem i brokatem czarownicy, gangi wilkołaków, hordy wampirów, a także zmiennokształtne demony, przybierające, nie wiedzieć czemu, na zmianę postać czarnoskórych i psów. Bohaterów jest wielu, tyle samo jest fabularnych nici. Dostajemy strzępy informacji o chyba dość bogatej mitologii magicznego świata, śledzimy też emocjonalne perypetie Clary, w których pojawiają się raczej nietypowe dla mainstreamowego kina młodzieżowego wątki homoseksualne i kazirodcze. To wszystko, chociaż mające swój potencjał, gdzieś jednak niknie, poganiane przez mordercze tempo akcji, zmienia się w niewyraźną smugę.

Jest w "Darach Anioła" coś strasznie niechlujnego: zaczynając od szkicowego rysunku bohaterki i świata, a kończąc na kiepskich, wyglądających jak sprzed dekady efektach specjalnych i chaotycznej, w najlepszym wypadku przeciętnej, reżyserii. Trudno się tu czymkolwiek przejąć, a jeszcze trudniej zachwycić sąsiadującą z Nowym Jorkiem mroczną Nibylandią.

3/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Dary Anioła: Miasto kości" ("The Mortal Instruments: City of Bones"), reż. Harald Zwart, USA, Niemcy 2013, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 21 sierpnia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy