Reklama

"Czarny węgiel, kruchy lód" [recenzja]: Chińskie kino noir

Złoty Niedźwiedź w Berlinie rok temu dla filmu Yi'nan Diao zaskoczył. To perfekcyjnie sfotografowany kryminał, precyzyjnie, na chłodno rozpisany na kolejne sceny, które coraz bardziej wprawiają oglądającego w konfuzję.

Warto przypomnieć, że "Czarny węgiel, cienki lód" wygrał na Berlinale m.in. z "Boyhood" czy "Grand Budapest Hotel". Nie należy się zatem dziwić zaskoczeniu, jaki towarzyszył werdyktowi. Film Diao bowiem wzbudza u większości widzów mieszane uczucia przy pierwszym oglądzie.

To mistrzowsko sfilmowany kryminał. Każdy kolejny kadr czy scena to małe dzieło sztuki. Kamera Jingsong Donga prowadzi nas przez puste, industrialne, zimne i samotne - jak sami bohaterowie - krajobrazy miejscowości na północy Chin.

W 1999 roku ludzkie szczątki zostają zrzucone do wagonów przewożących węgiel. W trakcie śledztwa ginie dwóch policjantów wraz z dwoma podejrzanymi. Świadkiem jest detektyw Zhang Zili (nagrodzony w Berlinie Fan Liao). Kilka lat później widzimy go jako ochroniarza w jednej z fabryk, walczącego z chorobą alkoholową. Gdy spotyka przypadkowo dawnego kolegę z pracy, badającego sprawę morderstw przypominających to z 1999 roku, Zhang zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę.

Reklama

"Czarny węgiel..." oddaje hołd amerykańskiemu kinu noir. Diao inspiruje się klasykami, jak "Vertigo" czy "Trzeci człowiek", układa swoją opowieść ze znanych motywów i figur, na czele z femme fatale o zastygłej, smutnej, ale pięknej twarzy Lun Mei Gwei. Wszystko to jednak pozostaje na nieokreślonym pograniczu inspiracji, gry motywami, niekiedy komedii, czasami kina społecznego ukazującego szarą rzeczywistość prowincjonalnych Chin, odmienną od tej wielkich metropolii.

Zimowe, biało-szare krajobrazy rozświetlają neony reklam, barów i sklepowych szyldów. To rzeczywistość ludzi niezwykle samotnych, a jednocześnie pozbawionych emocji. Ludzi niezwykle zwyczajnych, bez charyzmy gwiazd. Świat pozbawiony kolorów, życia, radości, w którym nagle pojawiają się sceny jak z sennego marzenia, surrealne rozwiązania i puenty.

"Czarny węgiel..." Diao wprawia w zakłopotanie. Już dawno nie widziałam filmu, który pozostawiłby mnie z tak niedookreślonymi uczuciami. Z jednej strony to majstersztyk, gdzie z pozoru nic niewnoszące sceny i powoli rozwijające się dialogi potrafią wywrócić do góry nogami bieg opowieści. Kwintesencję stanowią na pewno zdjęcia, z kilkoma genialnymi wręcz momentami, na czele z płynnym przejściem z roku 1999 do 2004.

Z drugiej strony Diao stąpa po cienkim lodzie. Mniej cierpliwy widz, oczekujący klasycznego kryminału, wyjdzie z kina skonfudowany, może nawet zirytowany. Kryminał Diao nie jest bowiem kinem akcji. Toczy się swoim rytmem, lecz jego siła tkwi w obrazie, poprzez który wchodzi się w dość zaskakującą rzeczywistość. Gdy poddamy się rytmowi historii, oswoimy konwencję, "Czarny węgiel..." może stanowić satysfakcjonujące i ciekawe filmowe doświadczenie.

7/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Czarny węgiel, kruchy lód" (Bai ri yan huo), reż. Yinan Diao, Chiny 2014, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 23 stycznia 2015

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama