Reklama

Paulina Gałązka: Głodna nowych ról

Paulina Gałązka to młoda aktorka, która ma już na koncie wiele ról serialowych, filmowych i teatralnych. W przyszłym roku będzie można zobaczyć ją na wielkim ekranie po raz pierwszy w głównej roli. Zagra w filmie "Dziewczyny z Dubaju", o którym jest głośno jeszcze przed premierą.

Paulina Gałązka to młoda aktorka, która ma już na koncie wiele ról serialowych, filmowych i teatralnych. W przyszłym roku będzie można zobaczyć ją na wielkim ekranie po raz pierwszy w głównej roli. Zagra w filmie "Dziewczyny z Dubaju", o którym jest głośno jeszcze przed premierą.
Paulina Gałązka /Gałązka /AKPA

Gra pani główną rolę w filmie "Dziewczyny z Dubaju", do którego zdjęcia były kręcone między innymi w Cannes. Jak się pracowało we Francji?

Paulina Gałązka: - To była dla mnie niesamowita przygoda. Mogłam powrócić na Lazurowe Wybrzeże, na którym byłam już kiedyś jako nastolatka, na obozie językowym. Cieszę się, że się udało, bo w czasach pandemii podróże zagraniczne są bardzo stresujące. Wyjazd do Francji to był taki powiew świeżości i przedsięwzięcie spajające całą ekipę. Niestety nie miałam czasu na zwiedzanie, bo praca była bardzo intensywna.

Premiera filmu jest zapowiedziana dopiero na przyszły rok. Czy może pani już teraz uchylić rąbka tajemnicy na temat swojej postaci?

Reklama

- Nie mogę na razie zbyt wiele zdradzać. Powiem tylko, że emocjonalnie była to najcięższa z moich dotychczasowych ról. Bohaterka, którą gram, nie ma łatwego życia, dźwiga duży bagaż doświadczeń. To wymagająca rola, ale cieszę się z niej, bo była jednocześnie moją pierwszą główną rolą w filmie.

Zagrała pani w wielu serialach. Skoro mówimy o wymagających rolach, to która z pani serialowych ról była najtrudniejsza?

- Rola Dorotki w "Znakach", serialu AXN. Grałam tam upośledzoną dziewczynę. Długo zapoznawałam się z tematem upośledzeń i dodałam swoje pomysły, które spodobały się reżyserowi. Rozbudowaliśmy tę postać w trakcie trwania serialu. Pierwszy raz miałam rolę niemą. Nie mogłam grać słowami, jedyne, co mi zostawało, to ciało i ekspresja. To było bardzo trudne zadanie, łatwo można było się na nim poślizgnąć. Dało mi jednak ogromną satysfakcję, bo ta rola spodobała się widzom.

Nie boi się pani trudnych ról. W "Na dobre i na złe" gra pani z kolei kobietę chorą na stwardnienie rozsiane.

- To też nie była łatwa rola, ale uwielbiam ją grać. Dominika na początku była diagnozowana pod kątem jednej choroby, potem kolejnej i dopiero na koniec okazało się, że ma stwardnienie rozsiane. Niestety tak często wygląda historia osób z tą chorobą: zanim zostaną poprawnie zdiagnozowane, przechodzą przez różne meandry medycyny i błędne diagnozy. Dominika to fantastyczna postać, jest waleczna i nigdy się nie poddaje. Chciała zostać pilotem, ale przez chorobę musiała niestety zrezygnować ze swoich marzeń i ułożyć sobie życie na nowo. W ciąży trochę złagodniała, ale nadal jest fighterką. To młoda osoba, ale jednocześnie bardzo dojrzała.

Grając osobę zmagającą się z chorobą, mogła pani liczyć na wskazówki lekarzy?

- Mamy ten komfort, że na planie są obecni lekarze, którzy nas konsultują, więc bez obaw mogę grać w tej produkcji osobę chorą. Mam pomoc i ze strony scenarzystów, i ze strony konsultantów medycznych. Muszę przyznać, że cała ekipa "Na dobre i na złe" jest bardzo zgrana. Uwielbiam mojego serialowego partnera, czyli Filipa Bobka. Jestem pod jego wielkim wrażeniem. Jest bardzo wrażliwym aktorem, wspierającym, a przy tym niesamowitym człowiekiem, z którym można konie kraść.

Dotychczasowe role czegoś panią nauczyły?

- Każda rola czegoś uczy. Opowiadamy historie najczęściej z jakimś przesłaniem, które przynoszą refleksje na temat nas samych. To jest piękne w tym zawodzie.

Niektórym seriale ciągle jeszcze kojarzą się z rozmową o obieraniu ziemniaków, ale w ostatnim czasie powstaje coraz więcej ciekawych produkcji, w których można pokazać niezły warsztat aktorski.

- Zgadzam się. Sama nałogowo oglądam seriale. Nawet zaczęłam woleć zamknięte formaty niż filmy, bo mogę się dłużej cieszyć historią bohaterów. Uważam, że w każdym zawodzie decydujące jest tak naprawdę podejście do wykonywanej pracy. Jeżeli lekarze nie wkładają serca w leczenie pacjenta, to ciężko mówić o prawdziwej sztuce lekarskiej. Tak samo jest z aktorstwem. Bez względu na to, czy gram w teatrze, czy w serialu, muszę włożyć w to całą siebie, żeby widz uwierzył w moją postać i historię, którą ogląda.

W aktorstwie przydają się zdolności psychologiczne?

- Oczywiście. Lubię psychologicznie budować sobie całą architekturę myślenia postaci: skąd pochodzi, czego chce w życiu, jakie są jej największe lęki i pragnienia. Kiedy ustalę, co dzieje się w głowie bohatera, to jestem już w domu. Wiem wtedy, jak reagować na partnerów, otoczenie, rekwizyty.

Zanim poszła pani do szkoły aktorskiej, przez rok studiowała stosunki międzynarodowe. Wyobraża sobie pani teraz, że nie jest aktorką, tylko robi karierę w dyplomacji?

- Z tego, co wiem od moich znajomych, którzy zostali na studiach, dyplomacja jest chyba jeszcze trudniejszą branżą niż moja, ale wtedy mogłabym przynajmniej wykorzystać moje zdolności językowe, które niestety teraz leżą odłogiem. Nie żałuję jednak, że wybrałam aktorstwo. Uwielbiam mój zawód, choć myślę, że pracę w dyplomacji też bym lubiła.

Jakie zna pani języki?

- Mówię płynnie po norwesku i angielsku. Uczyłam się francuskiego i włoskiego, bo miałam kiedyś chłopaka Włocha. Szybko chłonę języki. Kiedy moja agentka powiedziała mi o castingu do serialu rosyjskojęzycznego, spotkałam się z moim kolegą Łotyszem, postawiłam mu piwo i poprosiłam, żeby mnie do niego przygotował. Jak już dostałam tę rolę, zaczęły się schody, bo wtedy już musiałam się dobrze nauczyć tego języka, ale podołałam.

Gra pani w teatrze, filmach i serialach. Czuje się pani spełnioną aktorką? 

- Tak, ale nadal mam ogromny apetyt i już nie mogę się doczekać nadchodzących projektów. Jestem najedzona, ale też straszliwie głodna.

Adriana Nitkiewicz/AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Paulina Gałązka | Dziewczyny z Dubaju
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy