Reklama

Klaudia El Dursi: Trzy miesiące na planie "Hotelu Paradise"

Klaudia El Dursi, zjawiskowa prowadząca reality-show "Hotel Paradise" przebojem zdobywa szklany ekran. Z zawodu krawcowa, prywatnie mama dwóch synów, ma w domu jeszcze jeden skarb - partnera Jacka. To właśnie on jest dla niej najlepszą motywacją i pcha w ramiona świata, by spełniała swoje marzenia.
Klaudia El Dursi /Adam Jankowski /Reporter

Klaudia El Dursi ma 31 lat, w 2019 roku zajęła piąte miejsce w polskiej edycji "Top Model", była pierwszą uczestniczką w historii programu, która otrzymała "złoty bilet". Rok później została prowadzącą show "Hotel Paradise". Oryginalną urodę zawdzięcza swoim rodzicom. Jej ojciec pochodzi z Libii, natomiast mama jest Polką. Na co dzień mieszka w Bydgoszczy, a z zawodu jest krawcową. Prowadzi pracownię krawiecką, w której przede wszystkim tworzy kreacje na zamówienie. Ma dwóch synów.

Po trzech miesiącach wróciłaś do domu z Bali. Jakie to uczucie zasnąć we własnym łóżku?

Reklama

Klaudia El Dursi: - Jeszcze się tego nie doczekałam. Prosto z lotniska w Warszawie pojechałam do Bydgoszczy samochodem razem z mamą, z którą podróżowałam. Uznałyśmy, że odpowiedzialnie i bezpiecznie będzie dla mojej rodziny, partnera i synów, jeśli kwarantannę spędzimy osobno. Ponieważ mama dawno już przejęła mój dawny pokój w rodzinnym domu, więc śpię w pokoju mojej siostry.

Każdy marzy o wakacjach na Bali. Jak ty będziesz wspominała czas spędzony na wyspie?

- Mam cudowne wspomnienia. To był niezwykły czas. Czas nowych wyzwań, doświadczeń, ale też pięknych widoków, wspaniałych ludzi, ciepłych, gościnnych, uśmiechniętych, uczynnych. Dotychczas nigdzie nie spotkałam tak dobrych ludzi. Starałam się czerpać tą dobrą energię od nich garściami.

Ten czas możesz podzielić na dwa etapy: praca na planie "Hotelu Paradise" oraz wakacje z mamą?

- Niestety, nie byłam na wakacjach i nie miałam czasu na zwiedzanie. Nie jest tajemnicą, że kręciliśmy od razu dwa sezony reality-show "Hotel Paradise". Przez całe trzy miesiące byłam na planie. Między pierwszą a drugą serią miałam dosłownie kilka dni na odpoczynek.

Odwiedziny partnera i chłopców pomogły w tej rozłące?

- Bez nich na pewno nie dałabym rady. Dali mi wielką motywację, zastrzyk energii i chęci do dalszej pracy. Za to przedłużył się pobyt mojej mamy na Bali. Z uwagi na zaostrzenie przepisów epidemiologicznych, spędziłyśmy razem miesiąc. Miałam poczucie, że będzie ze mną bezpieczniejsza na Bali niż w Polsce.

Poznałyście się lepiej, dowiedziałyście się czegoś nowego o sobie, przegadałyście ten czas?

- Ten czas był dla mnie zaskoczeniem, ponieważ obie mamy bardzo silne charaktery. Trudno nam ustąpić i obawiałam się, że będziemy mieć inne zdanie na wiele tematów i będziemy się często spierać. Tymczasem okazało się, że ani razu nie miałyśmy powodu do kłótni. To był cudowny czas w zgodzie i harmonii. Fajne doświadczenie i świadectwo na to, że potrafimy się ze sobą dogadać.

Jakimi ścieżkami wiodła twoja droga do telewizji?

- Od dziecka miałam w sobie zwierzę sceniczne. Brałam udział we wszystkich konkursach recytatorskich, przedstawieniach. Prowadziłam wszystkie apele w szkole. Zawsze grałam pierwsze skrzypce. Występowałam w "Mini Playback Show", "Od przedszkola do Opola". Potem przyszedł czas na reklamy, reklamy telewizyjne, epizody w serialach i w filmach. Wiele propozycji po prostu przychodziło do mnie. Sama raczej o nie nigdy o nie zabiegałam, nie walczyłam. Zawsze to ktoś wyciągał do mnie rękę, dawał szansę. Tak też było z castingiem do "Top Model".

- Moja przyjaciółka wręcz zmusiła mnie do nagrania filmiku. Byłyśmy akurat na Myconos na sesji zdjęciowej, biegłam głodna na kolację i nie miałam na to siły. Powiedziała: "Zróbmy to teraz"! Nagrałyśmy go i wysłałyśmy go podczas tej kolacji. Po pewnym czasie otrzymałam telefon, że spodobałam się produkcji i dostałam zaproszenie na casting jurorski. Oczywiście wcale nie chciałam na niego jechać. I tu imperatywem wykazał się mój partner, który zapakował mnie śpiącą razem z poduszką do samochodu i zawiózł do Warszawy. Tak naprawdę od tego zaczęła się moja prawdziwa przygoda z telewizją. Żeby było śmieszniej, w pierwszym odruchu odmówiłam też prowadzenia "Hotelu Paradise", ale mój partner znów zareagował odpowiednią motywacją.

Nakłonił i potem został z chłopakami sam na posterunku przez trzy miesiące. Czy zdawał sobie sprawę, na co się pisze?

- Tak. Wszystko przegadaliśmy, ale absolutnie bez Jacka to wszystko by się nie udało. Poza tym on ma cudownych rodziców, a chłopcy cudownych dziadków pod ręką i chyba z nimi powinnam o tym najpierw porozmawiać. Byli nieocenionym wsparciem w tym czasie. Te krasnoludki to właśnie dziadkowie! Już nie mogę się doczekać, kiedy do nich pojadę i ich ozłocę.

W domu masz trzech facetów. Jak ci się żyje w tym męskim świecie?

- Zaskoczę cię. Często myślę o tym, że powinnam urodzić się jako facet. Mam silny charakter, dużo męskich cech. Jestem w domu złotą rączką i majsterklepką. Niczego się nie boję. Uwielbiam męskie zajęcia, męskie sporty. Im ciężej, tym dla mnie lepiej, więc wpisałam się w ten nasz dom idealnie. Chociaż, przyznaję, trochę sobie zrobiłam pod górkę tym, że Jacka rozleniwiłam. Nie polecam!

Beata Banasiewicz

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Klaudia El Dursi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy