Reklama

​Dorota Gardias: We wszystkim trzeba znaleźć równowagę

Dorota Gardias tak jak wiele zapracowanych osób zwolniła tempo. Dziennikarka jeszcze bardziej zaczęła doceniać spokój i przyrodę oraz czas spędzany z córką, która przejawia wiele talentów artystycznych. Mimo ciężkich dni prezenterka cieszy się że nadal ma pracę i może wykonywać zawód, który kocha.
"Trzeba zastanowić się nad tym, co dała nam kwarantanna" - mówi Dorota Gardias /Paweł Wrzecion /MWMedia

Będąc nastolatką sprawiała pani dużo problemów wychowawczych rodzicom?

Dorota Gardias: - Jak każda nastolatka. Oczywiście, że sprawiałam problemy moim rodzicom (śmiech - przyp. red). Wydawało mi się, że jestem najmądrzejsza, już dorosła i w ogóle wszystko wiem najlepiej, a rodzice nie mają pojęcia o czym mówią i są staroświeccy. Jest to normalne i jest to etap w życiu, który trzeba przejść.

Pani córka Hania już niedługo zacznie wkraczać w ten buntowniczy czas. Obawia się pani tego okresu w życiu córki?

- Nie wiem, jak będzie to wyglądało w naszym przypadku. Nie boję się tego, wiem na pewno, że jakiekolwiek zakazy nie będą miały żadnego sensu. Będę starała się dawać Hani dużo wolności, rozmawiać z nią, mówić o konsekwencjach różnych działań. Szczera rozmowa może dużo zdziałać. Człowiek musi się uczyć na swoich błędach, bo sztuką jest uczyć się na czyichś.

Reklama

- Wszystkiego trzeba w życiu spróbować, zobaczyć, sparzyć się, rozczarować przyjaciółką, chłopakiem, narzeczonym, żeby potem kogoś docenić, wiedzieć czego się chce od życia, przyjaźni, relacji. To jest suma różnych naszych doświadczeń i te doświadczenia też muszą być złe i przykre. Jak nie zaznamy porażki, to nie będziemy nigdy wiedzieli czym jest sukces i szczęście, które za tym idzie. Musi być równowaga. Na pewno będą nerwowe sytuacje, będzie bunt. Trzeba będzie mieć wtedy dużo spokoju w sobie. Na razie tego spokoju mi nie brakuje, zobaczymy jak będzie dalej (uśmiech).

Będzie pani ostrzegała córkę przed chłopakami?

- Nie mogę ostrzegać, bo to tak jakbym zakładała, że mężczyzna jest naszym wrogiem. Będę z nią rozmawiała na temat relacji i miłości.

Pani odziedziczyła talent muzyczny po tacie, Hania też wykazuje jakieś zdolności artystyczne? Jak córka radzi sobie z przedmiotami ścisłymi?

- Muzyka i matematyka są zdecydowanie jej ulubionymi przedmiotami. Dużą przyjemność sprawia jej liczenie, bo tam cały czas się coś dzieje, jest w tym jakaś logika. Widzę, że jej to odpowiada. Nauka języka polskiego na tym etapie jest żmudna dlatego, że pisanie ciągów literek nie należy do jej ulubionych zajęć, ale z czytaniem radzi sobie naprawdę dobrze.

Dziadkowie bardzo rozpieszczają swoje wnuki?

- Jeżeli rozpieszczają to słodyczami, bo mama nie pozwala, a dziadkowie zawsze podrzucą jakieś czekoladowe jajo do kieszonki (śmiech). Pozwalam im na to, bo od tego właśnie są dziadkowie, jeżeli oczywiście wszystko jest w granicach rozsądku. Moi rodzice są zauroczeni wszystkimi swoimi wnukami, zakochani w nich. Dzieci mojego rodzeństwa są w różnym wieku i każde z nich jest inne. Obserwujemy jak one się rozwijają, każdego roku są większe, inaczej rozmawiają, mają inne zabawy. W tamtym roku jeździły na hulajnogach, w tym już na rowerach. Widać po nich jak ten czas leci.

W młodości była pani nieśmiała, ale udało się to pani pokonać. W życiu zawodowym spotkała pani dużo osób, które na co dzień są ciche i spokojne, a gdy znajdują się przed kamerą stają się bardziej przebojowe?

- Znam wiele przykładów osób publicznych, gdzie tak właśnie jest. Przed kamerą, są to showmani, cały czas się śmieją, ochoczo rozmawiają, a gdy światła gasną chowają się w sobie i za dużo nie mówią. Nawet dzisiaj przeczytałam, że bardzo często artyści, którzy występują na scenie, w życiu prywatnym są nieśmiali i introwertyczni.

Teraz pracuje pani z domowego studia. Co pani uświadomił czas spędzony w domowym zaciszu?

- Dla mnie jest to bardzo ważny czas. Podczas całej kwarantanny miałam wzloty i upadki, momenty, w których byłam wściekła na to wszystko i takie, że byłam totalnie załamana. Wydawało mi się, że świat się skończył i czeka nas totalna zagłada. Płonął Biebrzański Park Narodowy, była susza... Wydawało mi się, że zaraz wszyscy umrzemy i to będzie koniec.

- Teraz spłynął na mnie spokój. Cenię sobie każdą chwilę i każdy moment, to jest dla mnie najważniejsze. Jestem zdrowa, mam pracę. Nigdy nie goniłam za rzeczami materialnymi. Bardzo cenię sobie spokój, przyrodę, zawsze o tym mówiłam i powtarzałam, że jeżeli będę zdrowa to wszystko mogę. Nic się w tym względzie nie zmieniło, ale teraz czuję to jeszcze bardziej.

Wiele osób dopiero teraz zaczęło doceniać pewne rzeczy. Brakuje im wstawania rano do pracy, na które narzekali wcześniej.

- We wszystkim trzeba znaleźć równowagę. Sposób w jaki wcześniej żyliśmy też nie był dobry. Wpadliśmy ze skrajności w skrajność. Przynajmniej ja, z takiego mega wielkiego tempa obowiązków i grafików nagle znalazłam się w jednym miejscu, a moje życie totalnie spowolniło. Ludzie zaczęli doceniać to, że chodzili do pracy, mieli kontakt z innymi osobami. Warto pamiętać, żeby później znów nie wpaść w ten wir. Trzeba zastanowić się nad tym, co dała nam kwarantanna.

Rozmawiała Barbara Skrodzka/AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Gardias
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy