Reklama

Zemsta kinomana

Szefowie kin załamują ręce. Gdyby nie szkoły, zainteresowanie ekranizacją fredrowskiej "Zemsty" można byłoby określić jednym słowem - śladowe - informuje "Gazeta Pomorska". Przed wejściem "Zemsty" na duże ekrany, szefowie kin przekonywali, że ekranizacja fredrowskiej komedii będzie hitem. Po 17 dniach wyświetlania ekranizację komedii Fredry obejrzało 859 tysięcy widzów.

Frekwencja miała być porównywalna z tą, jaką cieszył się "Pan Tadeusz".

"Jest dużo gorzej niż się spodziewałem" - mówi Piotr Boldt, kierownik toruńskiego kina "Orzeł". "Jak na razie mam o połowę mniej widzów niż na Panu Tadeuszu - informuje rozżalony kierownik "Orła", jedynego toruńskiego kina, które ma kopię "Zemsty".

Podobnie jest w innych miastach w województwie, choćby we włocławskiej i bydgoskiej "Polonii". W tym ostatnim kinie "Zemstę" obejrzało 7,5 tysiąca widzów (dla porównania: "Harry' ego Pottera" w ciągu pierwszych 2 tygodni zobaczyło 15 tysięcy osób).

Reklama

Najgorzej jest w grudziądzkim "Heliosie". Na seans przychodzi tu, nie licząc uczniów, od kilku do kilkunastu osób, a w ostatnią niedzielę, 20 października, widzów było tylko dwóch!

"Zemsta" jest lekturą szkolną, więc frekwencję "robią" szkoły. W toruńskim "Orle" i bydgoskim Multikinie uczniowie to więcej niż połowa wszystkich widzów, w bydgoskiej "Polonii" - 80 procent. W "Heliosie" w Grudziądzu "ludzie z ulicy" stanowią zaledwie 10 procent publiczności.

W odpowiedziach, dlaczego "Zemsta" cieszy się tak małą popularnością wśród publiczności (nie biorąc pod uwagę uczniów), przeważa opinia o nieatrakcyjności filmowej adaptacji tego właśnie tytułu. "Wajda przejadł się, przejadła się widzom klasyka" - słychać często.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szkoły

Reklama

Reklama

Reklama