Reklama

Wszechświat Pixara: Wszystko zaczęło się od "Meridy Walecznej"

Teoria Pixara zakłada, że wszystkie filmy, pod którymi podpisała się ta wytwórnia, są częścią jednej, wielkiej historii, a jej akcja rozgrywa się na przestrzeni... tysięcy lat.

Według tej koncepcji, chronologicznie pierwszym filmem, od którego zaczyna się cała historia jest "Merida Waleczna". Akcja tej animacji osadzona jest w średniowiecznej Szkocji. Jest to również film, który tłumaczy, dlaczego niektóre zwierzęta mówią i zachowują się jak ludzie. Przypomnijmy, że tytułowa Merida udaje się do tajemniczej wiedźmy, która według legendy, potrafi czarować. I faktycznie wiedźma posiada niewyobrażalne umiejętności i... zamienia matkę głównej bohaterki w niedźwiedzia.

Reklama

Według autorów tej teorii, takich zaklętych zwierząt mogło być więcej. To może prowadzić widza do... filmu "Ratatuj". W tej animacji spotykamy super zdolnego szczura, który odkrywa, że potrafi gotować. Szybko okazuje się, że jest w tym lepszy niż większość ludzi. Jest to pierwszy film, w którym zwierzęta i ludzie zaczynają oddziaływać na siebie i, co ważniejsze, wchodzą ze sobą w konflikt. W "Ratatuj" widzimy, jak zwierzęta zaczynają ze sobą współpracować i ostatecznie rozprawiają się z filmowym "czarnym charakterem" - kucharzem Skinnerem.

Kolejnym krokiem, jaki należy wykonać jest przeanalizowanie filmu "Odlot". W tym obrazie poznajemy samotnego staruszka Carla, który czuje się coraz bardziej wyobcowany w rozrastającym się, zindustrializowanym świecie. Szczególnie ekspansywna jest pewna korporacja, która skupuje teren wokół domu Carla. Główny bohater decyduje się na podróż do Ameryki Południowej, gdzie spotyka Charlesa Muntza. Naukowca, który w dżungli opracował nową technologię, pozwalającą kontrolować umysł zwierząt i sprawia, że mówią ludzkim głosem. W tym filmie okazuje się, że zwierzęta są dużo mądrzejsze niż przypuszczali wcześniej ludzie. Koniec końców, Muntz umiera, ale nakręcona przez niego spirala wyzwolenia się zwierząt, kręci się dalej.

Antagonizm pomiędzy zwierzętami i ludźmi rośnie. Kolejnym filmem, który pokazuje ingerencję człowieka w naturę jest film "Gdzie jest Nemo?". To właśnie w tym obrazie rybka o imieniu Marlin rusza na ratunek swojemu jedynemu synowi, który został porwany przez... ludzi. Autorzy teorii dopatrują się tutaj kolejnego przykładu zorganizowanej akcji, która jest przeprowadzona, aby walczyć z działalnością człowieka.

Należy teraz przyjrzeć się filmowi "Iniemamocni". W tym przypadku dowiadujemy się dwóch rzeczy. Po pierwsze, ludzie również zaczęli ewoluować i są wśród nich jednostki posiadające super moce. Po drugie, jest to pierwszy film, w którym pojawia się trzecia strona konfliktu - sztuczna inteligencja. W "Iniemamocnych" antagonista Syndrom chce zemścić się na wszystkich superbohaterach za zniewagę, jakiej przed laty dopuścił się wobec niego Pan Iniemamocny. W tym celu projektuje inteligentnego robota, który uczy się w trakcie walki i ostatecznie... buntuje się przeciwko swojemu twórcy. Inteligenty robot zostaje jednak zniszczony. Istotne jest natomiast to, że energia, która go napędzała istnieje nadal (mówi o tym sam Syndrom, który wspominał, że jego wynalazek napędzany jest energią punktu zerowego "która istnieje w każdym odkurzaczu").

Autorzy teorii twierdzą, że tajemnicza ożywcza energia krążyła dalej po świecie i spotykamy ją w trylogii "Toy Story". Jest to kluczowy moment, który umożliwi zrozumienie, dlaczego sztuczna inteligencja nienawidzi ludzi. W tych trzech filmach widzimy, jak zabawki stopniowo czują się porzucone przez ludzi i stają się dla nich coraz mniej istotne. Przypomnijmy, że dorastający Andy chce pozbyć się swoich starych przyjaciół, kiedy wyjeżdża na studia. Kulminację tego procesu znajdujemy w postaci Misia z "Toy Story 3", który nienawidził już wszystkich ludzi.

Rewolucja przemysłowa, której początek widzieliśmy w "Odlocie" przyspiesza. Maszyny stają się coraz bardziej inteligentne, a zwierzęta... tracą na znaczeniu. Następną formą którą przyjmuje sztuczna inteligencja są... samochody, które spotykamy w filmie "Auta".

Z "Toy Story" dowiedzieliśmy się również, że zabawki ożywają tylko wtedy, kiedy mają kontakt z człowiekiem. Według autorów teorii, postępująca rewolucja przemysłowa doprowadziła do degradacji środowiska. Zwierzęta zniknęły, a ludzie zamieszkali w wielkim statku kosmicznym, który znamy z filmu "Wall-E". Wyprowadzka człowieka z Ziemi oznaczała kres istnienia sztucznej inteligencji, która została pozbawiona napędzającej jej energii (geneza tego zjawiska jest widoczna w kryzysie energetycznym - "Auta 2").

Akcja wspomnianego już filmu "Wall-E" rozgrywa się (według teorii) setki, a może i nawet tysiące lat po wydarzeniach, które widzieliśmy w "Autach". Cała cywilizacja znajduje się na pokładzie statku kosmicznego, na którym ludzie są absolutnie zależni od maszyn. Na Ziemi natomiast pozostał tylko tytułowy Wall-E, którego przy życiu trzyma jego fascynacja człowiekiem i przyjaźń z karaluchem - jedyną żywą formą jaką napotkał na planecie. W zakończeniu filmu ludzie wracają na Ziemię i sadzą ostatnią, żywą roślinę. Już na napisach końcowych widzimy, że z tego nasionka powstaje drzewo, które... przypomina to rosnące obok mrowiska w "Dawno temu w trawie".

Autorzy koncepcji Pixara twierdzą, że kiedy życie powróciło na Ziemię, to właśnie insekty zaczęły ewoluować najszybciej i zaludniły całą planetę. Zmiany postępowały, a formy życia zaczęły przybierać coraz nowe kształty, aż powstały potwory znane z filmu  "Potwory i spółka". Akcja tego filmu toczy się chronologicznie najpóźniej... tysiące lat po "Dawno temu w trawie". Świadczyć może o tym data założenia Uniwersytetu, znanego z drugiej części "Potworów i spółka". Ta szkoła została bowiem założona w roku 1313, co może świadczyć o tym, że potwory rozpoczęły prowadzenie zupełnie nowego kalendarza.

Jednak, jak pamiętamy, głównym źródłem energii w "Potworach i spółka" są dziecięce krzyki. Czy to oznacza, że ludzie i potwory żyją w tym samym czasie? Według autorów teorii - nie, ponieważ potwory przemieszczają się w czasie przez portale, którym są drzwi szafy w dziecięcych pokojach. Ten argument może być poparty tym, że wszystkie straszące "bestie" mają zakaz jakiegokolwiek fizycznego kontaktu ze wszystkimi przedmiotami w świecie ludzi. Według teorii, nawet mała ingerencja w przeszłości, mogłaby doprowadzić do efektu domina, który znacząco zmieniłby teraźniejszość... motyw znany z wielu innych filmów, nie tylko tych Pixara.

Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że któregoś razu jedno dziecko przedostało się do świata potworów. Mowa tutaj o pamiętnej Boo, która zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem "Potwory i spółka". Jak pamiętamy, ostatecznie Boo zostaje sama w znanym sobie świecie, rozdzielona ze swoim przyjacielem. Autorzy teorii twierdzą jednak, że odnalezienie jej ukochanego potwora staje się jej życiową obsesją. Odkrywa ona w końcu, że podróże w czasie są możliwe. Rozpoczyna zatem misję odnalezienia zaginionego przyjaciela i ostatecznie trafia do... średniowiecznej Szkocji.

Według teorii, Boo z "Potwory i spółka" to wiedźma z "Meridy Walecznej". Uważni widzowie zauważyli rysunki w chacie staruszki, które przedstawiały postać bardzo przypominającą jej dawnego przyjaciela. Ponadto, staruszka rzeźbi figurki, które przedstawiają m.in. samochód, co świadczy o tym, że kobieta pochodzi z przyszłości.

Jak widać, to chyba najbardziej rozbudowana teoria w historii kina. Co więcej, z każdym nowym filmem koncepcja się rozrasta i ten tekst należałoby edytować (już teraz fani prześcigają się w odpowiedzi na pytanie: Jak "W głowie się nie mieści" pasuje do teorii Pixara?). Oczywiście, nie należy traktować wszystkiego przesadnie poważnie. Wydaje się jednak, że jest to całkiem niezła "rozrywka intelektualna".

Autor: Konrad Pytka                    

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pixar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy