"To nie mój film". Aktor odcina się od wielkiego hitu 2024 roku
Channing Tatum był gościem niedawnego odcinka internetowego programu "Hot Ones", w którym Sean Evans przeprowadza wywiady, racząc swoich gości skrzydełkami kurczaka z coraz ostrzejszymi sosami. Aktor zdobył się na gorzką diagnozę Hollywood. Przyznał, że gwiazdy często są zachęcane, by wystąpić w produkcjach gwarantujących zysk, zamiast pożytkować swój czas na obiecujące projekty. Odciął się także od jednego z największych hitów 2024 roku.
"Dziś, gdy kręcisz film albo próbujesz go nakręcić, twoje możliwości są dosyć skomplikowane" - przyznał gwiazdor serii "21 Jump Street". "Czasem mam wrażenie, że jestem zachęcany do robienia złych rzeczy, które dadzą mi pieniądze, zamiast zrobić coś naprawdę, naprawdę dobrego dla osób, które docenią coś takiego. Dla kogoś, komu chciałbym pokazać te filmy, kogoś takiego, jak ja za dzieciaka. Bo ja też chcę dobrych filmów".
Dodał, że osobiście wolałby płacić wyłącznie za dobre filmy. Według niego przemysł filmowy znajduje się w przełomowym momencie, także ze względu na pojawienie się platform streamingowych kilka lat temu. Tatum uważa, że niedługo zaczną się one zmieniać.
Wcześniej w rozmowie z "Variety" aktor przyznał, że pojawienie się oraz sukces Netflixa i innych serwisów zaskoczyło stare wytwórnie. Ich samych zresztą też. "Przeorało to wszystkich, na dobre albo na złe" - mówił.
Podczas wizyty w "Hot Ones" aktor nie szczędził także krytycznych słów wobec swoich wcześniejszych filmów. Romans "Wciąż ją kocham" z 2010 roku nazwał "strasznie schematycznym". Nie zgodził się także, że "Deadpool & Wolverine" jest "jego filmem", ponieważ grany przez niego Gambit pojawia się w nim tylko na "dwie sekundy".
Tatum pracuje obecnie nad widowiskiem "Avengers: Doomsday", w którym ponownie wcieli się w superbohatera z drużyny X-Men. Nie wiadomo, jak duża okaże się jego rola tym razem.