Ten horror wciąż robi wrażenie. Scenariusz powstał z myślą o kultowym serialu
W tym roku minęło 25 lat od premiery pierwszej części serii "Oszukać przeznaczenie". Historia o wewnętrznych przeczuciach i próbie oszukania własnego losu do dziś cieszy się ogromną popularnością. Jak przebiegały prace nad filmem, który zapoczątkował mroczny cykl?
Seria "Oszukać przeznaczenie" to cykl popularnych horrorów. Do tej pory nakręcono pięć części, a szósta zadebiutowała w kinach w maju 2025 roku. Każdy film z serii przedstawia losy kilku bohaterów, którym udaje się uniknąć tragicznego w skutkach wydarzenia. Niestety, przeznaczenie zawsze się o nich upomina, a filmowe postacie czeka zwykle okropny koniec.
Co ciekawe, pierwsza wersja scenariusza powstała na potrzeby jednego z odcinków... "Z Archiwum X". Jeffrey Reddick zainspirował się historią kobiety, która uniknęła katastrofy lotniczej, ponieważ przed startem miała złe przeczucie.
"Kiedy przeczytałam artykuł o tej kobiecie, wpadło mi do głowy: a co, jakby oszukała przeznaczenie, ale ono później się o nią upomniało? Zapisałem ten pomysł jako scenariusz 'Z Archiwum X’" - wyjawił w rozmowie z Variety.
Projekt wydał się jednak na tyle intrygujący, że postanowiono opowiedzieć go w filmowej formie. Z czasem do projektu dołączył również James Wong (debiutujący reżyser) oraz Glen Morgan (współscenarzysta). Obaj współpracowali z Reddickiem już wcześniej i to właśnie przy serialu "Z Archiwum X".
Scenariusz filmu składa hołd wielkim mistrzom gatunku poprzez wybór imion postaci. Nazwisko Alexa to Browning, nawiązujące do Todda Browninga, reżysera pierwszego filmu o "Drakuli". Nazwisko Billy'ego to Hitchcock, a Valerie Lewton nawiązuje do Vala Lutena, który odpowiedzialny był za produkcje "Ludzie koty" oraz "Walk of the Zombie". Podobnie jest z bohaterem granym przez Rogera Guenveura Smitha; agent Schreck nawiązuje nazwiskiem do Maxa Schrecka, niemieckiego aktora, który grał wampira w klasyku kina niemego "Nosferatu - symfonia grozy" (1922).
W trakcie przesłuchań do ról twórcy przykładali ogromną wagę do umiejętności uchwycenia nawet najbardziej subtelnych emocji.
"Jedną z najważniejszych rzeczy, której szukaliśmy w czasie castingu, była zdolność aktorów do odegrania subtelności, drobnych rzeczy, których aktor nie wypowiada lub sprawia, że są one niedopowiedziane. Takie rzeczy, które sprawiają, że cierpnie ci skóra i straszą cię" - wyjaśniał Morgan.
W produkcji wystąpili m.in.: Devon Sawa, Ali Larter, Kerr Smith, Kirsten Cloke czy Seann William Scott.
Film jest nowoczesnym thrillerem, który odwołuje się do klasycznych horrorów, takich jak "Omen" i "Dziecko Rosemary", w których atmosfera odgrywa najważniejszą rolę w budowaniu napięcia.
"Jedna rzecz, co do której wszyscy się zgadzaliśmy od początku, to było to, że nie chcieliśmy robić brutalnego filmu. Nie chcieliśmy, by facet w czarnej szacie czy jakiś rodzaj potwora ścigał te dzieciaki. To było już robione wiele razy. Byłem bardzo podekscytowany, gdy zdecydowaliśmy się ukazać ten świat inaczej. Gdy zwyczajne przedmioty i zjawiska zaczynają być groźne i mroczne, wtedy chodzi mniej o to, czy nasi bohaterowie umrą, czy nie, a bardziej o to, jak to się stanie i jak mogą odroczyć swoją śmierć. Wartość przedstawienia jest w tym jak ono przebiega, a nie w jego wyniku" - mówił James Wong.
Na potrzeby scenariusza szef produkcji John Willett skupił się na rozwinięciu pomysłu "skrzywienia" zdjęć, co w pewnym stopniu potęgowało uczucie niepokoju.
"Próbowałem pracować bezpośrednio ze zdjęciami, z ich zaaranżowaniem i różnymi kolorami, by uczynić rzeczy trochę ponadnaturalnymi" - wyjaśnia Willett.
Aby osiągnąć ten efekt mistyczności, Willett zaprojektował dwie wersje ujęć dla każdego otoczenia - jedna wersja była wykorzystywana przed katastrofą, druga - w scenach po eksplozji samolotu. Tylko wtedy, gdy plany śmierci zostają pokrzyżowane, nie jest ona w stanie dosięgnąć następnej ofiary, świat wydaje się "skrzywiony". Kluczową częścią produkcji była również użyta paleta kolorów przy tworzeniu dekoracji i projektów kostiumów:
"W świecie rzeczywistym kolory są jasne i nasycone. W 'skrzywionym' natomiast są one sprane i dziwne. Nic nie jest oczywiste i tylko w całkowitym efekcie te subtelne różnice sprawiają, że ich magia działa".
"Oszukać przeznaczenie" było wymagającym wyzwaniem także dla koordynatora i realizatora efektów specjalnych - Terry'ego Sonderhoffa.
"Kiedy zorientowałem się, jak wiele akrobatycznych kawałków jest w tym filmie, powiedziałem sobie: 'O mój Boże, w co ja się wpakowałem!'" - mówił w jednym z wywiadów.
Największą trudnością było dla niego stworzenie pełnowymiarowej atrapy samolotu z masywnym systemem hydraulicznych podnośników:
"Spędziliśmy dwa miesiące, budując ten główny element dekoracji. Boeing 747 ważył około 22 tys. kilogramów i mógł pomieścić 89 osób".
Zobacz też: