Reklama

Sylvester Stallone: Gwiazdor, twardziel, artysta

Dla jednych aktor tylko dwóch ról, dla innych - ikona kina akcji. Sylvester Stallone kończy 6 lipca 75 lat, ale na emeryturę się nie wybiera.
Nie do wiary, że Sylvester Stallone ma już 75 lat /Gabriel Olsen/FilmMagic /Getty Images

Michael Sylvester Gardenzio Stallone przyszedł na świat 6 lipca 1946 roku w Nowym Jorku. Jego matka, Jackie, była tancerką i promotorką kobiecego wrestlingu, a ojciec, Frank, włoskim fryzjerem, imigrantem z Gioia del Colle (w regionie Apulia, prowincji Bari), z trudem zarabiającym na życie. Poród małego Sylvestra był ciężki i odegrał niebagatelny wpływ na jego całe życie - z powodu komplikacji, które wówczas miały miejsce, aktor cierpi na częściowy paraliż twarzy: ma nieruchomy prawy policzek i wykrzywioną niższą wargę (co skutkuje zaburzeniami mowy).

Reklama

Z powodu napiętych stosunków między rodzicami (rozwiedli się, gdy chłopiec miał 11 lat), Stallone był dzieckiem trudnym, pełnym kompleksów, chorowitym. Przez kilka lat mieszkał z rodzinami zastępczymi, co spowodowało, że nie miał żadnych przyjaciół i często zmieniał szkoły. W pewnym momencie uczył się nawet w American College w szwajcarskim Leysin.

Jak sam przyznaje, jego zainteresowanie publicznymi występami przyszło wraz z chęcią zwrócenia na siebie uwagi obcych ludzi, którzy się nim wtedy opiekowali. Mimo więc tego, że w okresie dorastania Stallone próbował wielu zawodów, to właśnie do aktorstwa ciągnęło go najbardziej. Filmową karierę późniejszy "Sly" rozpoczął w wieku 24 lat, występując w jednej z tytułowych ról w filmie erotycznym "Przyjęcie u Kitty i Studa" (1970). Następnie zagrał w takich obrazach, jak: "Zakochani i inni" (1970) oraz "Buntownik" (1970), a także pokazał się w epizodach u znanych reżyserów: Woody'ego Allena ("Bananowy czubek", 1971) i Alana J. Pakuli ("Klute", 1971).

Na hollywoodzką sławę musiał jednak poczekać kolejne 6 lat. Przyszła, gdy Stallone zdołał przeforsować scenariusz i zagrać główną rolę, boksera-amatora, w melodramacie sportowym "Rocky" (1976). Film uczynił go idolem amerykańskiej widowni, a jego sukces spowodował, że artysta jeszcze sześciokrotnie zakładał krótkie spodenki i wchodził na ring jako "włoski ogier". Pierwszy obraz o pięściarzu z Filadelfii zdobył 10 nominacji do Oscara (w tym dla Stallone'a za scenariusz i aktora pierwszoplanowego) i trzy statuetki (za najlepszy film, reżyserię i montaż). Tym samym Stallone, jako trzeci w historii, po Charliem Chaplinie i Orsonie Wellesie, został w jednym roku doceniony za talent aktorski i pisarski.

Kolejne obrazy "Sly'a" nie były jednak już tak udane - m.in. "F.I.S.T" (1978), "Paradise Alley" (1978) i "Ucieczka do zwycięstwa" (1981) - a aktorską karierę Stallone'a uratowało drugie po Rockym symboliczne wcielenie, które także stało się częścią amerykańskiej kultury. Postać Johna Rambo, weterana wojny z Wietnamu, będącego w gruncie rzeczy wyszkoloną w zabijaniu maszyną, pokazała jak olbrzymi potencjał drzemie w kinie akcji i uczyniła artystę jedną z jego ikon, obok takich tuzów, jak Jean Claude Van Damme czy Arnold Schwarzenegger.

Z tym drugim Stallone zna się zresztą bardzo dobrze, bo na początku lat 90. wspólnie założyli sieć restauracji - Planet Hollywood (także z Bruce'em Willisem i Demi Moore). Historia życia Sly'a w pewnym stopniu przypomina zresztą losy Schwarzeneggera, w obu przypadkach będąc wspaniałym odzwierciedleniem najsłynniejszego amerykańskiego mitu: od pucybuta do milionera.

Z tą różnicą, że "Sly" mógłby zostać prezydentem USA, bo mimo włoskich korzeni urodził się w Nowym Jorku. W pewnym stopniu obu artystów łączy też wygląd - z pozoru dyskwalifikujący ich w zawodzie aktora. W wypadku Stallone'a to wspomniany paraliż twarzy, natomiast u "Schwarziego" jest to m.in. specyficzna budowa ciała oraz kwadratowa szczęka. Ambicja i determinacja spowodowały jednak, że obaj odnieśli ogromny sukces w "fabryce snów".

Po sukcesie pierwszego "Rambo", Stallone nie porzucił ról ekranowych macho. Swoją pozycję ugruntował występami w takich klasycznych już dziś filmach, jak: "Kobra" (1986), "Tango i Cash" (1989), "Człowiek demolka" (1993), "Sędzia Dredd" (1994), "Specjalista" (1994) czy "Zabójcy" (1995). Oczywiście w międzyczasie "Sly" powtarzał też swoje dwie najsłynniejsze kreacje. Żaden z licznych sequeli nie powtórzył jednak sukcesu, przynajmniej artystycznego, "Rocky'ego" i "Rambo".

Co więcej, za kolejne odsłony przygód swoich najsłynniejszych wcieleń, artysta zgarniał niemal wyłącznie Złote Maliny, przyznawane najgorszym produkcjom i aktorom. Łącznie Stallone ma ich na koncie 10 (w tym "Nagrodę Odkupienia") i ponad 30 nominacji, co plasuje go w czołówce najgorzej ocenianych artystów. Złe recenzje filmów nie zniechęcają go jednak do podejmowania się kolejnych projektów, a fanów do oglądania jego produkcji. Od 40 lat nieprzerwanie tłumnie chodzą do kin na jego nowe filmy, a te przynoszą niemałe zyski.

Dla przykładu, "Rambo II" i "Rocky 4", które weszły na ekrany w 1985 roku, zarobiły łącznie 600 mln dolarów, a trylogia "Niezniszczalni" przyniosła dochody w wysokości 800 mln dolarów. Z kolei "Creed: Narodziny legendy", w którym Stallone ponownie wcielił się w Rocky'ego, nie dość, że zarobił w 2015 roku ponad 170 mln dolarów, to jeszcze przyczynił się do zdobycia przez aktora pierwszej ważnej nagrody w karierze (Złoty Glob), a także trzeciej nominacji do Oscara.

Podobnie jak inne ikony kina akcji, Stallone nigdy nie odmawiał udział w produkcjach komediowych, niejednokrotnie parodiując swój wizerunek ekranowego macho. Przy okazji żartował też z klasycznych gatunków: filmu gangsterskiego ("Oskar", 1991), policyjnego ("Stój, bo mamuśka strzela", 1992) czy fantasy ("Mali Agenci 3D: Trójwymiarowy odjazd", 2003).

W 2010 roku Stallone postanowił przypomnieć swoim fanom o sobie i zrealizował autorski projekt zatytułowany "Niezniszczalni". Był jego reżyserem, współscenarzystą i zagrał jedną z głównych ról. Obraz był rodzajem hołdu dla kina akcji lat 80. i 90. wystąpiły w nim największe gwiazdy z tamtych lat, oprócz "Slya", m.in.: Dolph Lundgren, Eric Roberts, Mickey Rourke, Bruce Willis oraz Arnold Schwarzenegger. Produkcja odniosła olbrzymi sukces i doczekała się dwóch sequeli, w których pojawili także m.in. Chuck Norris, Jean-Claude Van Damme, Wesley Snipes, Mel Gibson, Antonio Banderas, a nawet Harrison Ford. Sam Stallone reklamował swój projekt jako "powrót do prawdziwego, pierwotnego kina akcji w świecie zdominowanym przez efekty specjalne".

Mało osób wie, że w wolnych chwilach "Sly" zupełnie nie przypomina niezniszczalnych osiłków ze swoich filmów, a czas spędza na malowaniu. Na początku 2011 roku retrospektywę obejmującą 30 prac pochodzących z 35 lat twórczości można było zobaczyć w szwajcarskim St Moritz, w galerii prowadzonej przez Polkę, Krystynę Gmurzyńską, która prace Stallone'a promuje od kilku lat. Bogatsi entuzjaści twórczości aktora mogą też kupić jego obrazy - ceny wahają się od 40 do nawet 100 tys. dolarów.

Aktor w ramach swojej firmy "Sly", wypuścił również linię męskich ubrań "Stallone". Jak sam tłumaczy, modą zainteresował się po roli w drugiej części "Rambo", do której musiał schudnąć ponad 10 kilogramów. "Nic na mnie nie pasowało, więc zacząłem kupować ubrania na zamówienie i bardzo ten świat polubiłem" - wspominał jakiś czas temu.

Prywatnie artysta doczekał się dwóch synów z pierwszego małżeństwa (lata 1975-85) z aktorką Sashą Czack, ma trzy córki z aktualną żoną, modelką Jennifer Flavin (ślub w 1997). Stallone był również mężem Brigitte Nielsen (1985-87), z którą spotkał się na planach filmów "Rocky 4" i "Kobra". "Jedynie moje pociechy zapominają, że jestem gwiazdą filmową i chcą oglądać mnie w programach dla dzieci" - śmiał się kilka lat temu aktor. I miał rację, miliony fanów wciąż cieszy oglądanie, jak pręży na ekranie muskuły i spuszcza łomot kolejnym bandziorom.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sylvester Stallone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy