Roztrwania tysiące na swoje hobby. Niektórzy powiedzieliby, że to dziecinne
Od zawsze wiedział, że chce być aktorem i nie dał sobie wmówić, że będzie inaczej. Wojciech Mecwaldowski podkreśla, że jego praca jest dla niego formą autoekspresji i nie boi się podejmować odważnych decyzji.
Wojciech Mecwaldowski urodził się 5 kwietnia 1980 roku w Dusznikach. Już od dziecka wiedział, że w przyszłości zostanie aktorem.
"Od 5. roku życia wiedziałem, że chcę nim być. Powiedziałem o tym mamie i tego się trzymałem" - mówił kilka lat temu w jednym z wywiadów.
Jednak zanim zaczął studia na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego we Wrocławiu, zdecydował się na naukę w szkole budowlanej. Po maturze zdawał egzamin do łódzkiej filmówki, gdzie dowiedział się, że... nigdy nie będzie aktorem.
"Rok później poszedłem do Wrocławia, gdzie się dostałem i do Łodzi, gdzie znów usłyszałem, że nie mam po co przyjeżdżać. Cztery lata później ci sami ludzie wręczyli mi nagrodę za najlepszą rolę na Festiwalu Szkół Teatralnych. Życie składa się z takich sprzeczności. Gdybym miał brać wszystko na poważnie, to bym się sam wobec siebie ośmieszył" - wspominał aktor.
Zawsze chciał być aktorem, dlatego nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytanie, co by robił, gdyby jego marzenie się nie spełniło.
Rok przed ukończeniem studiów zadebiutował na deskach teatru w spektaklu "Azyl". Jednym z pierwszych wyróżnień Mecwaldowskiego była nagroda w kategorii młody aktor Na Young Film Festival w 2006 roku za film "Rzeźnia numer 1". Aktor otrzymał także nagrodę za rolę męską w filmie Juliusz na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych Młodzi i Film.
Na małym ekranie po raz pierwszy można go było zobaczyć w serialu "Klan", w którym zagrał pracownika hurtowni farmaceutycznej. Tym samym rozpoczął swoją drogę na szczyt.
Kolejne lata przyniosły mu głośne role w "Dniu świra", "Testosteronie", "Lejdis", "Lekarzach" czy "Niebezpiecznych dżentelmenach".
Czym jest dla niego aktorstwo? Okazuje się, że to coś innego niż praca.
"Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie bawię, bo dla mnie aktorstwo nie jest pracą. Nigdy nie było. To nie jest tak, jak ktoś wstaje od 8 do 18 i każdego dnia ma to samo, gdzieś rozwija się, pnie się do przodu, ale obcowanie z aktorstwem to jest obcowanie z samym sobą, więc dla mnie to jest zabawa, poznawanie siebie, a szczególnie już z wiekiem śmieję się z siebie czasami wcześniejszego" - wyznał w audycji Polskiego Radia.
Obecnie aktor osiągnął taki status i komfort życia, że może wybierać — nie boi się odrzucać ról.
"Zazwyczaj, gdy coś czytam, to czuję to lub nie. To niezwykłe, bo czasami miałem w rękach scenariusze, których nie czułem zupełnie, a wyszedł z nich dobry film, albo takie, które czułem bardzo, a film nie spodobał się widzom. Jeśli jednak z czegoś rezygnuję, to dlatego, że nie czuję tego lub nie rozumiem, co autor miał na myśli albo nie wiem, co reżyser chce z tym zrobić" - mówił.
Wyborów dokonuje także w promocji swojej osoby. Unika ścianek i pokazywania się przed fotoreporterami, mimo że kiedyś mówiono mu, że jest to konieczne, by wszyscy go zapamiętali. W rozmowie z portalem Plejada przyznał, że świat celebrytów nigdy go nie interesował.
"Funkcjonują w nim w większości ludzie, którzy nie mają talentu, tylko gdzieś się pokazali, coś zrobili lub ktoś ich na czymś przyłapał. Takie to dziwne dla mnie" - stwierdził aktor.
Mecwaldowski przyznaje, że pod wieloma względami wciąż nie dorósł. Mimo 45 lat na karku spełnia dziecięce marzenia choćby te o potężnych budowlach z klocków.
"Przyszedł najwyższy czas, żeby spełniać swoje marzenia z dzieciństwa. Czekałem ponad dwadzieścia lat na jedno z nich — ułożenie dwóch ogromnych zamków z Lego — z fosami, lasami. Stoją u mnie w domu. Właściwie wciąż je buduję. A potem burzę to, co zbudowałem, nawet po piętnaście razy" - opowiadał jakiś czas temu.
"Jak jestem na planie, to mam w głowie coś takiego, że nie mogę się doczekać, aż wrócę do domu i będę układać klocki. Lego daje mi chyba tyle radości, ile mogę chyba porównać, daje mi aktorstwo. Zatracam się..." - powiedział w studiu Radia Złote Przeboje.
Klocki należą do dość drogich hobby, jednak aktor nie obawia się jutra i z radością wydaje pieniądze na spełnianie marzeń, nie tylko swoich.
"Nie martwię się tym, co będzie jutro, bo ważne jest dzisiaj. Nie jestem z tych, co chomikują. Po to zarabiam, żeby wydawać. Roztrwaniam wszystko na spełnianie marzeń. Nie tylko swoich. Właśnie tak chcę przeżyć życie: spełniając marzenia moje i moich bliskich" - wyznał w rozmowie z "Elle".