Reklama

Quentin Tarantino ostrzega Hollywood: co kryje jego ostatni film?

"Tworzę filmy o ludziach niezależnych, o ludziach, którzy łamią zasady" - mówi Quentin Tarantino, który kończy w poniedziałek 60 lat. Twórca kultowego "Pulp fiction" ma w Hollywood opinię fetyszysty stóp. "Gdyby obejrzeć filmy wielu świetnych reżyserów, znalazłoby się w nich wiele bosych stóp. To po prostu dobra reżyseria" - odgryza się Tarantino, który przygotowuje się właśnie do reżyserii swego dziesiątego i ostatniego w karierze filmu.

Bileter w kinie z filmami dla osób dorosłych

Quentin Tarantino urodził się w Knoxville w stanie Tennessee w rodzinie pielęgniarki i muzyka. Rodzice rozstali się krótko po narodzinach syna, Quentin (nadano mu imię na cześć pół-Indianina, odgrywanego przez Burta Reynoldsa w serialu "Gunsmoke") wychował się w mieście Torrance w Kalifornii, gdzie przeprowadził się z matką i ojczymem. Chłopak uczęszczał do szkoły średniej w dzielnicy Harbor City w Los Angeles, jednak porzucił ją w dziewiątym roku nauki. Ważniejsza była dla niego kinematografia, zainteresowanie którą zdradzał od najmłodszych lat. Gdy skończył ich szesnaście, podjął pierwszą pracę - został bileterem w kinie wyświetlającym filmy dla osób powyżej 18 roku życia. Zwolniono go jednak, gdy wyszło na jaw, że nie jest pełnoletni.

Reklama

Kolejne zatrudnienie znalazł w wypożyczalni kaset Video Archives. Długie godziny w pracy umilał sobie, oglądając przeróżne filmy - chłonął wszystko, co wpadło mu w ręce, gdyż jak twierdził, każdy film przedstawia jakąś wartość, ale miał też swoje ulubione gatunki: produkcje klasy B, filmy karate, kino samurajskie i japońską animację - co miało znaczący wpływ na jego późniejszą karierę. "Oglądałem wszystko, najchętniej krwawe kino klasy B. Nagle w ręce wpadła mi kaseta z filmem Briana de Palmy 'Człowiek z blizną'. Obejrzałem go kilka razy i już wiedziałem, jak zrobić własny film" - wyznał po latach. 

W Video Archives Tarantino poznał podobnego jak on pasjonata, Rogera Avary'ego (jest współscenarzystą "Pulp Fiction", napisał też scenariusze m.in. do "Wybranego", "Silent Hill" czy "Beowulfa"). W 1985 roku Tarantino wraz z Craigiem Hamannem, z którym zaznajomił się z kolei na kursach aktorskich, zaczął kręcić na taśmie szesnastomilimetrowej amatorski film zatytułowany "My Best Friend's Birthday". Nie został on jednak ukończony z powodu narastających trudności w produkcji.

Obsesja na punkcie kobiecych stóp

Podczas pracy w wypożyczalni Tarantino opracował również scenariusze dwóch innych filmów. Pierwszy z nich sprzedał... Oliverowi Stone'owi (na jego podstawie powstał w 1994 roku kultowy dziś film z Woodym Harrelsonem i Juliette Lewis), a drugi... Tony'emu Scottowi (zrealizowany w 1993 roku w gwiazdorskiej obsadzie). W ten sposób zebrał pieniądze potrzebne do stworzenia własnego filmu. W 1990 roku udał się do wytwórni Cinetel Productions, gdzie zdołał podsunąć producentowi Lawrence'owi Benderowi pomysł na film pod tytułem "Wściekłe psy". Dzięki wsparciu finansowemu zafascynowanego scenariuszem Harveya Keitela budżet filmu został zwiększony z 35 tysięcy do 1,5 mln dolarów.

Film otwierała scena, która ma już zapewnione miejsce w annałach kina. Ośmiu mężczyzn w typowym amerykańskim "diner" rozprawia przy śniadaniu o szczegółach planowanego skoku. Sześciu z nich używa kolorystycznych pseudonimów: pan Blond (Michael Madsen), pan Niebieski (Eddie Bunker), pan Brązowy (Tarantino), pan Pomarańczowy (Tim Roth), pan Różowy (Steve Buscemi) oraz pan Biały (Harvey Keitel). Towarzyszą im: organizator akcji - gangster Joe (Lawrence Tierney) oraz jego syn, Eddie (Chris Penn). 

Sam Tarantino przyznawał, że największy wpływ na kształt "Wściekłych psów" wywarło "Zabójstwo" Stanleya Kubricka. Kinomani dostrzegli jednak w jego obrazie także masę innych inspiracji i wpływy takich twórców, jak Martin Scorsese czy Sergio Leone. Za swój fabularny debiut reżyser otrzymał nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych (FIPRESCI) na festiwalu w Toronto (podczas pobytu na tej imprezie spotkał innego niezależnego reżysera, Roberta Rodrigueza, z którym później będzie wielokrotnie współpracował)

Przede wszystkim jednak popularność "Wściekłych psów" pozwoliła Tarantino na zawarcie kontraktu z wytwórnią Miramax, a nowy film jego autorstwa otrzymał budżet 8 mln dolarów. "Pulp Fiction", w którym reżyser zrezygnował z linearnej narracji i chronologii wydarzeń, a sam film był naładowany przemocą i licznymi odniesieniami do popkultury, opowiada historię poważnych gangsterów i drobnych złodziejaszków-nieudaczników z Los Angeles, których losy w absurdalny sposób splatają się ze sobą. W głównych rolach wystąpili w nim Samuel L. Jackson, John Travolta, Bruce Willis i Uma Thurman. Ta ostatnia jest zresztą jedną z ulubionych aktorek artysty, który przyznaje się, że ma obsesję na punkcie jej... stóp! 

Podobnie jak "Wściekłe psy", "Pulp Fiction" także został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków, którzy zwracali uwagę na niezwykle staranne dialogi, znakomitą grę aktorską oraz nowatorski sposób opowiadania. Właśnie z tego względu jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes przyznało filmowi Złotą Palmę - ku oburzeniu części publiczności, która za faworyta festiwalu uznawała "Trzy kolory. Czerwony" w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego. "Pulp Fiction" otrzymało także siedem nominacji do Oscara i choć walkę o miano najlepszego filmu przegrało z "Forrestem Gumpem" Roberta Zemeckisa, to ostatecznie Tarantino otrzymał wraz z Avarym statuetkę za najlepszy scenariusz oryginalny (wcześniej nagrodzono ich także Złotym Globem).

"Człowiek z Hollywood"

Po kolejnym ogromnym sukcesie filmowiec-samouk nawiązał współpracę z wspomnianym, poznanym w Toronto, Rodriguezem. Najpierw wystąpił w jego przebojowym filmie "Desperado" (1995), a następnie obaj wzięli udział w kręceniu "Czterech pokoi" (wraz z dwojgiem innych twórców niezależnych: Allison Anders i Alexandre'em Rockwellem) - Tarantino wyreżyserował etiudę "Człowiek z Hollywood", inspirowaną serialem "Alfred Hitchcock przedstawia". Opowiadała ona o zepsutym hollywoodzkim reżyserze, zmuszającym boya hotelowego (Tim Roth) do strasznego czynu. Nowela Tarantino, jak również i cały film, okazała się jednak klapą - została źle przyjęta przez widzów i krytyków, zarzucających reżyserowi... brak poczucia humoru.

Swoją zachwianą pozycję Tarantino próbował odbudować dramatem gangsterskim "Jackie Brown" (1997), zrealizowanym na podstawie powieści Elmore'a Leonarda. Opowiadał on o stewardessie uwikłanej w przemyt pieniędzy dla handlarzy bronią. Obraz stanowił odniesienie do tradycji kina "blaxploitation", czyli filmów klasy B, których bohaterami byli czarnoskórzy mieszkańcy USA, a główne role zagrali w nim ikona tego nurtu - Pam Grier, a także Samuel L. Jackson i Robert De Niro. "Jackie Brown" została pozytywnie przyjęta przez krytyków - wskazywano na większą dojrzałość opowiadanej historii, ale też na niedoskonałość techniczną i zbyt powolną akcję. Jackson za swą kreację otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia na Międzynarodowym Festiwalu w Berlinie.

Po "Jackie Brown" reżyser zrobił sobie kilkuletnią przerwę od kręcenia filmów, poświęcił ją na pisanie scenariusza do dzieła osadzonego w realiach II wojny światowej. Ostatecznie jednak zdecydował się na stworzenie filmu sensacyjnego "Kill Bill" z Umą Thurman w roli zawodowej morderczyni, która po latach śpiączki budzi się z zamiarem dokonania zemsty na swoim dawnym szefie (David Carradine). "Kill Bill" ukazał się w dwóch częściach w 2003 i 2004 roku; pierwsza z nich, pełna brawurowej akcji, inspirowana była azjatyckim kinem sensacyjnym. Natomiast druga, bardziej stawiająca na dialogi, czerpała inspirację ze spaghetti westernów, głównie z dzieł Sergia Leone.

Parodia kina, gra z konwencją westernu

W 2005 roku Tarantino wziął udział w pracach nad filmem "Sin City: Miasto grzechu" Rodrigueza oraz Franka Millera, wyreżyserował też jeden odcinek serialu "CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas". Dwa lata później ponownie podjął współpracę z Rodriguezem, owocującą dylogią filmową "Grindhouse", która nawiązywała do horrorów klasy B z lat 70. XX wieku. Tarantino nakręcił pierwszą jej część, "Death Proof", traktującą o Kaskaderze Mike'u (Kurt Russell), uwielbiającym zabijać młode piękne kobiety przy pomocy swojego samochodu. Mimo że został pokazany z sukcesem na festiwalu w Cannes, "Death Proof" poniósł klęskę finansową.

Bardziej udany okazał się komediodramat wojenny "Bękarty wojny" (2009) na podstawie porzuconego niegdyś scenariusza. Jego bohaterami byli amerykańscy żołnierze żydowskiego pochodzenia, których zadaniem ma być krwawy odwet na nazistach. Przy kręceniu "Bękartów", Tarantino inspirował się filmem "Bohaterowie z piekieł" (1978) w reżyserii Enzo Castellariego. W filmie wystąpił sam Castellari, a także Bo Svenson, odtwórca jednej z głównych ról w "Bohaterach". Obraz odniósł sukces jako wyrafinowana parodia kina wojennego, był nominowany do Oscara w ośmiu kategoriach (m.in. za najlepszy film, reżyserię i scenariusz), a odgrywający rolę nazistowskiego pułkownika Hansa Landy Christoph Waltz otrzymał statuetkę dla najlepszego aktora drugoplanowego.

W grudniu 2012 roku odbyła się premiera kolejnego filmu Tarantino, westernu "Django", inspirowanego filmem Sergio Corbucciego z 1966 roku, o tym samym tytule. Głównym bohaterem produkcji jest czarnoskóry niewolnik (Jamie Foxx), który wraz z płatnym zabójcą (Christoph Waltz) poszukuje swojej żony. "Django", chwalony za udaną grę konwencją westernu, a także podejmowanie trudnych tematów rasowej segregacji, a jednocześnie piętnowany za nadmierną brutalność i przesadne eksponowanie obraźliwych określeń rasistowskich, został uhonorowany dwoma Złotymi Globami oraz dwoma Oscarami - w obu przypadkach dla Tarantino za scenariusz oryginalny oraz dla Waltza za rolę drugoplanową.

"Wściekłe psy" na Dzikim Zachodzie

Kolejny film Tarantino również nawiązywał do westernowej tradycji. Akcja "Nienawistnej ósemki" rozgrywała się kilka lat po wojnie secesyjnej. Przez wietrzne pustkowia Wyoming podróżują: łowca nagród John Ruth (Kurt Russell), znany jako "Szubienica", oraz zbiegła przestępczyni Daisy Domergue (Jennifer Jason Leigh). Podczas zamieci śnieżnej trafiają do zajazdu, w którym spotykają tajemniczych nieznajomych (m.in. Tim Roth, Michael Madsen, Bruce Dern). Gdy gwałtowna nawałnica uderza w górski przyczółek, podróżnicy zaczynają rozumieć, że szanse na dotarcie do miasta są niewielkie, a ich największym zmartwieniem nie jest bezwzględna pogoda, a towarzysze o nieczystych intencjach. 

 - To gra zespołowa, żaden z wykonawców nie jest ważniejszy od innych - wyjaśniał reżyser zakontraktowanie aż ośmiu aktorów do głównych ról. I tak komentował swe obsadowe decyzje: - Pomyślałem, że "Ósemka ..." to film, w którym zatoczyłem koło i wróciłem do początków. To trochę "Wściekłe psy" na Dzikim Zachodzie. Obsadziłem aktorów, którzy triumfy święcili w latach 90.". Jego produkcja otrzymała m.in. Oscara i Złoty Glob za muzykę. Statuetki odebrał zbliżający się do 90. urodzin Ennio Morricone. Do pierwszej z nagród była także nominowana drugoplanowa rola Jennifer Jason Leigh i zdjęcia Roberta Richardsona.

Akcja ostatniego filmu Tarantino "Pewnego razu w... Hollywood" rozgrywa się w Los Angeles w 1969 roku. Bohaterami obrazu są: Rick Dalton (Leonardo DiCaprio) i Cliff Booth (Brad Pitt). Rick był kiedyś gwiazdą westernowego serialu telewizyjnego. Cliff to jego kumpel i kaskader. Obaj próbują się odnaleźć w Hollywood epoki hipisów, które bardzo różni się od miasta, które zastali, kiedy przybyli tu przed laty. Mimo to Rick mieszka w całkiem dobrej okolicy, a jego sąsiadką jest słynna Sharon Tate (Margot Robbie)... W filmie wystąpił polski aktor Rafał Zawiercuha, który wcielił się  w reżysera Romana Polańskiego. Opowiedzianą w "Pewnego razu w... Hollywood" Tarantino rozwinął w powieści "Pewnego razu w... Hollywood. "Wydaje mi się, że jeśli jesteś fanem filmu, to spodoba ci się książka, która głębiej eksploruje bohaterów i pokazuje ich sekrety, o których nie było mowy w filmie. Nie chodzi tylko o to, że wziąłem scenariusz i rozpisałem go w formie książki. Opowiedziałem tę historię na nowo"- mówił reżyser/

Quentin Tarantino: Dziesiąty film na zakończenie kariery

Quentin Tarantino przygotowuje się do realizacji swojego ostatniego filmu w karierze. Portal Hollywood Reporter ujawnił, że reżyser jesienią planuje rozpocząć zdjęcia do obrazu zatytułowanego "The Movie Critic".

Akcja "The Movie Critic" ma się rozgrywać w latach 70. XX wieku, tytułowa postać ma być kobietą.

Niewykluczone, że bohaterka obrazu Tarantino wzorowana będzie na postaci Pauline Keal, jednej z najbardziej wpływowych krytyczek w historii kina. Reżyser wielokrotnie przyznawał się do fascynacji osobą Pauline Kael, opublikował nawet inspirowany jej twórczością zbiór esejów "Cinema Speculation".

Pod koniec lat 70. przez niedługi okres pracowała jako konsultantka studia Paramount. Być może ten epizod z jej biografii będzie tematem filmu Tarantino.

"Byłoby wspaniale, gdyby mój dziesiąty film był moim najlepszym filmem - zniknąć z wielkim kinowym przytupem lub małym, kameralnym dziełem nakręconym po tym wielkim. Zastanawiam się nad tym od czasu do czasu. Jednak muszę pozostać otwartym na właściwą historię, która do mnie przemówi" - Tarantino powiedział w wywiadzie dla "New York Magazine" w 2015 r.

W czerwcu 2021 w podcaście "Pure Cinema Podcast" Tarantino został zapytany o ostatnie filmy swoich ulubionych reżyserów.

"Ostatnie filmy większości reżyserów były okropne. Zwykle ich ostatnie filmy są ich najgorszymi filmami. Mowa o większości reżyserów Złotej Ery, którzy kończyli karierę na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a następnie o reżyserach tzw. Nowego Hollywood, którzy ostatnie filmy kręcili w latach 80. i 90. Weźmy takiego Arthura Penna, reżysera 'Bonnie i Clyde'. Nie jestem superfanem jego twórczości, ale dobrą metaforą tego, o czym mówię, jest jego ostatni film 'Penn & Teller Get Killed'. Prawdę mówiąc, zakończenie kariery przyzwoitym filmem to rzadkość. A zakończenie kariery dobrym filmem to fenomen" - powiedział Tarantino.

"Mam na myśli to, że ostatnie filmy większości reżyserów są naprawdę marne. To frustrujące, że to ich trzecie od końca filmy były fantastyczne. Gdyby taki Don Siegel zdecydował się na zakończenie kariery 'Ucieczką z Alcatraz'. O mój Boże! Co by to była za kariera. Nakręcił jednak jeszcze dwa filmy, które były po prostu zwykłą pracą" - dodał reżyser.

W tym samym podcaście reżyser zastanawiał się też nad tym, czy właściwą decyzją w jego przypadku nie byłoby zakończenie kariery na filmie "Pewnego razu... w Hollywood".  

Quentin Tarantino ostrzega przez marvelizacją Hollywood

W listopadzie 2022 w rozmowie z dziennikarzem CNN Chrisem Wallace'em Tarantino przyznał, że czuje, iż powoli traci kontakt z tym, co dzieje się we współczesnym kinie.

"Nie wiem nawet, co właściwie jest filmem. Czy to coś, co leci na Netfliksie? Czy to coś na Amazonie, co wszyscy chcą zobaczyć na kanapie z żoną czy mężem? Czy to właśnie jest filmem? Mój ostatni film ['Pewnego razu w... Hollywood'] miał premierę w trzech tysiącach kin i był grany przez kilka miesięcy" - przyznał Tarantino.

Podkreślił też, że wciąż nie ma pojęcia, o czym będzie jego ostatni film. "Nie spieszy mi się za bardzo, by go nakręcić" - przyznał. 

W innym wywiadzie ostrzegł Hollywood przed postępującą "marvelizacją".

"Częścią marvelizacji Hollywood jest to, że mamy aktorów, którzy stali się sławni poprzez granie postaci superbohaterów. Ale nie są oni gwiazdami kina. Gwiazdą jest Kapitan Ameryka. Gwiazdą jest Thor. I nie jestem pierwszą osobą, która o tym mówi. Myślę, że mówiono to już zylion razy. No ale tak to jest, gdy bohaterowie franczyz zostają gwiazdami" - stwierdził Tarantino.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tarantino Quentin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy