Reklama

Oto prawdziwa siła mięśni

Yakin, zwolennik "prawdziwej siły mięśni" w kinie akcji, wyznaje inną filozofię. - Jesteś w stanie obronić się tylko wówczas, kiedy stworzysz na ekranie taki świat, który będzie autentyczny i przekonywujący pod względem emocjonalnym, a do tego będzie angażował widza - tłumaczy.

Ten wzięty scenarzysta, który swoją karierę rozpoczął w 1989 r. filmem "Punisher", wyreżyserował niedawno swój pierwszy autorski obraz zatytułowany "Protektor". W głównej roli byłego nowojorskiego gliniarza, ryzykującego życiem dla ocalenia przypadkowo poznanej dziewczynki, obsadził weterana ekranu Jasona Stathama - nie z powodu jego imponujących dokonań na polu kina akcji, ale dlatego, iż był przekonany, że wypadnie on wiarygodnie w scenach o dużym ładunku emocjonalnym.

Reklama

Niewiarygodne, co ci ludzie potrafią

- W branży nie brakuje świetnych wyczynowców - mówi 45-letni Yakin, którego mój telefon zastał w Nowym Jorku. - To niewiarygodne, co ci ludzie potrafią. A kiedy już jest po wszystkim, po prostu wstają, otrzepują się i idą dalej. Nie potrafią jednak nadać filmowej historii emocjonalnej głębi. A Jason? Jason jest wspaniałym aktorem, który sprawdza się w filmach akcji. Na planie emanuje charyzmą, która odróżnia go od fizycznie sprawniejszych odeń kaskaderów.

Gdyby Statham odrzucił propozycję Yakina, ten zwróciłby się prawdopodobnie do Jean-Claude'a Van Damme'a.

- Owszem, wielu aktorów potrafi walczyć równie dobrze, albo nawet lepiej niż Jean-Claude - wyjaśnia - ale jego wyróżnia intensywność aktorskiego przekazu. Poza tym uważam go za niesamowicie zabawnego gościa.

Kolejna opcja: Dolph Lundgren, który zresztą zagrał główną rolę we wspomnianym filmie "Punisher".

- W Dolphie fascynujące jest to, że posiada wszystkie fizyczne atrybuty bohatera filmów akcji, a przy tym wnosi do swojej gry inteligencję w postaci czystej. Człowiek nie spodziewa się po nim aż takiej inteligencji. A do tego prywatnie jest bardzo zabawny.

A azjatyccy mistrzowie kina sensacyjnego, Jackie Chan i Jet Li?

- Techniczne umiejętności i profesjonalizm Jeta Li są wręcz powalające - mówi Yakin - aczkolwiek styl jego gry nigdy nie wywoływał u mnie dreszczy. Co nie oznacza, że rozmach, jaki cechuje jego aktorstwo, nie wzbudza mojego szacunku. Natomiast Jackie Chan jest geniuszem. To niewiarygodne, w jaki sposób wykorzystał swoje przygotowanie w dziedzinie sztuk walki. Stworzył gatunek sam w sobie, będący mariażem filmu akcji i komedii, łącząc kung fu z humorem Harolda Lloyda i Bustera Keatona.

Zobacz zwiastun filmu "Protektor":


Swego czasu udało mi się porozmawiać ze wszystkimi pięcioma aktorami wymienionymi przez Boaza Yakina. Oto, w jaki sposób każdy z nich postrzega swoją pracę.

JACKIE CHAN

58-letni, mierzący 172 cm wzrostu Chan urodził się w Hongkongu (wówczas brytyjskim). Rodzice przyszłego aktora pracowali w ambasadzie francuskiej - ojciec jako kucharz, matka jako pokojówka. Kiedy ich syn skończył siedem lat, zapisali go do Chińskiej Akademii Dramatu w Pekinie, szkoły słynącej z niezwykle surowej dyscypliny - a sami wyemigrowali do Australii. W ciągu dziesięciu lat nauki w szkole mały Jackie codziennie uczęszczał na kilkunastogodzinne zajęcia z akrobatyki, gimnastyki, sztuk walki, tańca, śpiewu i aktorstwa. Nauczył się również znosić cierpienia w milczeniu.

Kiedy Chan opuszczał mury szkoły jako siedemnastolatek, chińska opera nie była już popularna. Postanowił więc spróbować swoich sił w filmie.

- Jako młody człowiek nie lubiłem tej szkoły - wspomina Chan. - Dziś, z perspektywy czasu, naprawdę ją doceniam. Nawet będąc obolały, nie przestawałem ćwiczyć. Nigdy się nie poddawałem. Zostało to ze mną na zawsze - całe życie ciężko pracuję i wykorzystuję wszystkie nabyte umiejętności.

- Razem ze mną uczyło się wiele dzieci, które nie miały żadnego wykształcenia. Nie znały angielskiego; nie potrafiły nawet czytać po chińsku - dodaje aktor. - Jak się okazało, miałem największe szczęście z nich wszystkich. Jest tylko jeden Jackie Chan.

Już niedługo Chan przypomni o sobie widzom filmem "Armour of God III: Chinese Zodiac", który wyreżyserował i w którym gra główną rolę.

JET LI

49-letni Jet Li (167 cm wzrostu) urodził się w Pekinie. W wieku ośmiu lat trafił na wakacyjny obóz sztuk walki. - W mojej grupie było tysiąc pięciuset uczniów - mówi. - Po miesiącu prób i ćwiczeń zostało nas tylko trzech, a po pół roku - tylko ja.

W wieku 11 lat Li po raz pierwszy został mistrzem kraju w wushu, wygrywając w pięciu konkurencjach. Zanim jako 17-latek porzucił wyczynowe uprawianie sztuk walki, sięgał po tytuł Wszechstronnego Narodowego Mistrza Chin jeszcze czterokrotnie.

- Wierzę w reinkarnację - mówi aktor. - Kto wie, może w poprzednich wcieleniach uprawiałem sztuki walki. Może właśnie dlatego okazałem się tak pojętnym uczniem.

Li wystąpił w kilku chińskich produkcjach, a następnie podjął decyzję o przeprowadzce do Hollywood. Plan zrobienia kariery w Ameryce spełzł jednak na niczym. - Nie byłem w stanie znaleźć pracy, bo nikogo nie znałem, a na domiar złego nie mówiłem po angielsku - wspomina.

Wreszcie w 1998 r. producent Joel Silver powierzył mu rolę czarnego charakteru w "Zabójczej broni 4". Oszałamiające umiejętności, jakie Li zaprezentował w tym filmie, otworzyły przed nim szeroko drzwi do kariery. Filmografia Jeta Li obejmuje takie tytuły, jak "Tylko jeden" (2001), "Od kołyski aż po grób" (2003), "Człowiek Pies" (2005) czy "Niezniszczalni" (2010). W sierpniu do kin wejdą "Niezniszczalni 2", oczywiście z udziałem azjatyckiego aktora.

Na następnej stronie poznasz bliżej Dolpha Lundgrena, Jasona Stathama i Jean-Claude Van Damme'a. Kliknij po więcej!

DOLPH LUNDGREN

54-letni, wielki jak olbrzym Lundgren (197 cm wzrostu!) urodził się w Sztokholmie. W dzieciństwie bynajmniej nie zapowiadał się na atletę - przyszły aktor zmagał się z astmą i licznymi alergiami.

- Choroba w tak młodym wieku nie pozostaje bez wpływu na twoją psychikę - mówi Szwed. - Zaczynasz bardzo poważnie podchodzić do życia. Nabierasz skłonności do introspekcji.

Kiedy w wieku 17 lat nareszcie zwalczył alergie, zainteresował się sportem. Jako 22-latek Lundgren był już dwukrotnym mistrzem Europy wagi ciężkiej w karate kyokushin. Idąc w ślady ojca, postanowił studiować inżynierię chemiczną. Jako stypendysta Fulbrighta kontynuował naukę na studiach doktoranckich w prestiżowym Massachusetts Institute of Technology, ale po pewnym czasie dotarło do niego, że nie ma ochoty być inżynierem.

- Rysowała się przede mną wspaniała kariera, ale wiedziałem, że to nie dla mnie - wspomina Dolph, który wcześniej próbował swoich sił także w modelingu. - Pamiętam, że przyszedłem na warsztaty aktorskie w Nowym Jorku, i już samo obserwowanie aktorów sprawiło mi wielką radość. Instruktor Warren Robertson doszedł do wniosku, że mogę sobie całkiem nieźle poradzić w tym zawodzie, jeśli tylko uda się połączyć moje warunki fizyczne z moją osobowością.

Robertson nie pomylił się. Co więcej, jego podopieczny stał się sławny jeszcze zanim na dobre zajął się szlifowaniem swojej nowej profesji - w 1985 r. Sylvester Stallone osobiście wybrał jego zdjęcie spośród fotografii ośmiu tysięcy kandydatów do roli radzieckiego boksera w "Rockym IV".

- To było tak, jakbym trenował i jeszcze dostawał za to pieniądze - śmieje się Lundgren. - Zamiast kelnerować, grałem w filmach.

Mimo upływu lat, aktor nie narzeka na brak propozycji. W najbliższych miesiącach zobaczymy go na dużym ekranie w "Niezniszczalnych 2", a także w filmach "One in the Chamber", "The Package", "Small Apartments", "Stash House" i "Universal Soldier: A New Dimension".

JASON STATHAM

44-letni, mierzący 175 cm wzrostu Statham urodził się w Londynie. Talent aktorski odziedziczył po ojcu - sprzedawcy i śpiewaku-amatorze.

- Ojciec urządzał fałszywe aukcje i kantował przechodniów - wspomina Statham. - Zacząłem uczyć się jego żargonu, kiedy miałem jakieś dziewięć lat. Siadałem na skrzynce po mleku przed Harrodsem i sprzedawałem perfumy i biżuterię. Nie powiem, przydało mi się to doświadczenie... To było dosyć komiczne.

I tak, pewnego dnia, kiedy przyszły gwiazdor handlował na ulicy biżuterią wątpliwej jakości wystawioną w walizce, zauważył go Guy Ritchie. Reżyserowi spodobała się aparycja Jasona i postanowił obsadzić go w swoim filmie "Porachunki" (1998).

Statham nigdy nie oglądał się wstecz. - Miałem wielkie szczęście: znalazłem się we właściwym miejscu we właściwym czasie - przyznaje.

Atletyczna sylwetka aktora to wynik ciężkiej pracy. W młodości trenował skoki do wody - był nawet członkiem brytyjskiej kadry narodowej w tym sporcie. Na mistrzostwach świata w 1992 r. zajął dobre, dwunaste miejsce. - Skoki do wody dały mi dużo pewności siebie. Nauczyły mnie radzić sobie z presją. Ale na basenie nigdy nie grałem - tylko w domu robiłem z siebie wariata - śmieje się Statham.

Barwne dzieciństwo okazało się przydatne w jego późniejszej karierze.

- Świetnie rozumiem sytuację życiową moich bohaterów. Dotyczy to wszystkich filmów, w których grałem. Jeśli sam akurat czegoś nie doświadczyłem, to przynajmniej znam kogoś, kto przeżył coś podobnego. W swoim życiu zadawałem się z różnymi podejrzanymi typami.

Oprócz "Protektora", wspomnianego reżyserskiego debiutu Boaza Yakina, Stathama zobaczymy niedługo w filmach "Niezniszczalni 2", "Parker" i "Hummingbird" (w tym ostatnim filmie partneruje mu Agata Buzek - przyp. red.).


JEAN-CLAUDE VAN DAMME

51-letni weteran kina akcji (175 cm wzrostu) urodził się w Brukseli. Prawdziwe nazwisko aktora brzmi Van Varenberg. Jako dziecko był drobny i nieśmiały - karate (a także balet) zaczął trenować właśnie po to, by podnieść poczucie własnej wartości. - W młodości bałem się właściwie wszystkiego - wspomina.

Po wywalczeniu tytułu Europejskiego Mistrza Karate, Van Damme otworzył własną siłownię w Brukseli. Wkrótce doszedł jednak do wniosku, że bardziej pociąga go perspektywa kariery w Hollywood. Miał wówczas niewiele ponad 20 lat.

- Kiedy przyjechałem do Ameryki, słabo mówiłem po angielsku, ale postanowiłem nie odpuszczać. Imałem się wszystkiego: kiepskich i słabo płatnych zajęć; pracowałem dzień i noc... - wspomina.

Van Damme pracował m.in. jako taksówkarz, barman i ochroniarz. W 1986 r. w jednej z restauracji w Los Angeles spotkał producenta i reżysera Menachema Golana, któremu na poczekaniu zademonstrował swoją znajomość sztuk walki. Ten przypadkowy pokaz zaowocował pierwszą ważną rolą w jego karierze, w filmie "Krwawy sport" z 1988 r.

- Belg w Ameryce nie może tak po prostu wkroczyć do siedziby wielkiej wytwórni filmowej i zostać gwiazdą - mówi Van Damme. - Trzeba zacząć od małych, niezależnych wytwórni, które realizują niskobudżetowe produkcje. Właśnie dzięki takim rolom stałem się znany.

Aktor, nazywany "muskułami z Brukseli", w tym roku przypomina o sobie widzom filmami "Six Bullets", "Niezniszczalni 2" i "Universal Soldier: A New Dimension". W 2013 r. zobaczymy go na ekranach w komedii "Welcome to the Jungle". Od czasu do czasu zdarza mu się pracować przed kamerą z własnymi dziećmi - 24-letnim Kristopherem i 21-letnią Bianką.

Nancy Mills

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: siła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy