Niegdyś znał go każdy Polak. Kultowy serial zniszczył wszystko
Włodzimierz Press zyskał rozgłos i pokaźne grono fanów dzięki kultowemu serialowi "Czterej pancerni i pies", w którym wcielił się w Grigorija Sakaszwilego. Choć dla kolegów z planu produkcja stała się trampoliną do dalszego rozwoju w branży, sytuacja Pressa była wręcz odwrotna. "Nic z tej mojej popularności nie wynikało" - mówił w jednym z wywiadów. Z okazji 85. urodzin aktora przyglądamy się jego karierze i najnowszym projektom.
Włodzimierz Press urodził się 13 maja 1940 roku we Lwowie, w rodzinie żydowskiej. Jego matka uciekła do tego miasta w obawie przed Niemcami. Ojca spotkał tragiczny los - najpierw został zamknięty w warszawskim getcie, a potem stracony w Treblince. Kolejny cios na malutkiego Włodzimierza czekał po uderzeniu Niemiec na Związek Radziecki. Wówczas mama aktora - Janina z małym synkiem znalazła się w transporcie ewakuacyjnym i tam zdarzyła się tragedia. Mama i syn zostali rozdzieleni.
Kobieta za wszelką cenę chciała odnaleźć chłopca, ale ten jakby zapadł się pod ziemię. Mimo że zdawało się to niemożliwe, po dwóch latach jej wysiłki zostały wynagrodzone i odnalazła czteroletniego już wówczas Włodzimierza. Chłopiec przez ten czas przebywał w domu dziecka w Czekałowsku. Odnalezienie dziecka całego i zdrowego w tak trudnych czasach uznano niemal za cud. Po wojnie Włodzimierz razem z mamą wrócił do Polski i zamieszkał w Warszawie.
Od najmłodszych lat Press lubił recytować wiersze. W liceum w 1958 roku zdobył nawet III miejsce w finale ogólnopolskiego konkursu recytatorskiego. Już wtedy był przekonany, że będzie zdawał do szkoły aktorskiej. W 1963 roku ukończył warszawską PWST i zadebiutował w Teatrze Ludowym. W tym samym roku miał również miejsce jego debiut filmowy; otrzymał epizod w produkcji "Rozwodów nie będzie".
W wywiadach często wspominał, że jego największym marzeniem na wczesnym etapie kariery było zagranie Ramzesa w "Faraonie". Przeżył ogromny zawód, kiedy rolę otrzymał jego dobry kolega z podwórka - Jerzy Zelnik.
"Śmiałem się, że wyhodowałem sobie żmiję na własnej piersi. Ale on zagrał tę postać doskonale. Był to jednak dla mnie wielki zawód. Pierwszy w mojej karierze" - opowiadał po latach.
Po latach jednak szczęście się do niego uśmiechnęło. Jak sam opowiadał, do serialu "Czterej pancerni i pies" trafił przypadkiem. Po prostu pewnego dnia zadzwonił telefon.
"Szukali bruneta o południowej urodzie. Nie wierzyłem, że coś z tego wyjdzie. Po niepowodzeniu z 'Faraonem' straciłem resztki wiary, że do czegokolwiek się w tym zawodzie nadaję. Na zdjęcia próbne do 'Pancernych' poszedłem, żeby zarobić parę złotych. Nie chciałem w tym grać. Chodziło przecież o serial wojenny, a ja jestem z natury pacyfistą, nigdy nic wspólnego z wojskiem nie miałem. Ale cienko prządłem, więc poszedłem" - wspominał.
Na zdjęciach próbnych miał odegrać scenę bójki z Januszem Gajosem. Obu aktorom wyszło to na tyle dobrze, że już następnego dnia zostali zaangażowani do serialu. Press wcielił się w nim w Grigorija Saakaszwilego, przystojnego kierowcę czołgu "Rudy" 102 i wiernego kompana Janka, Gustlika, Olgierda, a później Tomusia. Rola w "Czterech pancernych..." przyniosła wszystkim aktorom grającym główne role ogromną popularność i rozpoznawalność oraz stała się trampoliną do rozwoju dalszej kariery. Wszystkim, poza Włodzimierzem Pressem. Po latach z żalem mówił, że przez Grigorija stracił szansę na zagranie wielu ról, o których marzył:
"Nic z tej mojej popularności nie wynikało. Może gdybym został w teatrze, nie miałbym pewnie tak wielkiej sympatii widzów, ale może robiłbym ciekawsze rzeczy, niż robiłem" - twierdził.
W kolejnych latach grał niemal wyłącznie role epizodyczne. Oglądać go można było m.in. w "Korczaku" (1990) Andrzeja Wajdy. Aktor pojawił się także w takich filmach, jak "Czarne chmury" (1973) Andrzeja Konica, "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" (1978) Stanisława Barei, "Europa, Europa" (1990) Agnieszki Holland oraz w "Karierze Nikosia Dyzmy" (2002) Jacka Bromskiego.
"Nie mam zbyt dużo wiary w siebie i muszę czuć, że ktoś bardzo we mnie inwestuje i wierzy, i w to, że mogę podjąć się jakiegoś zadania. Tak się jakoś zdarzyło. Ja nie przegrywałem bitew, tylko po prostu ich nie zaczynałem" - przyznawał w wywiadach, podsumowując swoje osiągniecia.
Z czasem szczególnie zaangażował w pracę w teatrze. Powołanie odnalazł również w radiu i dubbingu. Choć na ekranach pojawiał się rzadko, jego głos kojarzą obecnie niemal wszyscy. Słyszeliśmy go w roli Kermita z "Ulicy Sezamkowej", smerfa Łasucha, Juliusza Cezara w "Asteriksie" czy Petera Pettigrewa w serii filmów o Harrym Potterze.
Włodzimierz Press jest wciąż aktywny zawodowo. Choć najczęściej można go zobaczyć w teatrze, niedawno powrócił na duży ekran dzięki filmom "Cisza nocna" (2024) Bartosza M. Kowalskiego czy "Dziadku, wiejemy!" (2025) Olgi Chajdas.
Choć od premiery "Czterech pancernych..." minęło kilkadziesiąt lat, Włodzimierz Press wciąż żywo pamięta przygodę, jaką był udział w serialu. Dzięki występowi zdobył nie tylko popularność, ale i miłość! Na planie serialu spotkał swoją przyszłą żonę - Renatę, studentkę szkoły plastycznej pracującą jako kostiumolog. Aktor wyznał po latach, że gdy tylko ją zobaczył, dosłownie zwariował na jej punkcie. Ona z kolei wspominała, że kiedy po raz pierwszy spojrzała w jego ciemne, błyszczące oczy, wiedziała już - ten albo żaden. Niedługo później na świat przyszli Grzegorz i Tania. Małżeństwo jest ze sobą do dziś.
"Nie ma nic piękniejszego i ważniejszego niż miłość, dom, rodzina. Wszystko to zawdzięczam właśnie jej" - mówił aktor o swojej ukochanej w wywiadzie dla "Retro".
Zobacz też: Polski film podbił kina, teraz podbija streaming. Widzowie oglądają go na potęgę