Reklama

Top filmy o słynnych pisarzach. Geniusze literatury w kinowej odsłonie

Postanowiliśmy przyjrzeć się filmowym biografiom słynnych autorek i autorów, którzy weszli do kanonu rodzimej i światowej literatury.

"Osiecka", reż. Robert Gliński, Michał Rosa

Telewizja Polska od wielu miesięcy promowała serial o Agnieszce Osieckiej. Zapowiedzi rozbudzały ogromne nadzieje, miał być to portret kluczowej postaci polskiej kultury, ale i rozległa panorama artystycznych elit, które za PRL-u tworzyły fascynującą sztukę.

Z "Osiecką" jest jednak tak, że potencjał był i chciano dobrze, ale wyszło jak zwykle. Serial wywołuje skrajne reakcje, nie brakuje opinii, że życiorys poetki ukazano w sposób nudnawy, a nawet że został on delikatnie zepchnięty na drugi plan za sprawą korowodu postaci pobocznych (Hłasko, Cybulski, Przybora, Kobiela, Giedroyc). Każdy zdaje się mieć inne zdanie na ten temat, nie zmienia to jednak faktu, że o żadnej produkcji TVP nie było w ostatnim czasie tak głośno.

Reklama

"Wojaczek", reż. Lech Majewski (o Rafale Wojaczku)

Film Lecha Majewskiego stanowi luźną rekonstrukcję ostatnich dni Rafała Wojaczka, "poety wyklętego", który w 1971 roku we Wrocławiu popełnił samobójstwo w wieku 25 lat. Ale jest to projekt o tyle niezwykły, że do współpracy przy nim reżyser zaprosił poetów - Macieja Meleckiego i Krzysztofa Siwczyka. W ten sposób powstał film głęboko metaforyczny, poetycki, opierający się sztampowej konwencji biograficznej.

"Wojaczek" Majewskiego to filmowy esej w duchu poetycki, który zakładał odejście od dosłownego odrysowywania faktów, a zarazem wyrażenie na ekranie nieprzeciętnego języka tytułowego bohatera oraz jego buntowniczej, autodestrukcyjnej osobowości. Film po latach fascynuje wizją plastyczną - która stała się inspiracją m.in. dla "Control" Antona Corbijna - pojemną metaforyką, a także śmiałymi wyborami obsadowymi i pracą Majewskiego z naturszczykami. W filmie wystąpiło wiele osób, które Wojaczka znały osobiście, m.in. jego brat Andrzej Wojaczek, jego przyjaciel Andrzej Styczeń, a także Teresa Ziomber - wielka miłość poety. Nawet samego Wojaczka zagrał nie aktor profesjonalny, a wspomniany już poeta, Krzysztof Siwczyk.

Premiera i międzynarodowy oddźwięk filmu Majewskiego (Siwczyk otrzymał nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii najlepszy aktor) były iskrą, dzięki któremu twórczość Wojaczka stała się przedmiotem dociekań literaturoznawców i kolejnych pokoleń poetów. Tuż po premierze filmu Państwowy Instytut Wydawniczy wydał wiersze Wojaczka pod redakcją Tadeusza Pióro, kilka miesięcy wcześniej tom "Resztka krwi - wiersze nieznane" ukazał się nakładem Instytutu Mikołowskiego. W ten sposób zaczął się czas rzetelnych odczytań, przeczesywania zbiorów i katalogów w poszukiwaniach pozostałości po Wojaczku. Jakiś czas temu, 45 lat po śmierci poety, 67 niepublikowanych dotąd wierszy i osiem nieznanych opowiadań ujrzało w końcu światło dzienne.

"Parę osób, mały czas", reż. Andrzej Barański (o Mironie Białoszewskim)

Jadwiga Stańczakowa i Miron Białoszewski byli sobie potrzebni, nie potrafili bez siebie funkcjonować. Ona była poetką, która w młodym wieku straciła wzrok, potrzebowała więc laski, żeby chodzić, a przede wszystkim szukała przyjaciela, który pomógłby jej wyjść z depresji spowodowanej nadopiekuńczym ojcem i kalectwem. On był natomiast poetą, którego awangardowe wiersze weszły do kanonu literatury, a mimo tej wyjątkowości, okazał się osobą zupełnie bezradną wobec spraw codziennych, życiowych. Jadwiga pełniła więc rolę sekretarza Mirona i jego podpory - załatwiała za niego sprawy urzędowe, prowadziła całą korespondencję, w międzyczasie robiła zakupy, pranie, kompletowała garderobę. Miron w zamian pomógł Jadwidze odnaleźć w sobie potencjał twórczy i przekonał ją do pisania przejmujących wierszy z pozycji osoby niewidomej.

Andrzej Barański w swoim przepięknym filmie "Parę osób, mały czas" udowadnia jednak, że Stańczakowa (w tej roli doskonała Krystyna Janda) i Białoszewski stanowili dobrany duet nie tylko z powodów pragmatycznych. Że łącząca ich więź wypływała z głębszych potrzeb dwóch osób o skomplikowanych życiorysach, a przy tym że byli to ludzie, którzy odgrywali w swoich życiach wyjątkowe role. Ale film Barańskiego to nie tylko historia o relacji ich łączącej, to także opowieść o źródle ich twórczości. O poezji będącej bezpretensjonalnym zapisem życia codziennego, wyrastającej ze sfery prywatnej i intymnej.

"Capote", reż. Bennett Miller (o Trumanie Capote)

Film Bennetta Millera to opowieść o czasie, gdy Truman Capote był już w zasadzie autorem uznanym. Po publikacji "Śniadania u Tiffany’ego" ciągnęła się za nim sława jednego z największych celebrytów epoki, stałego bywalca salonów bogatej nowojorskiej elity. Ale było to zaledwie preludium do dzieła jego życia.

"Z zimną krwią" to książka, która zrewolucjonizowała literaturę non-fiction. A zaczęło się od tajemniczego zabójstwa rodziny Clutterów w Kansas, które wstrząsnęło wszystkimi. Truman Capote wraz z zaprzyjaźnioną pisarką Harper Lee postanowił przyjrzeć się sprawie i zbadać wpływ okrutnej zbrodni na lokalną społeczność. Miało skończyć się na krótkim artykule prasowym, jednak Capote zaangażował się w sprawę i przez kolejnych 7 lat przyglądał się śledztwu oraz procesowi. Co więcej - kiedy sprawcy morderstwa zostali schwytani, pisarz postanowił się do nich zbliżyć i dogłębnie poznać ich motywacje. W ten sposób Capote zaprzyjaźnił się z ludźmi, którzy mordowali z zimną krwią, regularnie odwiedzał ich w więzieniu i celi śmierci. To spotkanie na zawsze zmieniło jego życie.

"Capote" w reżyserii Bennetta Millera zagląda za kulisy powstania tej wstrząsającej książki. Film otrzymał pięć nominacji do Oscara: dla najlepszego filmu, za reżyserię, scenariusz, a także dla najlepszej aktorki i aktora pierwszoplanowego. Ostatecznie złotą statuetkę otrzymał jedynie Philip Seymour Hoffman za rolę Trumana Capote.

"Godziny", reż. Stephen Daldry (o Virginii Woolf)

Trzy epoki, trzy kobiety, trzy opowieści o zmaganiach z depresją, których punktem wspólnym okazuje się jedna książka. W 1923 roku brytyjska pisarka Virginia Woolf (Nicole Kidman) pisze powieść "Pani Dalloway". W 1950 r., tuż po zakończeniu II wojny światowej, czyta ją Laura Brown (Julianne Moore), gospodyni domowa, matka i żona mieszkająca na przedmieściach Los Angeles. W 2001 r. nowojorska intelektualistka i redaktorka Clarissa Vaughn (Meryl Streep) - nazywana przez bliskich Panią Dalloway - przygotowuje przyjęcie na cześć swego byłego męża, umierającego na AIDS.

Film Stephena Daldry'ego, będący adaptacją głośnej powieści Michaela Cunninghama, to opowieść o kobietach, które próbują odnaleźć radość życia na przekór zasadom i oczekiwaniom przyjaciół, rodziny, ukochanych. "Godziny" otrzymały w roku 2003 aż dziewięć nominacji do Oscara. Nagrodę Akademii odebrała jedynie Nicole Kidman za rolę Virginii Woolf, na potrzeby której poddała się spektakularnej metamorfozie.

"Anioł przy moim stole", reż. Jane Campion (o Janet Frame)

Znakomity film reżyserki "Fortepianu" to opowieść o życiu Janet Frame - jednej z najwybitniejszych pisarek z Nowej Zelandii. To bardzo skomplikowana i zawiła biografia, trudna do przełożenia na duży ekran.

Frame dorastała w biednej rodzinie, w otoczeniu licznego rodzeństwa, jednak już od najmłodszych lat wyróżniała się na tle dzieci swoją poetycką wrażliwością i innym spojrzeniem na świat. Zaczęła studia, jednak w tym czasie popadła w chorobliwą nieśmiałość, czuła się coraz bardziej wyobcowana i wykluczona, co doprowadziło ją do próby samobójczej. W końcu uznano ją za schizofreniczkę, trafiła do zakładu dla chorych umysłowo na osiem lat. Kto wie, czy nie zostałaby tam do końca życia, gdyby nie zaczęła pisać i nie otrzymała prestiżowej nagrody literackiej Hubert Church. Uznanie i sława sprawiły, że mogła wrócić do świata, a jej talentem zaopiekował się ceniony w środowisku nowozelandzkich pisarzy Frank Sargeson.

Frame stanęła w końcu na własne nogi, a kolejne książki przyniosły jej międzynarodową sławę. Przez lata była wymieniana w gronie kandydatów do literackiego Nobla, zaś jej książka "Anioł przy moim stole" została uznana przez brytyjski tygodnik "Sunday Times" za najlepszą autobiografię XX wieku.

"Papusza", reż. Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze (o Bronisławie Wajs)

"Bronisława Wajs. Po cygańsku Papusza, czyli lalka. Poetka odkryta przez Jerzego Ficowskiego i wynoszona na piedestał przez Juliana Tuwima. Jej wiersze, proste piosenki, pełne tęsknoty za przyrodą, są do dzisiaj chlubą cygańskiego dziedzictwa" - czytamy w opisie głośnego reportażu Angeliki Kuźniak z 2013 roku.

W tym samym roku Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze nakręcili biograficzny film o Papuszy, ale nie jest to opowieść o oszałamiającym sukcesie. Wyróżnienia i rozgłos stały się bowiem dla tej kobiety przekleństwem. Papusza została oskarżona o zdradę, wynoszenie z taboru cygańskich tajemnic i wyklęta przez swoją społeczność. Do dziś twórczość Papuszy wywołuje skrajne emocje. Część Romów uważa, że dzięki niej powstało istotne świadectwo ich kultury, ich świata, którego już nie ma. Inni nadal chowają urazę, spoglądają na nią z pogardą.

Krauzowie stworzyli przejmujący film o samotności, sztuce, a może przede wszystkim o przywiązaniu do przyrody i wolności. "Papusza" otrzymała m.in. wyróżnienie specjalne na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach i cztery nagrody Polskiej Akademii Filmowej.

"Całkowite zaćmienie", reż. Agnieszka Holland (o Arthurze Rimbaud)

We wrześniu 1871 r., młody lecz uznany paryski poeta Paul Verlaine otrzymał list zawierający osiem znakomitych wierszy niejakiego Arthura Rimbauda. "Całkowite zaćmienie" Agnieszki Holland opowiada historię owoców ich spotkania.

Warto zauważyć, że film ten był dla reżyserki skokiem na głęboką wodę: Polka na podstawie scenariusza angielskiego dramaturga Christophera Hamptona, a na dodatek z Davidem Thewlisem i 21-letnim Leonardo Di Caprio, zrobiła film o dwóch legendarnych francuskich poetach, których zalicza się dziś do najważniejszych postaci drugiej połowy XIX wieku. Podjęte ryzyko dotyczy głównie próby zobrazowania mitu Arthura Rimbauda - genialnego nastolatka, którego wiersze pisane pomiędzy czternastym i dziewiętnastym rokiem życia, bezpowrotnie odmieniły oblicze współczesnej poezji.

Wizjonerstwo, prekursorstwo i metafizyczna aura wierszy Rimbauda, zostają w filmie Holland zestawione z jego destrukcyjną osobowością. Młody poeta niemal w każdej scenie szuka mocnych wrażeń i ryzyka, zatraca się w chaosie, szaleństwie, ekscesie, aby uwolnić się z rutyny. Schodzi na margines, epatuje gorszącym i awanturniczym zachowaniem, aż nagle w wieku lat 19 wyrzeka się swojego talentu, porzuca poezję i postanawia resztę życia poświęcić włóczędze po świecie. Dlaczego właśnie tak? Holland nie daje odpowiedzi. Życie, pisanie, legenda Rimbauda pozostają wciąż nieprzeniknione.

"Ćma barowa", reż. Barbet Schroeder (o Charlesie Bukowskim)

Genialny pisarz, artysta duchowo i mentalnie niezależny, a także nałogowy alkoholik, skandalista, stary świntuch, mizogin i nonkonformista kontestujący społeczne normy. Dzięki takiej mieszkańce Charles Bukowski stał się symbolem wszelkiej maści outsiderów i samotników. A zarazem jednym z najbardziej mitycznych pisarzy w całej historii literatury.

Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie film Barbeta Schroedera spopularyzowała na dobre twórczość pisarza. Hollywoodzka "Ćma barowa" była zarazem pierwszą próbą przeniesienia na duży ekran życiorysu Bukowskiego i jego twórczości, w rolę Henry’ego Chinanskiego (alter ego pisarza) wcielił się Mickey Rourke. Błądzenie od knajpy do knajpy, picie dniami i nocami, wielka miłość poznana przy butelce whisky. Pytanie się jednak pytanie, ile prawdziwego Bukowskiego zobaczyliśmy w tym filmie?

Paradoks polega na tym, że choć Bukowski sam napisał scenariusz tego filmu i wielokrotnie był widywany na planie, z ostatecznego efektu nie był zadowolony. Pisarz chciał, aby główna rola trafiła w ręce Seana Penna, później wielokrotnie narzekał, że nigdy nie wyglądał tak niechlujnie jak grający go Rourke. Bukowski nie mogąc pogodzić się z kształtem filmu, ale też obowiązującymi w fabryce snów konwencjami i regułami, opublikował powieść zatytułowaną "Hollywood". Kąśliwa satyra na środowisko filmowców i mechanizmy rządzące przemysłem kinowym została uznana przez krytyków za najlepsze literackie przedstawienie Hollywood od czasu "Dnia Szarańczy" Nathanaela Westa.

"Koniec trasy", reż. James Ponsoldt (o Davidzie Fosterze Wallasie)

Kto nie zna Davida Fostera Wallece'a ten musi wiedzieć, że był jednym z najwybitniejszych amerykańskich pisarzy schyłku XX wieku; że do historii literatury przeszła jego postmodernistyczna, gargantuicznych rozmiarów (licząca ponad tysiąc stron) powieść "Infinite Jest"; oraz że w wieku 46 lat popełnił samobójstwo po wielu latach walki z depresją. Film Jamesa Ponsoldta nie jest jednak biografią drobiazgową, analizującą żywot pisarza od początku do końca. To zaledwie relacja z kilku dni trasy promocyjnej jego powieści.

A zatem w 1996 roku kilka dni spędzili ze sobą wspomniany David Foster Wallace (Jason Segel) oraz David Lipsky (Jesse Eisenberg), prozaik, dziennikarz magazynu "Rolling Stones". Ten drugi miał przygotować reportaż o tym pierwszym. "Koniec trasy" niemal w całości wypełnia podróż i dialog tej dwójki, to nic innego jak zapis niespełna dwugodzinnej, rozpisanej na dwa głosy rozmowy, która toczy się na najróżniejsze tematy - począwszy od literatury, filozofii, na kierunku, w którym zmierza nasza cywilizacja i poszukiwaniu sensu życia skończywszy. Ale jest też w tym filmie miejsce na sprawy banalne i codzienne, jest wreszcie miejsce na portret ludzi pełnych strachu i niepewności.

W Polsce ukazało się dotychczas kilka książek Wallace'a: "Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi", "Blady Król", "Niepamięć", a także fantastyczny zbiór esejów "Rzekomo fajna rzecz, której nigdy więcej nie zrobię". Na polskie tłumaczenie wciąż czeka jego opus magnum, wspomniane "Infinite Jest".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy