Jerzy Kryszak to ikona kabaretu. Mało kto wie, jak zaczynał
Dzięki jego charakterystycznej fryzurze nie można go pomylić z innymi gwiazdami polskiego kabaretu. 24 kwietnia 2025 roku Jerzy Kryszak skończył 75 lat. Wiele osób może nie pamiętać, że na początku swojej kariery był on przede wszystkim aktorem filmowym. Wystąpił u wielu uznanych twórców. Dlaczego zrezygnował z kariery przed kamerą?
W 1974 roku Kryszak ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. W tym samym roku debiutował w teatrze i przed kamerą. Dziś może to być zaskakujące, ale w pierwszych kilkunastu latach swojej działalności Kryszak był przede wszystkim aktorem filmowym i telewizyjnym. Wystąpił u wielu wielkich reżyserów rodzimego kina.
Swą pierwszą ważną rolę otrzymał w "Wodzireju" Feliksa Falka z 1977 roku. Niedługo później pojawił się w nagrodzonych w Cannes "Aktorach prowincjonalnych" Agnieszki Holland. W 1981 roku zagrał w "Limuzynie Daimler-Benz" Filipa Bajona. Rok później mogliśmy go zobaczyć w "Dolinie Issy" Tadeusza Konwickiego. Z kolei w 1988 roku znalazł się w obsadzie reżyserskiego debiutu Krzysztofa Krauze "Nowy Jork, czwarta rano".
Najbardziej pamiętną rolą Jerzego Kryszaka pozostaje z pewnością doktor Kołek w kultowym serialu telewizyjnym "Alternatywy 4" (1983) Stanisława Barei. Stworzył w nim niezapomniany duet z Kazimierzem Kaczorem. Ten zagrał dźwigowego Kotka, sąsiada Kołka, z którym ten wiecznie się kłócił.
Co ciekawe, w rolę pani Kołkowej Bareja obsadził Annę Chitro, wtedy żonę Kryszaka. "Jurka wręcz roznosiło. On ma ogromny temperament. Byłam bardzo na niego zła. Ciągle stawał przede mną i mnie zasłaniał" - wspominała Anna Chitro po latach, opowiadając o pracy na planie serialu podczas wizyty w studiu "Pytania na śniadanie". Para rozstała się jeszcze przed premierą "Alternatywy 4".
Kryszak powrócił do roli doktora Kotka w 2007 roku za sprawą "Dylematu 5", kontynuacji serialu Barei. TVP zrealizowała 13 odcinków pierwszego sezonu. Wyemitowano jednak zaledwie trzy z nich. Wszystko przez krytykę ze strony widzów. Po latach aktor przyznał w rozmowie z Marcinem Kalitą z "Tele Tygodnia", że "Dylematu 5" nie sprostało oczekiwaniom.
"Coś po drodze nie zagrało. Choć próbowaliśmy. I niektóre sytuacje na etapie czytania scenariusza 'Dylematu' wydały mi się zabawne. Później okazało się, że był to jedynie ciąg skeczy. A że łączyły je tylko postacie, to jednak okazało się za mało. Świat 'Alternatywy 4' był mimo wszystko wdzięczniejszy. W kontynuację serialu wplątano już nieczyste interesy i brudne pieniądze. To temat, krótko mówiąc, trefny. No i brakowało przede wszystkim Stasia Barei, który łączył wszystkie elementy z charakterystycznym dla siebie grymasem" - przyznał z rozbrajającą szczerością.
Na początku lat 90. XX wieku Kryszak skupił się przede wszystkim na działalności kabaretowej. Bardzo dużą popularnością cieszył się program telewizyjny "Polskie ZOO", który z przymrużeniem oka komentował polską scenę polityczną. Najważniejsze osoby w państwie były przedstawione jako kukiełki zwierząt. Kryszak prowadził program razem z Andrzejem Zaorskim w latach 1991-1994.
Po latach artysta przyznał jednak, że bieżąca polityka nie jest dla niego tematem do śmiechu. "Polska mnie smuci i polityka mnie smuci, bo za wiele jest tam oszustwa, za wiele kłamstw, za dużo prywatnego, własnego interesu. Smuci mnie też chamstwo i przeraża agresja. W środku jestem smutnym facetem" - mówił w jednym z wywiadów.
Kryszak wraca do kina przede wszystkim za sprawą dubbingów. Jego głos mogliśmy usłyszeć między innymi w polskich wersjach "Ratcheta i Clanka", "Iron Mana 3", "Strażników Galaktyki vol. 2" i "Iniemamocnych". Sporadycznie pojawiał się także w serialach telewizyjnych, między innym "Daleko od noszy" i "Synach". Od 2014 roku skupia się wyłącznie na pracy kabaretowej.
Natomiast za występami przed kamerą nie tęskni. "W kinie brakowało mi czegoś takiego, co miałem na przykład w 'Kanclerzu' Ryszarda Bera, pewnej projekcji silnej postaci. [...] Postać ta miała jakiś cel, nieważne, że realizowany z trupami po drodze, ale chodziło o Polskę, czyli o coś ważnego. Później nie natrafiałem w scenariuszach na to, co jest we mnie naprawdę. Jak mnie obsadzano, to raczej po tak zwanym zewnętrzu, gwałtownych gestach, szybkich zwrotach. A nie o to w aktorstwie chodzi" - tłumaczył w rozmowie z Pawłem Piotrowiczem dla Onetu.