Reklama

Felicity Jones: Główna bohaterka jest w ciąży

Słynna Ruth Bader Ginsburg, legendarna sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych w "On the Basis of Sex"; Jane Hawking, przyjaciółka, pierwsza żona i wielka miłość Stephena Hawkinga w "Teorii wszystkiego"; Jyn Erso wojująca w świecie "Łotra 1. Gwiezdnych wojen - historii"; wreszcie Amelia Wren, XIX-wieczna pogromczyni balonów do latania w "The Aeronauts"... Prawdziwe i fikcyjne bohaterki. Zawsze intrygujące.

Mierząca 160 cm wzrostu Brytyjka Felicity Jones już od kilkunastu lat zachwyca widzów rolami nietuzinkowych dziewczyn i kobiet, nieposkromionych, silnych, drobnych i wielkich zarazem, idących po swoje, motywujących, inspirujących, kochających. Ta ciągle młoda aktorka (urodziła się w 1983 roku) ma w sobie niezwykłą siłę i czarującą charyzmę. Dziś należy do grona najbardziej rozchwytywanych brytyjskich gwiazd.

Reklama

Najpierw edukacja

Miała 10 lat, kiedy zapisała się do kółka teatralnego - zapatrzona trochę w wuja, aktora Michaela Hadleya. Niecałe trzy lata później dostała swój pierwszy płatny angaż telewizyjny - do młodzieżowego filmu przygodowego "Treasure Seekers". Na planie zjawiła się również Keira Knightley. "Pamiętam, że podobało mi się, jak poważnie nas traktowano, chociaż byłyśmy dziećmi" - wspomina w rozmowie z "The Guardian". Zanim się obejrzała, zaczęła na stałe gościć w znanych i lubianych w Wielkiej Brytanii serialowych produkcjach: "The Worst Witch", "Weirdsister College", "Servants", "Cape Wrath", a także w słuchowisku BBC 4 "The Archers".

Popularność nie uderzyła jej jednak do głowy, a rodzice zadbali o to, aby zdobyła solidne wykształcenie. Najpierw szkoła, potem aktorstwo - tak brzmiało domowe motto. "Z tego powodu traktowałam je wtedy bardziej jak hobby. To była świetna zabawa" - wyjaśnia w tym samym wywiadzie. Po ukończeniu King Edward VI Handsworth School w rodzinnym Birmingham, gdzie zdała brytyjską maturę - A-levels, dostała się na studia na Oxfordzie. Wybrała anglistykę, ale nie porzuciła sztuki. Regularnie pojawiała się na deskach studenckiego teatru i jeździła do Londynu na przesłuchania do kolejnych filmów i sztuk. Wzorowa aktorska kariera - krok po kroku.

Do kina weszła razem z tymi, na których regularnie wpadała na korytarzach biur castingowych. To naprawdę imponująca trupa - w "The Guardian" wymienia jej członków: Carey Mulligan, Andrea Riseborough, Eddie Redmayne, Andrew Garfield, Tom Hardy. "Nadal się przyjaźnimy. Zawsze ciekawi mnie to, jakich wyborów dokonują: Ooo, czyli teraz jest w TEJ sztuce. Interesujące... To zdrowa rywalizacja. Dobrze czuć ten głód" - komentuje na łamach dziennika.

Od nominowanej do Oscara kreacji w "Teorii wszystkiego" (2014) Jamesa Marsha może przebierać w rolach. Przynajmniej tak wygląda to z boku - każdego roku do widzów trafia przynajmniej jeden, czasami dwa filmy z jej udziałem. Ostatnio zdecydowała się na "Niebo o północy", postapokaliptyczną produkcję Netfliksa (w Polsce od 23 grudnia) - wyreżyserowaną przez George’a Clooneya na podstawie bestsellerowej powieści Lily Brooks-Dalton z 2016 roku. Miało być wspaniale, gdy pojawił się tyci "problem".

Telefon do Clooneya

Ekipa już weszła na plan, kiedy Felicity - z obawami - zadzwoniła do Clooneya i oznajmiła, że jest w ciąży: "Mam dla ciebie małą niespodziankę!". "Ok, super. Super" - odpowiedział Clooney. Razem z producentem "Nieba..." Grantem Heslovem uchodzą za najbardziej otwarty i życzliwy wobec ekipy i obsady tandem w Hollywood. "Nie mieliśmy nic do dodania poza gratulacjami. To była fantastyczna i ekscytująca wiadomość" - opowiada Clooney. "Ale było to też dla nas wyzwanie" - przyznaje. 

Felicity, chociaż pewności siebie jej nie brakuje, miała drżące dłonie, gdy wybierała numer reżysera. "Bałam się, że stracę pracę. To zdarza się znacznie częściej niż powinno" - mówi w wywiadzie dla "The Independent". W tym przypadku nie byłoby to może nawet tak nieuzasadnione - Clooney i Heslov zaangażowali ją przecież do roli Sully, astronautki, która razem z załogą statku kosmicznego Æther usiłuje wrócić na Ziemię po długiej misji na planecie K-23, potencjalnie nowym domu dla ludzkości. Gdzie tu miejsce na ciążę? A jednak...

Ciąża w kosmosie - co w tym dziwnego?

"Wiesz co, główna bohaterka jest w ciąży" - Clooney oświadczył Heslovovi po namyśle i kilku przymiarkach do tego, w jaki sposób poradzić sobie z pracą nad filmem i nowinami od Felicity. "Bohaterka, która na dwa lata poleciała w kosmos. Tak się zdarza. To nie pierwsza taka sytuacja w historii. Myślę, że musimy się z tym pogodzić i wpleść to w fabułę. Tak naprawdę może to sprawić, że film będzie bardziej przejmujący" - dodał i szybko przekonał do tego również scenarzystę Marka L. Smitha ("Zjawa"). Ostatecznie przesłanie "Nieba o północy" na tym na pewno zyskało, wniosło nowe warstwy znaczeniowe i jeszcze jedno źródło napięcia - obok końca świata...

Akcja bowiem rozwija się dwutorowo: z jednej strony załoga Æther leci z powrotem na Ziemię, przy okazji mierząc się z różnymi kosmicznymi wyzwaniami, z drugiej - na Arktyce w opustoszałej bazie naukowiec Augustine (w tej roli sam Clooney), trzy tygodnie po tajemniczym incydencie, który rozpoczął globalną zagładę wszelkiego życia, stara się ostrzec astronautów. Nie mają już po co lądować.

"Nie możemy panować nad wielkimi zdarzeniami, ale nad małymi - owszem. I to najlepszy też sposób, żeby wpływać na te większe, które nas przerastają. Ciąża Felicity bardzo zwróciła na to uwagę i pogłębiła pytania zadawane przez nasz film" - opowiada Interii David Oyelowo, który zagrał Adewole, również członka załogi Æther. To właśnie jego scenarzysta uczynił ojcem dziecka Sully. Ludzkości nie uratuje, ale może walczyć o nienarodzone jeszcze istnienie. "To był dar dla całej fabuły" - przekonuje. "Chodziło już nie tylko o próby nawiązania zerwanej niespodziewanie łączności z Ziemią, powrót na nią, ale i ochronę nowego, niczego nieświadomego życia. A potem okazuje się, że to też nadzieja dla całej ludzkości. Ciąża Felicity wywołała wspaniałą falę".

Numery kaskaderskie dla przyszłej mamy

W listopadzie Netflix opublikował na Facebooku filmik o matkach pracujących w Hollywood - kobietach w ciąży, karmiących i jednocześnie realizujących najprzeróżniejsze zadania po obu stronach kamery. "Pracujące mamy w Hollywood" - brzmiał opis. "Widzimy was. Prowadź jak matka, ogarniaj jak matka i pokazuj każdemu, co potrafi matka!".

Na planie "Nieba o północy" George Clooney, który sam niedawno został ojcem (z Amal Clooney mają 3-letnie bliźniaki: Ellę i Alexandra), musiał czasami powstrzymywać Felicity przed kaskaderskimi zapędami. "Sully to pierwsza kobieta w ciąży w kosmosie. To rewolucja" - mówi Interii aktorka. "Miałam dużo szczęścia. Czułam się na planie bardzo bezpiecznie. Na ekranie wydaje się, że wykonuję bardzo skomplikowane ewolucje, ale w rzeczywistości siedziałam sobie wygodnie w specjalnym fotelu i przyglądałam się temu, jak inni dookoła się krzątali. Miałam ochotę na więcej, ale George starał się, żeby było mi najłatwiej i żebym ryzykowała mniej, niż sama zapewne bym chciała. Bo ja kocham wyzwania. Cieszę się jednak, że czuwał i co jakiś czas mruczał: 'Tego chyba jednak nie musisz robić'. Byłam w dobrych rękach" - podkreśla gwiazda.

Wymarzony szef

Felicity Jones i David Oyelowo nie kryją zachwytu Clooneyem. "George Clooney jest taki, jaki chciałbyś, żeby George Clooney był. Spełnia wszystkie oczekiwania" - podkreśla w rozmowie z Interią Felicity. "Jest bardzo skupiony na człowieku i społeczności. Tworzy na planie bardzo harmonijne środowisko pracy, słucha, ale jednocześnie podejmuje decyzje. Jest w nim dużo ciepła".

Przed zdjęciami zapraszał ponoć aktorów do siebie na obiady. Siadywali tak i gadali, gadali. "Kocha ludzi, jest wspaniałym anegdociarzem, a jednocześnie fascynującą postacią naszych czasów i świata. Jest świadomy wyzwań i wykorzystuje kino, aby mówić o nich innym. To wszystko sprawia, że tak bardzo chce się z nim pracować" - przekonuje Jones, która nie kryje, że sama pilnie śledzi to, co dzieje się dookoła i jest wręcz przyssana do serwisów informacyjnych. "Inaczej dziś nie można. W świecie panuje taki chaos. Wydaje się, że naszym obowiązkiem jest bycie poinformowanym, bycie na bieżąco. Zwłaszcza w mojej pracy, teraz. Nie stronię od tematów, które są wyraźnie ideologiczne, polityczne" - mówiła jeszcze przed pracą nad "Niebem o północy" w "The Guardian". Dzięki przygotowaniom do swoich ról poznała zresztą Ruth Bader Ginsburg, Stephena Hawkinga... Czegóż innego można by się więc po niej spodziewać?

"Praca z George’em to prawdziwa przyjemność, bo cudownie jest się czuć zrozumianym jako aktor, a jednocześnie rozumieć, czego się po tobie oczekuje, szczególnie na planie filmu, w którym bardzo czytelne są aspekty humanistyczne, ale zarazem w tle pojawia się technika i trzeba ją też zrozumieć" - dopowiada jeszcze w rozmowie z Interią Oyelowo. "Wspaniale było kręcić pod okiem kogoś, kto wcześniej uczestniczył w realizacji ‘Solaris’ i ‘Grawitacji’ i wie doskonale, co się sprawdzi, zadziała, a co nie. Przy nim zyskałem też pewność, że nie będę w kosmicznym skafandrze wyglądać tak idiotycznie, jak chwilami sądziłem" - kontynuuje. "Poza tym George jest światłym obywatelem naszej planety i jego myślenie wykracza dalece poza ramy branży filmowej. Przejmuje się i chce coś bardzo ważnego przekazać widzom, razem z nami".

Świat światem, ale czy można sobie pozwolić na...

Prace nad "Niebem o północy" ruszyły przed pandemią. Od jesieni 2019 roku do pierwszych dni lutego 2020. Głośno było wówczas o pożarach w Australii i działalności Grety Thunberg, globalnych protestach Extinction Rebellion. Jednak nikt nie spodziewał się, że sytuacja na świecie aż tak bardzo zacznie przypominać to, co widać na ekranie. Co prawda media i rządy już przyglądały się doniesieniom z Chin, ale fala lockdownów dopiero miała zalać świat. "Dziś nasz film, ze swoją przestrogą na temat tego, jak tracimy planetę, a jednocześnie jak bardzo potrzebujemy bliskości drugiego człowieka, wybrzmiewa jeszcze głośniej" - z przekonaniem mówi Interii David Oyelowo.

"Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, nawet nie chcielibyśmy - żeby ‘Niebo o północy’ okazało się aż tak aktualne" - zgadza się Felicity Jones. "Od początku każdy z nas pokochał w tej historii jej jakże istotne, filozoficzno-egzystencjalne pytania, którym - okazało się - musimy dziś stawiać czoła w pandemicznym świecie" - wyjaśnia. I doprecyzowuje: "Co jest dla nas ważne? Co daje sens naszemu życiu? Co możemy zrobić z danym nam czasem? Te dylematy przewijały się przez cały okres realizacji - obok moich, czy mogę zjeść jeszcze jeden kawałek ciasta czekoladowego". Śmieje się. Nikt nie może być przez cały czas tak śmiertelnie poważny.

Na premiery czekają kolejne filmy z Felicity Jones - "Last Letter from Your Lover" (już w postprodukcji) oraz "Borderland" (zapowiedziany). A "Niebo od północy" można oglądać w Polsce od 23 grudnia na platformie Netflix.

--------------

Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii!

Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych - kliknij i sprawdź!

W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś!  Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum 20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Felicity Jones | Niebo o północy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy