Reklama

"Dirty Dancing": Taniec z gwiazdami

"Dirty Dancing" to taneczny hit lat 80., w którym w główne role wcieli się Patrick Swayze i Jennifer Grey. Polscy widzowie oglądali film Emile'a Ardolino pod tytułem "Wirujący seks".
Patrick Swayze i Jennifer Grey w scenie z "Dirty Dancing" /East News

Akcja filmu "Dirty Dancing" rozgrywa się w latach 60. XX wieku. Główną bohaterką jest nastoletnia Babe (Jennifer Grey), która spędza wakacje wraz z rodzicami i siostrą w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. To właśnie tutaj poznaje przystojnego instruktora tańca Johnny'ego (Patrick Swayze). Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie... Wielkiemu sukcesowi filmu w reżyserii Emile'a Ardolino towarzyszyła też niezwykła popularność ścieżki dźwiękowej, na której znalazły się niezapomniane przeboje: nagrodzone Oscarem "Time of my Life" oraz "Hungry Eyes".

Reklama

W 1987 roku "Dirty Dancing" spotkał się z ostrą krytyką ze strony czołowych amerykańskich recenzentów, jednak publiczność waliła do kin drzwiami i oknami, sprawiając, że ze 170 milionami dolarów film Ardolino stał się jednym z największych hitów końca lat 80. Dobrą passę kontynuował również w wypożyczalniach wideo, stając się pierwszym amerykańskim tytułem, który przekroczył granicę miliona dolarów z wpływów ze sprzedaży i wypożyczeń.

Nie wszyscy wiedzą, że scenarzystka Eleanor Bergstein pracowała przy filmie "Teraz moja kolej" (1980) - z główną rolą Michaela Douglasa. Producenci tamtego obrazu zdecydowali się usunąć ze scenariusza scenę erotycznego tańca z udziałem głównych bohaterów. To wówczas Bergstein zdecydowała, że stanie się ona podstawą jej kolejnego scenariusza, w całości poświęconego tańcowi.

"Dirty Dancing" był jedną z pierwszych produkcji niezależnego studia Vestron Pictures. To było dosyć naturalne, że wytwórnia, w której "stajni" brak było wielkich hollywoodzkich nazwisk, postawiła na niskobudżetową produkcję.

Reżyser Emile Ardolino - pomny katastrofy tanecznego filmu "Flashdance" Adriana Lyne'a z 1983 roku - chciał, aby tancerze, którzy zagrają główne role, mieli również doświadczenie aktorskie. Na odtwórczynię "Babe" wybrał 26-letnią Jennifer Grey - córkę aktora i tancerza Joela Greya - pamiętnego konferansjera z "Kabaretu" Boba Fosse. Jej partnerem miał być początkowo 20-letni Billy Zane (znany z "Powrotu do przyszłości") - Johnny miał mieć włoskie korzenie i egzotyczną urodę - jednak młody aktor nie wypadł najlepiej na próbnych zdjęciach i podjęto decyzję o zatrudnieniu Patricka Swayze'ego, który dał się już poznać dzięki rolom w filmach "Outsiderzy" i "Czerwony świt". Nie bez znaczenia był fakt, że w tym ostatnim obrazie partnerowała mu... Jennifer Grey.

Młodzi artyści na planie "Dirty Dancing" mieli jednak kłopoty z odegraniem "erotycznego napięcia" między swymi bohaterami. Okolicznością integrującą aktorów miały być nieustanne dyskoteki, w które przemieniały się taneczne próby - Grey i Swayze zaczęli dzięki temu identyfikować się ze swymi bohaterami - jednak ekipa filmu cały czas nie była pewna, czy widzowie dostrzegą "ekranową chemię" między postaciami filmu. Reżyser wpadł na prosty sposób - kazał swoim aktorom oglądać przed wejściem na plan nagrania z ich castingów - tam wypadli wiarygodnie. Pomogło.

Eleanor Bergstein, która była również producentką obrazu, próbowała nakłonić gwiazdy filmu do improwizacji. Wspomagał ją w tym reżyser "Dirty Dancing", zalecając swemu operatorowi niewyłączanie kamery po skończonym ujęciu. Jednym z przypadków, kiedy strategia ta przyniosła zamierzony efekt, była scena, w której Jennifer Grey, stojąc plecami do Patricka Swayze, obejmuje ręką jego głowę, on zaś podtrzymuje jej ramię.

W scenariuszu był to bardzo czuły i romantyczny moment, jednak wyczerpana Grey, tłumacząc się łaskotkami, nieustannie chichotała w trakcie kolejnych dubli. Coraz bardziej zdenerwowany Swayze chciał jak najszybciej zakończyć pracę nad sceną, nie ukrywając złości na niezdyscyplinowaną koleżankę... Producenci zdecydowali się na włączenie tego ujęcia do filmu, choreograf "Dirty Dancing" - Kenny Ortega - uznał zaś tę scenę za "jeden z najbardziej delikatnych i szczerych momentów filmu".

Podobnie rzecz miała się z inną kultową sceną, kiedy bohaterowie Swayze'ego i Grey zaczynają skradać się do siebie na kolanach. W rzeczywistości aktorzy przygotowywali się wtedy do realizacji innej sceny i wygłupiali się na planie - włączona kamera zarejestrowała jednak ten moment, który ostatecznie znalazł się w filmie.

Niezapomnianym "układem tanecznym" pozostała również scena, w której filmowy Johnny w trakcie tańca podnosi do góry Babe. Po raz pierwszy obserwujemy tę sekwencję w scenie nad jeziorem. Jennifer Grey przyznała, że moment, który znalazł się w filmie, był tak naprawdę pierwszym razem, kiedy Swayze podniósł ją do góry. Mieszaninę strachu i ekscytacji, które są udziałem bohaterki Grey, przeżywała też na planie sama aktorka. Słynne "podnoszenie" stało się ikonicznym wyróżnikiem filmu - w komedii "Kocha, lubi szanuje" (2011) Ryan Gosling podrywając bohaterkę Emmy Stone, wyznaje jej, że zawsze chciał zrobić to, co Patrick Swayze w filmie "Dirty Dancing", po czym... prosi dziewczynę o wykonanie odpowiedniego skoku.

W 1997 roku, 10 lat po premierze obrazu, "Dirty Dancing" ponownie trafił na ekrany amerykańskich kin. Inicjatorem podpisywanej przez fanów petycji, domagającej się ponownej dystrybucji filmu, był komik i autor popularnego talk-show - Conan O'Brien. Kiedy widzowie zaczęli masowo przysyłać listy poparcia, dystrybutor wreszcie ugiął się pod presją i zdecydował na ponowne wprowadzenie filmu do kin. Ostatni ruch należał jednak do O'Briena, który przyznał, że "Dirty Dancing" w ogóle mu się nie podobał.

"Dirty Dancing" przerobione zostało również na sceniczne show "Dirty Dancing: The Classic Story on Stage", które po 5-letniej obecności na deskach West Endu i niemal milionowej publiczności, we wrześniu 2011 roku zadebiutowało na Broadwayu.

W 2004 roku na ekrany kin trafił film "Dirty Dancing 2" z głównymi rolami Diego Luny i Romoli Garai. Za gościnny występ w nim Patrick Swayze miał dostać 5 milionów dolarów, czyli... 25 razy więcej niż za rolę w oryginalnej produkcji.

W 2010 roku Jennifer Gray przyjęła propozycję udziału w amerykańskiej edycji "Tańca z gwiazdami". W tym samym czasie okazało się, że ma nowotwór. Grey nie zrezygnowała jednak z udziału w popularnym show. Postanowiła walczyć zarówno o życie, jak i o Kryształową Kulę. Na szczęście guz okazał się niewielki i został usunięty, a Jennifer była bezkonkurencyjna na parkiecie. Patrick Swayze nie miał tyle szczęścia. Zmarł rok wcześniej, przegrywając ciężką walkę z rakiem trzustki.

33 lata po tym, jak obraz "Dirty Dancing" zawładnął wyobraźnią widzów z całego świata, kultowy tytuł doczeka się kontynuacji. Do roli "Baby" Houseman powróci Jennifer Grey, która pełni też obowiązki producenta wykonawczego.

W szykowanym przez studio Lionsgate sequelu nie zobaczymy oczywiście odtwórcy roli Johnny'ego. Ważne jednak, że nie zobaczymy też innego aktora wcielającego się w tę postać. Jak wyznała Grey, twórcy filmu nie chcieli szukać następcy Swayze'ego, bo wiedzieli, że zastąpienie go to karkołomne zadanie. Dlatego też kontynuacja "Dirty Dancing" będzie odrębną opowieścią.

"Z całą pewnością nie da się go zastąpić. Myślę, że zastępowanie na siłę kogoś, kto zmarł, jest pozbawione sensu. Niemożliwym byłoby odtworzenie tej magicznej chemii, którą mieliśmy na planie. W tej sytuacji należało po prostu wymyślić coś zupełnie nowego, świeżego" - wyjaśniła gwiazda w rozmowie z "People".

Doniesienia na temat planów nakręcenia kontynuacji kultowego melodramatu z 1987 roku potwierdził w sierpniu Jon Feltheimer, dyrektor generalny Lionsgate. Zapowiedział on, że sequel "Dirty Dancing" będzie "nostalgicznym, romantycznym filmem, na który czekają wszyscy fani tego ikonicznego tytułu". Stwierdził przy okazji, że była to "jedna z najgorzej strzeżonych tajemnic w Hollywood".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dirty Dancing
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy