Reklama

Damian Lewis: Ulubiony aktor Obamy?

Damian Lewis przyszedł na świat 11 lutego 1971 roku w dużej sześcioosobowej rodzinie, mieszkającej w południowej Anglii. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie sportem i aktorstwem. Kiedy dojrzał, doszedł do wniosku, że chce realizować się w tej drugiej dziedzinie. Rozpoczął więc naukę w londyńskim Guildhall School of Music and Drama, którą ukończył w 1993 roku. W latach 90. grał w teatrze. Występował m.in. w takich przedstawieniach, jak "Romeo i Julia", "Hamlet", czy "Horacy". W drugiej połowie lat 90. wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych i to właśnie tam rozpoczęła się jego wielka kariera. 

Reklama

W 2001 roku zagrał główną role w głośnym serialu HBO "Kompania braci". Była to prawdziwa opowieść o żołnierzach Kompanii E, którzy walczyli na zachodnim froncie II wojny światowej. Dziesięcioodcinkowy serial stał się pierwszą amerykańską produkcją Lewisa. Damian od początku obracał się w doborowym towarzystwie, ponieważ współtwórcami serialu byli Tom Hanks i Steven Spielberg.

W wywiadach Damian nie raz potwierdza, że ta rola cały czas jest pamiętana przez widzów: "Do dziś ludzie salutują mi na ulicy tak, jakbym to ja wygrał II wojnę światową w pojedynkę. A potem się odzywam ze swoim akcentem i słyszę tylko: «Jezu, jesteś Brytolem. O człowieku»".

Serialowe sukcesy sprawiły, że czasem zapomina się o tym, że Damian grał również w filmach pełnometrażowych. Jedną z takich produkcji był "Łowca snów". Ekranizacja prozy Stephena Kinga opowiadała o grupie przyjaciół, którzy wybrali się na wspólne polowanie. Podczas wyprawy mężczyźni orientują się, że coś jest nie tak, a masowo uciekające zwierzęta z lasu nie wróżą niczego dobrego. Szybko okazuje się, że ludzkość może stać przed największym kryzysem w swoich dziejach. Kto pamięta, że Damian grał u boku Morgana Freemana?

W latach 2007-2009 Lewis występował w serialu NBC "Powrót do życia". Opowieść o detektywie, który po 12 latach odsiadki za zbrodnię, której nie popełnił, zostaje uniewinniony i wraca do służby. Ma jednak jeden cel. Dopaść ludzi, którzy wrobili go w przestępstwo i zabrali mu kilkanaście lat życia. Produkcja doczekała się tylko dwóch sezonów i nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Dla Damiana miał się jednak rozpocząć najlepszy okres w jego dotychczasowej karierze...

Aż przyszedł czas serialu "Homeland". Damian Lewis zagrał główną rolę w opowieści o amerykańskim żołnierzu, Nicholasie Brodym, który zostaje wzięty do niewoli przez terrorystów Al-Kaidy. Po kilku latach zostaje odbity przez komandosów i wraca do ojczyzny. Jest jednak jeden problem. Agentka CIA, Carrie Mathison (Claire Danes), otrzymuje "cynk" od swojego informatora, że jeden z więźniów uwolnionych przez Amerykanów jest szpiegiem terrorystów i planuje zamach na prezydenta USA. Carrie nie ma wątpliwość, że to właśnie Brody będzie grał na dwa fronty. Sam żołnierz ma jednak bardzo silne alibi, a media okrzykują go bohaterem Ameryki. Carrie zostaje zatem osamotniona w swoich podejrzeniach, ale szybko okazuje się, że może mieć rację.

"Homeland" szybko zyskał ogromną popularność i został obsypany wszystkimi możliwymi nagrodami. Sam Damian w 2013 roku otrzymał m.in Złotego Globa. Serial ma miliony fanów na świecie, ale jeden z nich to ktoś szczególny.

"Ten serial faktycznie stał się hitem, ale zrobił się jeszcze większym kiedy prezydent USA powiedział mi, że to jest jego ulubiony show. Zaprosił mnie nawet do Białego Domu na kolację. Miałem wtedy okazję zapytać, kiedy go ogląda, w końcu jest przywódcą wolnego świata. A on odpowiedział: «Cóż, w sobotnie popołudnia Michelle zabiera dziewczynki i grają w tenisa. Ja siadam w Gabinecie Owalnym i udaję, że będę pracował... A potem włączam "Homeland»".

W ubiegłym roku Damian Lewis wrócił na krótko do swojej ojczyzny. W Wielkiej Brytanii zagrał w kostiumowym miniserialu BBC "Wolf Hall". W produkcji wcielił się w nie byle kogo, bo w samego Henryka VIII. Rola okrutnego monarchy pokazała jego aktorską wszechstronność i była bez wątpienia miłą odmianą po kreacjach w amerykańskich superprodukcjach.

W styczniu 2016 premierę miał najnowszy serial telewizji Showtime "Billions". Tym razem Lewis wcieli się w rolę "wilka z Wall Street", szefa funduszu hedgingowego, którego niejasne interesy przykuwają uwagę wymiaru sprawiedliwości. Ten zaś reprezentowany jest przez prokuratora granego przez Paula Giamattiego.

"To niesamowite uczucie grać miliardera. Zastanawiam się tylko, jak to jest być miliarderem. Świetnie się bawiłem na planie. Miałem okazję bywać na ekskluzywnych jachtach, nosić drogie ubrania, jeździć szybkimi samochodami. Było super" - opowiadał aktor w jednym z wywiadów.

Sprawdź premiery kinowe!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy