Reklama

Colin Farrell: Słodki drań

"Bycie Irlandczykiem jest integralną częścią mojej osobowości. Nie rozstaję się z tym [stanem]" - przyznawał w jednym z wywiadów. Pochodzeniu zawdzięcza niezaprzeczalnie swą łotrzykowską bezpośredniość, rzadko bowiem zdarza się, żeby mógł w kinie zaprezentować irlandzki akcent.

"W głębi serca jestem prostym irlandzkim chłopakiem. Taki jestem, zawsze stawiam na swoim, traktuję też ludzi w sposób, który wydaje mi się odpowiedni, niezależnie od ich statusu społecznego. I dobrze się przy tym bawię" - czyż nie brzmi to, jak osobista deklaracja niepodległości?

Reklama

Nic nie zapowiadało jednak, aby syn piłkarza drużyny Shamrock Rovers FC Eamona Farrella i Rity Farrel (z domu Monaghan), miał zostać filmowym gwiazdorem. Najmłodszy z czwórki rodzeństwa Colin James Farrell długo pozostawał pod wpływem wuja Tommy'ego - również piłkarza Shamrock Rovers FC - i to właśnie kariera sportowca interesowała chłopaka z przedmieść Dublina. Szybko okazało się jednak, że bez odpowiednich wyników w nauce - tu Colin nie grzeszył pilnością - edukacja sportowa stoi pod znakiem zapytania. Dlaczego by więc nie spróbować swych sił w show-biznesie?

Młody Colin, oprócz żywego interesowania się piłką nożną, był również wielkim miłośnikiem amerykańskich filmów. Jak wyznał podczas jednego z późniejszych wywiadów, kiedy nie miał jeszcze skończonych 10 lat, odczuwał pewną fiksację dotyczącą osoby Marilyn Monroe. "Co noc kładłem pod poduszkę paczkę pastylek Smarties, to taki irlandzki odpowiednik M&M'sów, z małą karteczką, na której było napisane: 'Wiem, że nie żyjesz, ale te pastylki są niezwykle smaczne i może skusisz się na kilka. Nie powiem nikomu'".

To niejedyny fragment jego młodzieńczej biografii, który dziś wprawia fanów gwiazdora w niemałą konfuzję . W 1993 roku Farrell zgłosił się na casting mający wyłonić członków nowego boysbandu Boyzone. Na szczęście nie został przyjęty.

Aktorskie początki nie były jednak dla młodego Farrella zbyt udane, ponieważ dość szybko zrezygnował ze studiów w Gaiety School of Drama, na które namówił go brat (który opłacił również Colinowi czesne). Niedługo potem dostał jednak pierwszą rolę w serialu BBC "Ballykissangel". Następne propozycje dotyczyły już poważniejszych kinowych i teatralnych produkcji: Farrell pojawił się w małej roli w reżyserskim debiucie Tima Rotha "Strefa wojny", zagrał też docenioną kreację w sztuce "A Little World of Our Own", w której towarzyszył mu Kevin Spacey.

Najwięcej zawdzięcza jednak mieszkającemu w Los Angeles reżyserowi, u którego zagrał w pierwszym amerykańskim filmie.

"Wszystko zaczęło się od Joela Schumachera" - Farrell wspomina po latach przełomową dla swojej kariery rolę w dramacie wojennym "Tigerland" (2000). "Bez tego nie zrobiłbym kolejnego ważnego filmu 'Telefon' (2002). Nie nakręciłbym z Bruce'em Willisem 'Wojny Harta' (2002). Prawdopodobnie nie wystąpiłbym też w filmie 'Bandyci' (2001), gdyby Joel nie wyciągnął mnie na światło dzienne. Nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem obecnie, gdyby nie dał irlandzkiemu dzieciakowi szansy na zagranie teksańczyka" - Farrell wspomina rolę amerykańskiego rekruta, który wraz ze specjalną jednostką przygotowuje się do wyjazdu do Wietnamu w specjalnym miejscu, zwanym Kraina Tygrysów.

Kreacja Farrella doceniona została przez Bostońskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych, irlandzki aktor przestał być już w Hollywood anonimową postacią.

Jego ówczesną pozycję najlepiej oddają jednak perturbacje, towarzyszące castingowi do filmu "Daredevil" (2003). Początkowo produkcja filmu opartego na komiksie Franka Millera myślała o obsadzeniu Farrella w tytułowej roli Matta Murdocka, jednak kiedy angaż dostał Ben Affleck, okazało się, że dla Irlandczyka nie ma już miejsca w filmie. Dopiero potem zaproponowano mu rolę czarnego charakteru Bullseye'a (Dziesiątki). To wtedy po raz pierwszy aktor mógł wykorzystać swój irlandzki akcent, w filmowej wersji komiksu postać Dziesiątki pochodziła bowiem z Irlandii.

Kolejną z drugoplanowych ról tamtego czasu, w "Raporcie mniejszości" Stevena Spielberga (2002) również dostał "przez przypadek". Stało się to po tym, jak przymierzany do roli policjanta ścigającego Toma Cruise'a - Matt Damon - zrezygnował z filmu z powodu "Ocean's Eleven". Farrell był na początku XX wieku aktorem drugiego wyboru.

Mimo że w kolejnych latach Farrell zagrał w kilku wielkobudżetowych produkcjach - m.in. w epickim fresku Olivera Stone'a "Aleksander", czy kinowej wersji serialu "Miami Vice" w reżyserii Michaela Manna, pozostał aktorem, który równie chętnie przyjmuje role w niskobudżetowych europejskich produkcjach. Z jednej strony występ obok idola dzieciństwa Ala Pacino w "Rekrucie", z drugiej rola w jednym z londyńskich filmów Woody'ego Allena "Sen Kasandry". Najpierw amerykańska produkcja "SWAT: Jednostka specjalna", za chwilę wymagająca rolą biseksualisty w niezależnym dramacie "Dom na krańcu świata".

"Chciałbym grać zarówno w dużych produkcjach, jak i małych filmach. Jestem po prostu wielkim fanem kina. Idea zagrania w 'Indianie Jonesie', nawet 'Incepcji' - uwielbiam ten majestat oraz rozrywkowy potencjał takich filmów. Uważam też, że jest miejsce dla filmów, który chciałyby głębiej wejść w świat ludzkiej psychiki" - wyjaśnia irlandzki gwiazdor.

Idealnym przykładem połączenia obydwu biegunów kina - rozrywkowego kina dla mas i niezależnej produkcji, eksplorującej kondycję współczesnego człowieka - był hit europejskich kin 2008 roku "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" (oryginalny tytuł "In Brugges" jaśniej wskazuje na miejsce akcji filmu). Za rolę płatnego zabójcy Raya, który po źle wykonanej robocie ucieka do Brugii, Farrell otrzymał pierwszą w karierze nominację do Złotego Globu, którą od razu zamienił na prestiżową statuetkę. Irlandczyk udowodnił, że jest też świetnym aktorem komediowym.

O jego statusie w Hollywood najlepiej świadczy obecność Farrella w obsadzie słynnego filmu Terry'ego Gilliama "Parnassus". Irlandzki aktor, wspólnie z Johnnym Deppem i Judem Law, dokończyli przerwaną tragiczną śmiercią rolę Heatha Ledgera. To jednak nie pierwszy przypadek, kiedy Farrell "dostaje" film po australijskiej legendzie. Występ w "Aleksandrze" był "zastępstwem" za Ledgera, który zrezygnował ze współpracy z Oliverem Stonem.

Colin Farrell, jak przystało na gwiazdora Hollywood, jest też jednym z ulubieńców prasy brukowej. Trzeba uczciwie przyznać, że daje dziennikarzom tabloidów dostatecznie wiele powodów do zainteresowania swoja osobą. Pierwsze (jak dotąd - jedyne) małżeństwo Farrella z brytyjską aktorką Amelią Warner trwało kilka miesięcy (od lipca do listopada 2001 roku). Nieco dłużej przetrwał jego romans z polską aktorką Alicją Bachledą-Curuś, która w październiku 2009 roku urodziła aktorowi syna Henry'ego Tadeusza. Rok później oficjalny komunikat rzecznika gwiazdora potwierdzał, że aktor kilka miesięcy wcześniej opuścił matkę swojego dziecka.

Nie wszyscy wiedzą, że Farrell ma jeszcze jednego syna. W 2003 roku na świat przyszedł James Padraig, owoc przelotnej miłości z modelką Kim Bordenave. Kilka lat po jego narodzinach aktor ogłosił, że jego syn cierpi na rzadką genetyczną chorobę, znaną jako Zespół Angelmana.

Gwiazdor ma za sobą również kilka skandali obyczajowych. Najsłynniejszy dotyczy zarejestrowanego w 2003 roku 14-minutowej seks-taśmy z Farrellem oraz byłą modelką Playboya Nicole Narain. Para spotkała się w sądzie trzy lata później, kiedy Farrell oskarżył Narain o próbę dystrybucji "ściśle prywatnego" materiału.

Seks-taśma ujrzała światło dzienne w 2006 roku na stronie dirtycolin.com, która jeszcze w dniu premiery materiału została zamknięta z powodu przeciążenia łączy. Pirackie kopie nagrania można jednak było znaleźć w internecie na różnych serwerach wymiany plików.

Innym incydentem była sprawa pracownicy seks-telefonu Dessarae Bradford, która w 2006 roku oskarżyła gwiazdora o telefoniczne molestowanie. Pozew Bradford został jednak oddalony z powodu braku dowodów, pani Bradford zdążyła jednak zrobić mini-karierę nagrywając piosenkę "Colin Farrell is My Bitch" oraz publikując książkę "Colin Farrell: A Dark Twisted Puppy".

Piosenkę o Colinie Farrellu zaśpiewał też francuski wokalista Cedric Gauthier. "Przeklina w telewizji, nie przejmuje się tym, co sądzą inni, dziewczyny kochają go nawet z brodą..." - tymi wersami rozpoczyna się przebój "I Wanna Be Colin Farrell". "Pali jak smok, pije do upadłego, jest Irlandczykiem..." - kontynuuje francuski wokalista. "I wanna be like him, not worry about a thing, still have everything"... Któż nie chciałby być Colinem Farrellem?

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Colin Farrell
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy