Reklama

Bryce Dallas Howard: Córka swojego ojca

Dzieci znanych reżyserów często decydują się związać swoje życie zawodowe z kinem. Dorastając w świecie pełnym blichtru, nie wyobrażają sobie, że ich przyszłość mogłaby być pozbawiona tej magii, jaka z całą pewnością towarzyszy powstawaniu hollywoodzkich produkcji. Nie oznacza to jednak, że zawsze udaje im się odnieść sukces. Historia kinematografii wypełniona jest przykładami młodych i pięknych synów oraz córek największych gwiazd, którym nigdy nie udało się dorównać swoim rodzicom. Jedną z takich osób jest Bryce Dallas Howard, której wciąż daleko jest do osiągnięć, jakie stały się udziałem jej ojca, zdobywcy Oscara, Rona Howarda.

Reklama

To właśnie w filmie ojca Bryce zadebiutowała przed kamerą. Miała wówczas osiem lat i zagrała epizod w komedii "Spokojnie, tatuśku" (1989), której gwiazdą był Steve Martin. Sześć lat później tata znów dał jej możliwość ekranowego występu. Tym razem w swoim słynnym obrazie opowiadającym o podboju kosmosu - "Apollo 13" (1995). Trzecim filmem w karierze Bryce także była produkcja wyreżyserowana przez Rona Howarda. Artysta obsadził córkę w komedii "Grinch: świąt nie będzie" (2000). Rolę tytułową grał w niej Jim Carrey. Wszystkie wspomniane kreacje były jednak zaledwie epizodami, a pierwszą poważną szansę na sprawdzenie swoich umiejętności Bryce otrzymała od M. Night Shyamalana, który obsadził ją w głównej roli w thrillerze "Osada" (2004). Trzeba przyznać, że młoda aktorka miała w tym wypadku trochę szczęścia, bo pierwotnie rolę niewidomej Ivy Walker miała zagrać Kirsten Dunst, ale porzuciła projekt, decydując się wystąpić w powstającym w tym samym czasie "Elisabethtown".

Howard spisała się na tyle dobrze, że zwróciła uwagę samego Larsa von Triera, który obsadził ją w dramacie "Manderlay" (2005), drugiej części swojej niedokończonej wciąż trylogii opowiadającej o USA. Aktorka "odziedziczyła" rolę Grace po wcielającej się w nią w "Dogville" Nicole Kidman. Tytułowe Manderlay to nazwa plantacji, w której wciąż kwitnie niewolnictwo (akcja rozgrywa się na południu USA w latach 30.). Główna bohaterka znosi je, ale wykorzystywani dotąd ludzie odnoszą się nieufnie do darowanej im wolności. Grace musi więc od podstaw stworzyć im świat, nauczyć pojęcia równości, a co najważniejsze nadać ich życiu nowy sens.

Projekt von Triera cieszył się umiarkowaną popularnością - z pewnością nie dorównał poprzedniej produkcji artysty, ale nie martwiło to Howard, która szybko otrzymała kolejną propozycję. I niezależnie od tego, czy chciała spłacić dług wobec Shyamalana, który kilka lat wcześniej dał jej szansę, czy też po prostu nie chciała robić sobie dłuższej przerwy od aktorstwa, nie powinna była przyjmować tytułowej roli w "Kobiecie w błękitnej wodzie" (2006). Obraz opowiadający o nadzorcy w luksusowym apartamentowcu, który pewnego dnia odkrywa w basenie rezydencji... rzadki okaz morskiej nimfy okazał się totalną klapą i rozpoczął zdecydowanie słabszy okres w karierze zarówno Howard, jak i Shyamalana.

W kolejnych latach aktorka otrzymywała raczej drugoplanowe role, w dodatku w filmach, które przechodziły bez większego echa. Co prawda Howard zdążyła jeszcze zagrać w cieszącym się dużą popularnością w kinach "Spidermanie 3" (2007), ale po obróbce montażowej niewiele ostało się scen z jej udziałem. Kolejne kreacje i projekty to była już natomiast równie pochyła: "Zaginiony diament" (2008), "Terminator: Ocalenie" (2009), "Medium" (2010) okazały się porażkami artystycznymi i finansowymi. Brak interesujących propozycji doprowadził do tego, że Howard zobaczyliśmy w jednej z odsłon "Sagi Zmierzch" o podtytule "Zaćmienie" (2010).

Po serii niepowodzeń artystka wróciła do wartościowego kina za sprawą kameralnych "Służących" (2011) Tate'a Taylora, adaptacji powieści Kathryn Stockett. Rozgrywający się w latach 60. XX wieku dramat opowiadał o początkującej dziennikarce, która spisuje historie czarnoskórych służących, wywołując skandal wśród wyższych sfer. "Myślę, że i w książce, i w filmie ważne jest, że nie demonizuje się nikogo. Oskarżany jest przede wszystkim chory system społeczny, który na szczęście zaczyna się zmieniać. Grając Hilly w pełni pojęłam przyczyny jej ignorancji. Ona wierzy, że zdecydowane i okrutne działanie jest uzasadnione. Nie sądzę, byśmy mogli to zaakceptować, ale powinniśmy zrozumieć mentalność kobiet z tamtych czasów" - mówiła o "Służących" Howard.

Po kilkuletniej przerwie od aktorstwa, związanej m.in. z urodzeniem drugiego dziecka na początku 2012 roku, Howard powróciła na duży ekran za sprawą głównej roli w "Jurassic World" Colina Trevorrowa (2015). Film okazał się ogromnym sukcesem, stając się jedną z najbardziej kasowych produkcji w historii kinematografii. Jest bardzo prawdopodobne, że doczeka się sequela, w którym mają powrócić Howard i partnerujący jej na ekranie Chris Pratt. Tymczasem najnowszą produkcją aktorki jest familijny "Mój przyjaciel smok" (2016), który wejdzie na ekrany polskich kin pod koniec sierpnia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bryce Dallas Howard
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy