Reklama

Ben Affleck: Jak go oceniają?

Ben Affleck swym najnowszym filmem - kryminalnym dreszczowcem "Miasto złodzieI" - udowodnił kolejny raz, że jest nie tylko świetnym aktorem, ale też nie gorszym reżyserem. Opowiadają o tym aktorzy, którzy wzięli udział w tej produkcji. 13 maja obraz trafił na sklepowe półki.

Każdego roku w Bostonie dochodzi do ponad 300 napadów na banki. Kradzież pieniędzy dla wielu stała się sposobem na życie, do nich należą bohaterowie "Miasta złodziei". Za rolę Jamesa Coughlina Jeremy Renner otrzymał w tym roku nominację do Oscara dla najlepszego aktora:

- Poznałem Bena przy kręceniu tego filmu, czytającego bardzo szybko sceny. Bardzo łatwo go polubić i od razu złapaliśmy wspólny język. On jest bardzo inteligentny i często mamy podobny punkt widzenia i podobne pomysły. Cała współpraca z nim była bardzo, bardzo łatwa - przyznaje Renner, dodając, że praca na planie "Miasta złodziei" była mniej wymagająca od poprzedniego filmu aktora - "The Hurt Locker" Kathryn Bigelow.

Reklama

- Nie było stresu związanego z tym, że ktoś zaraz krzyknie akcja. To był nowy sposób kręcenia. Film "The Hurt Locker: W pułapce wojny" wprowadzał pewną innowację w kręceniu, w taki sposób, jak wystawia się sztukę. W tym filmie mieliśmy bardzo płynne, kreatywne środowisko tworzenia. Myślę, że po prostu odgrywaliśmy swoje role, bez cięć; a on [Affleck] w pewnym momencie odchodził. Odchodził, patrzył na monitor, wracał i mówił "nie przestawajcie, grajcie dalej". To była sama przyjemność - dodał Renner.

Jedną z ról w "Mieście złodziei" gra również Blake Lively. - Gdy przeczytałam scenariusz byłam bezdzietną, mieszkającą w Nowym Jorku i wolną od uzależnień, od OxyContinu 21-latką, a zaczynałam grać 37-letnią matkę, żyjącą w Bostonie narkomankę - opowiada Lively.

Aktorka nie szczędziła też pochwał Affleckowi.

- On jest niesamowitym reżyserem, ponieważ gdy cię prowadzi, odgrywa także twoje odbicie. To było coś, czego się obawiałam. Potrzebowałam przewodnika do tej roli, ponieważ nie rozumiałam tego świata. Nawet po przeprowadzeniu badań na własną rękę przed rozpoczęciem zdjęć, gdy spędzałam czas z kobietami z Charlestown, nadal nie wiedziałam połowy tego, co on, mieszkając w Bostonie. Chciałam więc, żeby mnie poprowadził. Nie chciałam jednak, żeby mój kolega z planu patrzył na mnie i tylko obserwował jak mogłabym być lepsza, albo co mogłabym zmienić. I wtedy pomyślałam sobie: "cóż to będzie wyzwanie!". Ale nigdy nie było z tym problemu, ani z mojej, ani z jego strony. - wspomina Lively.

Aktorka docenia również niezwykłą umiejętność Afflecka w przechodzeniu od roli aktora do funkcji reżysera.

- Potrafił nieskazitelnie i płynnie poruszać się pomiędzy rolą scenarzysty, reżysera, a aktora. Moje doświadczenie mówiło, że przeprowadzi mnie przez scenę. Za każdym razem, gdy pracujesz reżyserem i on po ujęciu daje ci wskazówki, musisz pomyśleć: "Ok, przy tym wersie, albo przy tamtym muszę zrobić ten emocjonalny zwrot". Ale gdy odgrywasz z kimś scenę, a on nie mówi nic poza tym, co mówi odgrywana przez niego postać, krzyczy na ciebie coraz głośniej, żeby cię zdenerwować, by wzniecić większą pasję i ogień, wtedy jesteś przeprowadzany przez scenę, jednocześnie będąc w niej. Uważam, że to naprawdę niezwykły dar - mówi Lively.

- Fakt, że Ben potrafił wyczuć i poznać kiedy jest dobrze, było wspaniałe. On wyznacza bardzo wysokie standardy. Tak dobrze się przygotował do roli, że nas też zmusił do przeprowadzenia badań przed zdjęciami. Jako aktor, rozumiał, że tak trzeba. Kiedy robi się takie odejście od siebie, trzeba naprawdę dobrze rozumieć postać, ponieważ jest tyle rzeczy, o których trzeba pomyśleć, a na planie już grasz. Musisz być zdolny czuć rolę i postać. Więc Ben dał nam do przeczytania tony materiałów przed rozpoczęciem zdjęć, tak żebyśmy, wchodząc na plan, byli zdolni do wcielania się w ludzi, bycia nimi - ujawniła aktorka.

Fascynacji dokonaniami Afflecka nie ukrywa również kolejny z aktorów, Jon Hamm, wcielający się w filmie w postać agenta FBI Adama Frawleya.

- Byłem wielkim fanem jego twórczości. Razem z moją dziewczyną widzieliśmy jego film "Gdzie jesteś Amando?" na festiwalu filmowym w Deauville i zwaliło nas z nóg. Niesamowity był dla mnie fakt, że była to czyjaś pierwsza próba filmowa. Myślę, że z tym filmem łączy go ten sam kod DNA, są jednak bardzo różne jeśli chodzi o styl i podejście - powiedział Hamm.

- Jestem wielkim fanem Bena. Wcześniej jednak go nie znałem i współpracę zaczęliśmy dopiero przy tym filmie. Jednak teraz uważam go za bardzo dobrego przyjaciela, a czas spędzony przy pracy nad tym filmem, za naprawdę bardzo udany - zakończył aktor.


Światowa premiera "Miasta złodziei" odbyła się 8 września 2010 podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Obraz został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków, którzy zaliczyli go do grona najlepszych produkcji roku, czego potwierdzeniem są przyznane mu nominacje do Oscara i Złotego Globu. Dziennikarze chwalili scenariusz, kreacje aktorskie, ale też talent Bena Afflecka, który "Miastem złodziei" udowodnił, że sprawdza się również jako twórca trzymającego w napięciu i widowiskowego kina akcji.

Na ekrany amerykańskich kin "Miasto złodziei" weszło 17 września 2010 roku w pierwszy weekend generując wpływy na poziomie prawie 24 milionów dolarów (przy budżecie produkcji w wysokości 37 milionów). W sumie wpływy ze sprzedaży biletów na film na całym świecie wyniosły prawie 145 miliony dolarów. W Polsce "Miasto złodziei" ukazuje się bezpośrednio na Blu-ray i DVD z pominięciem dystrybucji kinowej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ben Affleck | Miasto złodziei | ben
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama